Wypadek księżnej Diany wstrząsnął milionami ludzi na całym świecie. W sobotę 30 sierpnia o godzinie 16:30 prywatny jumbo jet Al Fayedów wylądował na podparyskim lotnisku Le Burget. Wieczorem Diana robiła zakupy w butikach w okolicy Pól Elizejskich. O 22:00 wybrała się z Dodim Al-Fayedem na kolację do hotelu Ritz. Dalszą część historii zna dziś prawie każdy. Dramat, jaki rozegrał się pod mostem Alma na Sekwanie trwał zaledwie kilka sekund. Żałoba po królowej ludzkich serc trwa do dziś. Przypominamy, co wydarzyło się dokładnie 22 lata temu.
Rocznica śmierci księżnej Diany
Mijają 22 lat od tragicznego wypadku księżnej Diany. Przypominamy smutną opowieść Alicji Majówny, która została opublikowana na łamach magazynu VIVA! we wrześniu 1997 roku.
Centrum Paryż. Hotel Ritz, jeden z najelegantszy i najdroższych w mieście, opuszcza kwadrans przed północą młoda, szczupła blondynka w towarzystwie przystojnego ciemnowłosego mężczyzny. Sadowią się wygodnie na tylnym siedzeniu granatowego mercedesa 600. Samochód rusza. Prowadzi Andre Paul, wiceszef ochrony hotelu, obok niego siedzi potężnie zbudowany blondyn.
Później okaże się, że tylko on zapiął pas bezpieczeństwa, co ocaliło mu życie. W ślad za mercedesem jedzie kilka motocykli i skuterów. W ciemnościach nocy bez przerwy błyskają flesze wyposażonych w potężne teleobiektywy aparatów. Pasażerami motocykli są paparazzi, fotografowie na usługach głównie brukowej prasy.
Kilkanaście minut po północy mercedes wyjeżdża do tunelu pod mostem Alma na Sekwanie. Wszystko dzieje się teraz w ułamkach sekund. Z szybkością 193 km/godz. auto uderza w betonowy filar, odbija się od niego i kilkakrotnie dachuje. Motocykliści hamują z piskiem opon. Fotografowie wzywają pomoc przez telefony komórkowe, a potem biegną w kierunku wraku. Robią zdjęcia przez potłuczone pancerne szyby.
Nie przestają nawet wtedy, kiedy francuski lekarz Frederic Maillez, który wjechał do tunelu tuż po katastrofie, próbuje udzielić pomocy ciężko rannej pasażerce mercedesa. W przeciwieństwie do Mailleza, który dopiero po kilku godzinach dowie się z radia, że starał się uratować życie księżnej Walii, oni wiedzą kogo fotografują i wiedzą, że robią zdjęcia za miliony dolarów.
Wypadek księżnej Diany
Policja i pogotowie przybywają na miejsce po kwadransie, ale są bezradni. Samochód jest tak zgruchotany, że nie sposób uwolnić z niego rannych. Ekipy ze specjalistycznym sprzętem potrzebują na to półtorej godziny. Dwie osoby zginęły na miejscu – towarzyszący księżnej Dodi Al-Fayed i kierowca mercedesa. Dwie pozostałe, nieprzytomne, zostają przewiezione do szpitala La Pitie-Salpertiere.
Po dwóch godzinach bezskutecznej reanimacji lekarze mogą już tylko ogłosić oficjalny komunikat: „31 sierpnia 1997 roku o godzinie 4:00 rano księżna Walii Diana zmarła, nie odzyskawszy przytomności”. Życie jednej z najpiękniejszych i najbardziej kochanych kobiet na świecie dobiegło końca. Miała 36 lat, osierociła dwóch synów i pogrążyła w żałobie miliony ludzi.
Jak potoczyłoby się życie Diany Frances Spencer, dobrze urodzonej przedszkolanki w jednym z londyńskich przedszkoli, gdyby któregoś dnia 1980 roku za bramą Pałacu Buckingham Jej Królewska Mość królowa Wielkiej Brytanii Elżbieta II nie zdecydowała, że o to właśnie znalazła idealną narzeczoną dla następcy tronu, Karola? Zapewne panna Spencer nadal pracowałaby w przedszkolu, potem wyszłaby za mąż za jakiegoś miłego chłopca ze swojej sfery I i prowadziła spokojne, choć nieco nudne życie.
