Aleksander Łukaszenka (68 l.), dyktator Białorusi, nie od dziś grozi Polsce atakiem. W ostatnim czasie intensywność gróźb wyraźnie się zwiększyła, a na początku miesiąca białoruskie wojsko przedstawiło nawet plan ataku na Polskę i kraje zachodnie. Tymczasem bolesna prawda o wojsku mińskiego satrapy właśnie wyszła na jaw.
Białoruskie wojsko od początku konfliktu, który Rosja wywołała w Ukrainie, stacjonuje na swoim terytorium i dotąd nie zdecydowało się wziąć udziału w akcji zbrojnej wraz z Rosjanami. Mimo tego bojowe nastroje nie opuszczają wojskowej wierchuszki z Mińska, która raz po raz grozi Polsce i Zachodowi.
Białoruś jak królestwo, a Aleksander Łukaszenka jak król – nagi
Były oficer służb specjalnych Białorusi, ppłk Aliksandr Azarau w 2020 roku zdecydował się uciec z Białorusi, która zaostrzyła represje wobec sprzeciwiających się władzy. Teraz Białorusin demaskuje groźby Aleksandra Łukaszenki, jako czcze bajeczki o wielkiej armii, która w rzeczywistości jest silna swoją propagandą.
– To jest tylko propaganda, bo armia Łukaszenki nie jest w stanie pójść na żadną wojnę. Oni nie mają nawet czym strzelać – ujawnia Aliksandr Azarau. Co więcej, były oficer wskazuje, że Białoruś faktycznie miała zapasy sprzętu wojskowego, ale przekazała je Rosji. – Tak, mieli kiedyś zapasy, ale całą amunicję i większość uzbrojenia wysłali Rosjanom do Donbasu.
Tajny rozkaz Łukaszenki. W wojsku zaczęła się łapanka
Żeby tego było mało, Białorusin wskazuje również, że armia Aleksandra Łukaszenki ma problem z liczebnością żołnierzy kontraktowych. W rozmowie z „Faktem” ujawnił, że oficerowie wojska dostają odgórne polecenia dotyczące przekonania do kontraktu odpowiednich kwot żołnierzy poborowych w miesiącu.
– Chcąc załatać kadrową dziurę, Łukaszenka wydał tajny rozkaz. I w wojsku zaczęła się łapanka. Każdy z oficerów dostał rozkaz, że w miesiąc musi przekonać do podpisana kontraktu przynajmniej pięciu poborowych. To pokazuje, w jakim stanie jest ta armia. Białorusini nie chcą walczyć w nieswojej wojnie – ujawnił Białorusin.
Atak z Białorusi możliwy? Na pewno nie wojskami Aleksandra Łukaszenki
Aliksandr Azarau nie wierzy, żeby białoruski satrapa zdecydował się uderzyć w Ukrainę. Dotąd tego nie zrobił, a ograniczał się jedynie do udostępniania Rosjanom terytorium do ataku, co i tak ustawiło go po stronie tej wojny wraz z Rosją.
Były oficer wskazuje, że prędzej to Rosjanie, którzy wciąż mają część wojsk w Białorusi, zaatakują Ukrainę. Tyle tylko, że Rosjanie również nie zdecydują się na atak, bo jest ich za mało, a na dodatek w Białorusi wciąż stacjonuje rosyjski sprzęt wojskowy, który potrzebuje ochrony i personelu.
– Na Białorusi jest za mało rosyjskich żołnierzy, aby mogli zaatakować. Zostało lotnictwo, są Iskandery – podsumował były białoruski oficer.
Źródło: se.pl