Rodzice chłopca przez wiele lat wierzyli, że ich syn wróci do domu. 11-letni Jacob Wetterling zaginął pod koniec października 1989 roku w amerykańskim stanie Minnesota. Prawda o zniknięciu chłopca wyszła na jaw dopiero po 27 latach śledztwa.
Jacob Wetterling poszedł z kolegą do wypożyczalni kaset wideo, chłopiec nigdy jednak nie wrócił do domu. Rodzice 11-latka przez prawie 30 lat wierzyli, że ich syn żyje, a w poszukiwania nastolatka zaangażowano funkcjonariuszy FBI i biura szeryfa hrabstwa Stearns, a także Gwardii Narodowej.
Rodzice poznali prawdę o losach syna dopiero po 2 latach poszukiwań
Zaginięcie Jacoba Wetterlinga z Minnesoty przez lata było jedną z najbardziej tajemniczych spraw, prowadzonych przez amerykańskie służby śledcze. Prawda o losach nastolatka wyszła na jaw dopiero w 2016 roku. Jak przyznali rodzice chłopca, do tego czasu wciąż wierzyli, że ich syn żyje. Ich historia została przedstawiona m.in. przez dziennikarzy portalu www.edition.cnn.com.
W dniu zaginięcia syna Patty i Jerry Wetterling wybrali się z wizytą do przyjaciela. 11-letni Jacob został sam w domu, a w związku z tym, że następnego dnia dzieci nie szły do szkoły, nastolatka odwiedził kolega. Rodzice Jacoba zgodzili się, by Aaron Larson został u nich na noc, a chłopcy wpadli na pomysł, by wypożyczyć sobie kasety wideo.
Wieczorem Jacob zadzwonił do rodziców i zapytał, czy mogą wraz z kolegą pojechać do wypożyczalni kaset w centrum ich miejscowości. Choć zarówno mama, jak i ojciec chłopca mieli wątpliwości, czy to dobra pora na wyprawę dla 11-letnich chłopców, syn obiecał im, że założy odblaskową kamizelkę i weźmie latarkę.
W miejscowości mieszkało wówczas około 3 tys. osób, z których większość się znała, a miasteczko uważane było za bezpieczne. W pewnym momencie ciszę przerwał krzyk chłopców, którzy twierdzili, że spotkali człowieka z bronią, który zabrał Jacoba. Rodzice 11-latka natychmiast zostali poinformowani o tym, co się stało.
Sprawę zgłoszono również lokalnym służbom, które bez zwłoki rozpoczęły poszukiwania 11-latka. Funkcjonariusze zdawali sobie sprawę, że nie ma czasu do stracenia. Koledzy Jacoba twierdzili, że gdy wracali do domu, na wiejskiej drodze napotkali zamaskowanego mężczyznę, który oznajmił im, że ma przy sobie broń.
Mężczyzna kazał zejść dzieciom na pobocze, a następnie zapytał ich o wiek. Następnie kazał uciekać Trevorowi i Aaronowi i nie odwracać się, a Jacob został z nim. W poszukiwaniach chłopca uczestniczyło niemal 100 agentów FBI, a także funkcjonariusze Gwardii Narodowej i lokalnych służb, jednak prawdę o zaginięciu nastolatka udało się odkryć dopiero po 27 latach.
W 2015 roku aresztowano Danny’ego Heinricha. Testy DNA potwierdziły podejrzenia, że mężczyzna dopuszczał się porwań i napaści na tle seksualnym. W domu zatrzymanego znaleziono ponad 150 zdjęć. Jego nazwisko znajdowało się również wśród podejrzanych o porwanie Jacoba Wetterlinga. Zatrzymany pedofil zgodził się przyznać do porwania i zabójstwa 11-latka, jeśli nie poniesie za to odpowiedzialności karnej. Rodzice Jacoba zgodzili się na to. Wówczas mężczyzna wskazał, gdzie zakopał ciało ich syna i opowiedział, co wydarzyło się w dniu zaginięcia nastolatka.
Heinricha wyznał, że gdy koledzy Jacoba uciekli, mężczyzna założył mu kajdanki i wsadził dziecko do samochodu, a następnie ruszył do pobliskiej miejscowości Paynesville. Tam doszło do wykorzystania seksualnego 11-latka, a następnie pedofil z powrotem posadził chłopca w aucie. W pewnym momencie mężczyzna miał usłyszeć dźwięk policyjnej syreny i spanikować. Pedofil dwukrotnie postrzelił chłopca, a następnie zostawił go samego w lesie i uciekł. Po jakimś czasie wrócił na miejsce zbrodni i ukrył ciało 11-latka. Heinrich został skazany na 20 lat pozbawienia wolności za inne zbrodnie, jednak prawdopodobnie nigdy nie opuści już więzienia.
Źródło: goniec.pl