Jednak los przygotował dla Diany inny scenariusz. Została narzeczoną starszego o 13 lat księcia, którego przelotnie poznała dwa lata wcześniej podczas polowania w posiadłościach swojego ojca. Z punktu widzenia interesów dworu była narzeczoną idealną młoda, o nienagannych manierach, niezbyt wykształcona, a co najważniejsze, zdrowa dziewica, która gwarantuje przedłużenie linii panującej dynastii Windsorów.
Ślub Diany Spencer z księciem Karolem
Okazało się też, że królewska narzeczona jest nieśmiała, podczas publicznych ceremonii niemiłosiernie się denerwuje i czerwieni się, kiedy ktoś zadaje jej najprostsze pytanie. Taka osoba nie zagrozi wizerunkowi następcy tronu. Będzie posłuszną żoną, dobrą matką i, zgodnie z protokołem, zawsze będzie postępować dwa kroki za małżonkiem. 29 lipca 1981 roku Londyn dosłownie oszalał. Na trasie przejazdu orszaku weselnego ludzie zajmowali miejsca na kilkanaście godzin naprzód. Wyekwipowani w brytyjskie chorągiewki, kolorowe chusty, balony i bukiety kwiatów chcieli chodzi z daleka wziąć udział w „ślubie stulecia”.
Wszystko odbyło się iście po królewsku. Zaprzężone szóstki koni karety wiodły pannę młodą w bajecznej sukni z kilkunastometrowym welonem, pana młodego w galowym mundurze królewskiej marynarki i królewską rodzinę do katedry świętego Pawła. Tłum wiwatował pozdrawiany przez uczestników uroczystości przez kryształowe szyby.
I kiedy przejęta panna młoda przestawiła w małżeńskiej przysiędze imiona oblubieńca nazywając go Filipem Karolem, nawet królowa Elżbieta uśmiechnęła się wyrozumiale. Jeszcze nie wiedziała że ta nieśmiała dziewczyna w bieli pozbawi blasku nie tylko jej pierworodnego syna, ale i jej samej odbierze część królewskiego splendoru.
Miała się o tym przekonać już wkrótce. Komentarze po pierwszej wizycie książęcej pary w Walii pełne były zachwytów nad nową księżną. Każde następne publiczne pojawienie się Diany zyskiwało jej nowych zwolenników. Oto spełniła się nadzieja Brytyjczyków: w sztywnej i nudnej królewskiej rodzinie pojawiła się osoba ładna, normalna i sympatyczna. Na razie jednak dwór czekał na narodziny następcy. William przyszedł na świat w niecały rok po ślubie, po dwóch latach urodził się Harry. Do przymiotników piękna i miła dodano określenie kochająca i czuła matka. Czas miał pokazać jak bardzo były trafne.
Księżna Diana: matka Williama i Harry’ego
Miłość Diany do synów i troska, jaką otaczała ich na każdym kroku, mogą być wzorem dla wszystkich matek. Odprowadzała ich najpierw do przedszkola, potem do szkoły, uczyła pływać i jeździć na nartach, opowiadała bajki. Była ich powiernicą i przyjaciółką, nigdy wszakże nie zapominając, że wychowuje królewskich synów. Jakim strasznym ciosem dla obu chłopców musiała być wiadomość, którą w zamku w Balmoral obudził ich nad ranem ojciec. Już nigdy nie zobaczą matki, z którą jeszcze tak niedawno spędzali wspaniałe wakacje na jachcie Mohameda Al-Fayeda.
Młoda księżna z coraz lepszym skutkiem pełniła oficjalne obowiązki, zaś królewskiej rodzinie coraz trudniej było pogodzić się z faktem, że Diana nie jest już tą naiwną gąską, którą wybrali na matkę następcy tronu. Również zewnętrznie zmieniła się na lepsze. Rozjaśnione włosy, twarzowa fryzura, świetne stroje. Przepaść między tą pełną życia dziewczyną i jej śmiertelnie poważnym mężem, który nad światowe rozrywki przekładał pielęgnowanie wiejskiego ogrodu, grę w polo, łowienie ryb i polowanie, była widoczna na pierwszy rzut oka.
