Duchownemu udało się wyjechać w jedynym konwoju, jaki do tej pory opuścił oblężoną miejscowość. Paulin podkreśla, że Rosjanie prowadzą tak barbarzyński ostrzał, ponieważ chcą zetrzeć z powierzchni ziemi miasto Maryi, jakim jest Mariupol.
Jako cudowną interwencję Bożej Opatrzności w czasie ewakuacji o. Tkaczyk przywołuje pojawienie się na punkcie kontrolnym, na którym nie pozwolono im jechać dalej, sołtysa maleńkiej wioski, którego, jak mówi, nie miało prawa tam być. „Świadomie zmylił on Rosjan, mówiąc im, że z tej wioski nie ma już żadnej innej drogi. Dzięki temu pozwolili nam się tam schronić. Następnie sołtys pokazał nam możliwą drogę ucieczki” – wyjaśnia paulin. Wyznaje, że ewakuowani liczyli się z tym, że mogą to być ostatnie chwile ichżycia. Brali też pod uwagę fakt, że mężczyzna może ich wciągnąć w pułapkę Rosjan. „Postanowiliśmy nie rozdzielać konwoju i zaufaliśmy Bogu” – relacjonuje duchowny.
Zatrzymanie konwoju było najtrudniejszym momentem ewakuacji. „Uświadomiliśmy sobie, że jesteśmy w pewnej pułapce, że oni jedynie czekają nocy, żeby wszystkich rozstrzelać. To jest ich taktyka, żeby później zrzucić winę na ukraińskie wojska. Poczułem się bezradny” – mówi papieskiej rozgłośni o. Tkaczyk. „Uważam, że to Pan Bóg zainterweniował, bo była to pierwsza i ostatnia jak dotąd możliwość wyjazdu z Mariupola. Kolejne korytarze humanitarne były ostrzeliwane przez Ruskich. Ja mogę ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że ten moment, kiedy zjawił się sołtys, to była Opatrzność Boża. Mógł przecież pomyśleć: „Ruscy stoją, dalej kolumna samochodów, co mnie to interesuje?”. On natomiast podszedł i zaproponował ludziom pomoc” – dodaje zakonnik.
Paulin wyznaje też, że nie myślał, iż kiedykolwiek będzie świadkiem tak wielkiego barbarzyństwa i bestialskiej przemocy. „Mimo wszystko wierzę, że Mariupol nie zostanie zdobyty i wrócimy podnieść to miasto z gruzów. To, co Rosjanie tam wyprawiali i wyprawiają, woła o pomstę do nieba. Strzelali w kotłownie, transformatory, bombardowali przepompownie wody. Uderzali w takie miejsca, żeby jak najbardziej zaszkodzić ludziom. Bombardowali domy wszystkim, co mieli – samolotami, artylerią, Gradami. Ostrzał trwał non stop, może z 5-minutowymi przerwami” – opowiada zakonnik.
„Bombardują z diabelską siłą przede wszystkim dlatego, że jest to miasto maryjne, które demon próbuje w całości zniszczyć – mówi Radiu Watykańskiemu o. Tkaczyk. „Drugi powód jest taki, że w 2014 r. ludzie wypędzili Ruskich z Mariupola. Mszczą się za to, że to niemal całkowicie rosyjskojęzyczne miasto nie chce tzw. „ruskiego miru”. Rosjanie robią wszystko, żeby złamać mariupolskiego ducha obrony, żeby ludzie się poddali. Dlatego właśnie zbombardowali szpital położniczy, a wczoraj w centrum miasta zrzucili bombę, która miała ok. tony. Niszczą miasto, żeby złamać ludzi i do niego wejść. Wiadomo jednak, że jak Ruscy wejdą, to zaczną robić czystki, czyli zabijać wszystkich, którzy są przeciwko nim. Oni się patyczkować nie będą. Dlatego miasto się trzyma. Rosjanie dla zasady próbują rozbić Mariupol, sprawić, że miasto zostanie zmiecione z powierzchni ziemi„.
Ojciec Tkaczyk zauważa jednak w Ukrainie owoce modlitwy całego świata za ten kraj. „Widać, jak nasi żołnierze się trzymają. Widzę, że wszystko, co było zaplanowane przez Putina, poszło odwrotnie. Tylko dzięki temu, że Pan Bóg działa i daje siły, bo bez Niego nic nie dałoby się zrobić. Dowodem na to jest nasz wyjazd z Mariupola. Bóg zadziałał z naszym konwojem i tak samo działa na całej Ukrainie” – mówi paulin. Zakonnik wyznaje, że gdy wojna się skończy, przy pierwszej możliwej okazji wróci ze współbraćmi do Mariupola. „Zobaczymy, co zostało, i będziemy wszystko odnawiać, tak w sensie duchowym, jak i materialnym” – podkreśla ojciec Tkaczyk.
Paulini ewakuowali się jako ostatni, gdy z ich parafian nikt już nie pozostał w Mariupolu. Miasto opuścił też o. Paweł Tomaszewki OSPPE, który sytuację w nim określił jako armagedon i piekło.
Źródło: aleteia.org