Wiadomość o tym, że ojciec i syn zostali porażeni piorunem wstrząsnęła wszystkimi. Podczas, gdy ojciec nie przeżył uderzenia, synowi udało się przeżyć miesiąc od tego rozdzierającego serce wydarzenia.
Niestety mały chłopiec również zmarł po wielu tygodniach dzielnej walki. Czytaj dalej, aby dowiedzieć się wszystkiego, co wiemy na ten temat.
6-letni Grayson Boggs i jego 34-letni ojciec Matthew Boggs szli obok siebie po podjeździe w Valley Hills, kiedy stało się coś nie do pomyślenia. W obojga uderzył piorun powodując śmiertelne obrażenia.
Podczas, gdy Matthew zginął na miejscu, mały Grayson trzymał się przy żuciu. Natychmiast przeniesiono go do Baylor Scott & White McLane Children’s Medical Center w Temple. Chociaż rokowania od początku były nienajlepssze, jego rodzina nie chciała tracić nadziei.
Rodzina rozrganizowała zbiórkę pieniędzy na GoFundMe, aby pomóc Graysonowi w uzyskaniu jak najwiekszych szans w walce o życie. Niestety kilka tygodni po wydarzeniu z 15 maja, stan małego chłopca nie wykazywał poprawy. To skłoniło lekarzy do zalecenia odłączenia aparatury podtrzymującej życie, co nastąpiło 13 czerwca. Grayson zmarł zaledwie trzy dni później.
Fatalne zdarzenie z 15 maja 2023 roku, miało miejsce około godziny 17:00. Matthew poszedł po swoich synów na przystanek autobusowy. Elijah odłączył się od pozostałej dwójki, która znajdowała się na skraju podjazdu i wtedy rozległ się grzmot.
Jak wspomina Elijah początkowo, gdy pobiegł do ojca i brata nie zdawał sobie sprawy, co dokładnie się stało.
„Byłem bardzo przestraszony. Obróciem Graysona, a on wyglądał, jakby się trochę uśmiechał” – powiedział w wywiadzie 11-letni Elijah. „Myślałem, że tylko żartują, ale kiedy odwróciłem tatę zobaczyłem, że krwawi, a jego twarz była już purpurowa”.
Matka Matthew, Angela Boggs, była wtedy w domu, będąc świadkiem całej tej przerażającej sytuacji. Widząc co się stało rzuciła się w stronę syna i wnuka. Dołączyli też sąsiedzi próbując ratować ich życie w oczekiwaniu na przybycie służb ratunkowych.
Rokowania nie były pomyślne
Z raprtów wynika, że Grayson wydawał się zdrowy od szyi w dół, ale lekarze nie byli pewni, czy doszło do uszkodzenia mózgu.
Przyjaciółka rodziny, Stephanie Burris, uruchomiła zbiórkę pieniędzy na GoFundMe i na bieżąco informowała darczyńców o stanie Graysona. Lekarze od początku informowali rodzinę, że chłopiec jest pod silnym wpływem środków uspokajających i oddycha przy pomocy respiratora.
19 maja pojawiły się nowe informacje: „Grayson doznał poważnego urazu mózgu spowodowanego niedotlenieniem. Lekarze powiedzieli, że chłopiec może już nigdy nie chodzić, mówić, jeść, a nawet widzieć”. Kontynuując napisano: „To oznacza, że kiedy Grayson wróci do domu, będzie potrzebował całodobowej opieki, stałego laczenia i terapii”.
Na stronie zbiórki na bieżąco informowano o stanie zdrowia chłoca. Chociaż Grayson był stabilny, stwierdzono, że jego stan już się nie poprawi. „Dzisiaj odbyliśmy rozmowę z zespołem medycznym Graysona. Lekarze powiedzieli nam, że stan, w jakim się znajduje, pozostanie już taki do końca życia” – napisano w komunikacie.
Po tych informacjach jego matka, Kayla, podjęła bolesną decyzję o odłączeniu syna od respiratora i zarejestrowała go jako dawcę organów. Przyjaciele i rodzina Boggsów odwiedzili go w ostatnich dniach, aby się z nim pożegnać.
„Proszę, po prostu módlcie się, abyśmy mogli zapewnić mu komfort w tym czasie i módlcie się za naszą rodzinę. Być może nie wiemy, jaki jest Boży plan, ale wiemy, że w tej chwili otacza Graysona swoimi ramionami” – napisała Burris o podjętej decyzji.
Grayson zmarł następnego dnia. Łącznie uzbierano 102 000 USD, co przekroczyło ustalony cel 100 000 USD.
Źródło: newsner.com