Księżna Diana: gwiazda
Nie omieszkała skorzystać z tego prasa, która od tej pory całą uwagę skupiła na Dianie. Choć bez korony stawała się najważniejszą osobą w królewskiej rodzinie, była prawdziwą gwiazdą. Wyglądała jak gwiazda i zachowywała się jak gwiazda. Dopiero z bardzo osobistego wywiadu, jakiego księżna udzieliła telewizyjnemu programowi Panorama opinia publiczna dowiedziała się, jak smutne i bolesne było jej życie.
Za konwencjonalnym uśmiechem Diana musiała coraz częściej ukrywać małżeńskie nieporozumienia, mężowską zdradę, reprymendy teściowej, brak zrozumienia i pomocy ze strony pozostałych członków rodziny. Nieustannie strofowana, krytykowana i oskarżana o podrywanie dobrego imienia monarchii, cieszyła się jednak coraz większą miłością i uwielbieniem zwyczajnych ludzi. Gdziekolwiek się pojawiała tłumy wiwatowały na jej cześć.
Diana kontra paparazzi
Ludzie marzyli, by zechciała uścisnąć im rękę albo chociaż uśmiechnąć się do nich. Młode dziewczyny chciały być do niej podobne, a młodzi chłopcy wieszali jej fotografie obok zdjęć sportowców i gwiazd rocka. Mieli z czego wybierać, bo wraz z rosnącą sympatią dla Diany, chorobliwie rosło natręctwo mediów. Dziennikarze starali się zapamiętać każde jej słowo. Hordy fotografów polowały na każdy jej ruch i grymas . Wydawcy na całym świecie szybko zorientowali się, że Diana na okładce oznacza większe zyski i nie wahali się płacić za zdjęcia horrendalnych honorariów.
Dla paparazzi księżna była najlepszym towarem, na który zawsze znajdzie się co najmniej kilku nabywców. Najczęściej fotografowana kobieta świata – taki przydomek może jednak wydawać się atrakcyjny tylko dla kogoś, kto nigdy nie był ściganą zwierzyną. Dla Diany oznaczał życie w nieustannym stresie, przemykanie się chyłkiem do sali gimnastycznej i niemożność spokojnego spaceru z synami. Starała się więc przynajmniej ich chronić, i trzeba przyznać z dobrym skutkiem. Ona sama zawsze musiała być pod bronią.
Księżna Diana: działalność charytatywna
Opinia publiczna szybko przekonała się, jak bardzo charyzmatyczną postacią jest księżna Walii. Jej przyjaźnią szczyci się najwięksi tego świata: Matka Teresa z Kalkuty, królowie i prezydenci, wybitni twórcy, aktorzy, ale i chorzy na AIDS, trędowaci, bezdomni. Starała się przynosić im ulgę w cierpieniu i pociechę w nieszczęściu. W programie każdej ze swoich wizyt umieszczała odwiedziny w szpitalach, przytułkach, domach starców czy sierocińcach. I nie było w tym nic kalkulowanego na zimno.
Księżna Diana miała głęboką potrzebę niesienia pomocy innym. Być może dlatego, że sama tak często bezskutecznie jej oczekiwała. Kiedy przestała mieć nadzieję na odzyskanie uczuć Karola, którego przynajmniej przez kilka pierwszych lat małżeństwa szczerze i głęboko kochała, kiedy nie mogła już mieć wątpliwości, że jest czarną owcą rodziny królewskiej i separacja przestała być tylko groźbą jakiej wobec niej używano, poświęciła się całkowicie wychowywaniu synów i działalności dobroczynnej.
Bardzo starannie wybrała dziedziny, którymi postanowiła się poświęcić – AIDS, trąd, rak piersi, bezdomni, a ostatnio we współpracy z czerwonym krzyżem, tragiczne pokłosie wojen: miny przeciwpiechotne i ich ofiary. Jej publiczne przemówienia były przemyślane i świetnie napisane. Jej odwaga i bezkompromisowość godna naśladowania. Ryzykując kolejną awanturę w Pałacu Buckingham, nie zawahała się zabrać głosu w obronie chorych na AIDS – podawała im rękę, przytulała chore dzieci, apelowała do rodzin, by nie opuszczały swoich bliskich w chorobie.
Księżna Walii: królowa ludzkich serc
I było w tym coś z autentycznego chrześcijańskiego miłosierdzia. Podobnie jak wtedy, gdy w towarzystwie siostry Matki Teresy, dotykała okaleczonych twarzy i rąk trędowatych. To wtedy nazwano ją królową serc była z tego tytułu bardzo dumna. Wszyscy prezesi organizacji charytatywnych, z którymi Diana współpracowała są zgodni – księżna była ich najlepszym ambasadorem.
