Aleksandr Łukaszenka żałuje sojuszu z Władimirem Putinem i panicznie boi się konsekwencji? Tak uważa białoruski opozycjonista i dyplomata Paweł Łatuszka. Jego zdaniem białoruski dyktator rozważa ucieczkę z kraju. Wybrał już państwo, w którym chce spędzić resztę swoich dni. Można przeżyć duże zaskoczenie!
Łukaszenka czuje, że to jego koniec, planuje ucieczkę z Białorusi i żałuje bratania się z Putinem. Białoruski dyplomata ujawnia
Aleksandr Łukaszenka od wybuchu wojny na Ukrainie jako niemal jedyny światowy przywódca otwarcie stanął po stronie Władimira Putina. Udostępnił rosyjskiemu dyktatorowi swoje terytorium do przeprowadzania z niego ataków rakietowych na Ukrainę, wielokrotnie też atakował wspierające Ukrainę kraje, zwłaszcza Polskę w swoich absurdalnych i agresywnych wypowiedziach. Wciąż jeszcze białoruskie wojsko nie bierze bezpośredniego udziału w walkach, ale wspólne ćwiczenia armii czy stacjonowanie rosyjskich wojsk na Białorusi to już fakty. Jednak wojna na Ukrainie nie idzie po myśli Putina. Łukaszenka widzi to i czuje, że grunt pali mu się pod nogami. Jest przerażony, spanikowany i chce uciekać z Białorusi, bo śni mu się po nocach trybunał karny i więzienie – mówi białoruski opozycjonista i dyplomata Paweł Łatuszka w wywiadzie dla „Gordon”.
Łukaszenka ucieknie do Chin? To może być przełom w wojnie na Ukrainie
Ostatnio Aleksandr Łukaszenka stracił na pewności siebie, zachowuje się inaczej i przeżywa zwątpienie w sojusz z Rosją – powiedział białoruski dyplomata. Białoruski dyktator ma mówić swoim ludziom na zebraniach, że wszystkich ich czeka proces przed międzynarodowym trybunałem karnym za wspieranie putinowskiej Rosji, która dopuściła się wielu masakr ludności cywilnej podczas wojny na Ukrainie. Według Łatuszki białoruski dyktator rozważa ucieczkę z kraju. Wybrał już państwo, w którym chce spędzić resztę swoich dni. Są to podobno… Chiny, dotychczas starające się trzymać z boku konfliktu i jednoznacznie nie wspierać nikogo. Zdaniem opozycjonisty przygarnięcie Łukaszenki przez Pekin stworzyłoby szansę na zakończenie wojny.
Źródło: se.pl