Dzięki jej poparciu, którym mogła być jedna tylko wizyta w szpitalu, fundusze organizacji rosły lawinowo. Zaproszona do Ameryki przez Elizabeth Dole w ciągu trzech dni przyczyniła się do zebrania ponad 650 000 dolarów na fundusze pomocy. Żadnej innej osobie na świecie nie udałaby się taka sztuka. Również dlatego świat płacze po Dianie.
To najtragiczniejszy dzień w moim życiu
Międzynarodowe sukcesy Diany skłoniły dwór brytyjski do wyrażenia zgody na rozwód książęcej pary. „To najtragiczniejszy dzień w moim życiu, a przecież mogliśmy być naprawdę szczęśliwą rodziną, która mogła zrobić wiele dobrego dla swojego kraju”, powiedziała Diana we wspomnianym wywiadzie dla Panoramy. Pozbawiona tytułu, obwarowana licznymi zakazami księżna, nie straciła jednak popularności. Ludzie nadal czuli się zaszczyceni spotkaniem z nią, a winą za rozpad małżeństwa obarczali głównie królową i księcia Karola.
Księżna Diana: mężczyźni
Tylko prasa brukowa rozpoczęła prawdziwą nagonkę na Dianę. Jej pojawienie się w towarzystwie jakiegokolwiek mężczyzny sprowokowało serię artykułów na temat nowego romansu i jego skutków. W ciągu kilku miesięcy zdołano ją zaręczyć z przynajmniej kilkoma potencjalnymi kandydatami do ręki, których wspólną cechą było godne pozazdroszczenia bogactwo. Diana nie prostowała tych rewelacji, przeciwnie wydawała się pogodzona z tym, że gazety nie zostawią jej w spokoju i przestała chować twarz za przyciemnionymi szybami limuzyn.
I wtedy w jej życiu pojawił się Dodi Al-Fayed. Z zaszarganą opinią wiecznego playboya, z bajecznymi pieniędzmi i ojcem, który w Brytyjczykach niezmiennie budził dwa uczucia: zazdrość i nienawiść. Nie ma znaczenia, czy za zaproszenie przez Mohameda Al-Fayeda księżnej Diany z synami do spędzania wakacji na jego jachcie było precyzyjnie ukartowaną intrygą matrymonialną. Nie ma też znaczenia. czy Diana chciała wykorzystać zażyłość z Fayedami do poirytowana dworu.
Ważne jest to, że 36-letnia Diana zakochała się jak pensjonarka, i to z wzajemnością. Nie zamierzała ukrywać swojego szczęścia. Krótko przed tragiczną śmiercią zwierzyła się jednej z przyjaciółek, że po raz pierwszy spotkała mężczyznę, którego kocha i którego uczuć jest pewna. Niestety, nie było jej dane naprawdę zakosztować tej miłości. Skończyła się wraz ze śmiercią obojga w zmiażdżonym mercedesie.
„Żegnajcie, Diano i Dodi. Nareszcie jesteście sami, na zawsze razem”, napisał ktoś na kartce przypiętej do bukietu kwiatów, złożonych w niedzielę rano na stosie wiązanek pod Pałacem Kensington w Londynie. Śmierć księżnej Walii uświadomiła całemu światu, jak wielką poniósł stratę. Odeszła kobieta jedyna w swoim rodzaju, która w tak krótkim czasie potrafiła bez niczyjej pomocy zaskarbić sobie miłość milionów ludzi i której żadna inna kobieta nie jest w stanie zastąpić choć w części.
Nie tylko w Londynie w hołdzie Dianie ludzie składają kwiaty i palą świece. Cały świat pogrążył się w żałobie po tej, którą premier Tony Blair nazwał księżną zwykłych ludzi. W tej sytuacji pałac Buckingham nie mógł postąpić inaczej, jak tylko zgodzić się na honorowy ceremoniał pogrzebowy w Katedrze Westminsterskiej. Znów tysiące ludzi zajęło nocą miejscach wzdłuż trasy przejazdu konduktu. Tym razem był to tłum żałobników którzy przyszli oddać ostatni hołd swojej księżnej.
Źródło: viva.pl