Bez pomysłu i ambicji, za to z tymi samymi błędami w defensywie i kolejną kontuzją kończą mecz w Warszawie piłkarze Lecha. Oto kilka spostrzeżeń dotyczących ich gry przeciwko Legii.
W obronie po staremu
Błąd za błędem, jeden prostszy od kolejnego. Przed reprezentacyjną przerwą największym problemem Lecha Poznań była bardzo słaba postawa obrońców. Niemal w każdym meczu przytrafiały się im proste, indywidualne błędy, a Ivan Djurdjević wciąż musiał stawiać na tych samych piłkarzy – jedynych zdrowych. Po dwóch tygodniach bez meczów wszystko jest po staremu. Obrońcy „Kolejorza” niezależnie od ustawienia nadal grają bardzo słabo, a najczęściej myli się Rafał Janicki, który przy akcji bramkowej Legii poszedł „va banqu” – interweniował wślizgiem, nie sięgnął piłki i leżąc przyglądał się jak Nagy pakuje ją do pustej bramki.
Inna sprawa, że defensywni pomocnicy i środkowi obrońcy ustawili się tak, że wystarczyło jedno podanie, by minąć ich wszystkich. Lech nie wyciąga żadnych wniosków i nie uczy się na błędach, bo niemal identyczne popełnił już podczas meczu z Zagłębiem Lubin i wtedy też skończyło się utratą gola. Jeszcze przed meczem trener Lecha mówił, że Dimistris Goutas dostanie szanse, gdy występujący dotychczas zawodnicy zagrają słabiej. Wszedł już w pierwszym meczu za Thomasa Rogne, któremu znów złapał kontuzję. Kibice mogą żałować, że Grek się nie rozdwoi, bo kandydatów do zejścia było kilku. Działacze i trener Lecha muszą natomiast jeszcze raz zastanowić się czy opieranie defensywy o piłkarza, który w ósmej kolejce sezonu łapie trzecią kontuzję na pewno jest dobrym pomysłem.
Za dużo czasu to też problem
Lech zapłacił za Joao Amarala 1,5 miliona euro i pobił tym samym rekord transferowy. Początek był w wykonaniu Portugalczyka całkiem obiecujący, co przełożyło się na jego pewność siebie na boisku i poza nim. Amaral pokusił się nawet o porównanie Ekstraklasy z ligą portugalską: – W Ekstraklasie po przyjęciu piłki mam jakieś 4-5 sekund na podjęcie decyzji co zrobić. W Portugalii, jeśli wahałem się przez dwie sekundy to już nie miałem piłki – mówił. W meczu z Legią okazało się, że zbyt dużo czasu też może być utrudnieniem. Amaral zmarnował akcję, w której miał kilkanaście sekund na podjęcie decyzji, w jaki sposób pokona Radosława Cierzniaka. Po tej sytuacji Lech mógł zejść na przerwę remisując 1:1, ale strzał Portugalczyka był niecelny.
W całym meczu Amaral nie radził sobie z agresywnie grającym Hlouskiem, niecelnie podawał, unikał wzięcia na siebie odpowiedzialności i wyręczał się młodszym Kamilem Jóźwiakiem. Nikt na stadionie nie zgadłby, że to jest właśnie piłkarz, za którego zapłacono najwięcej w historii polskiej ligi.
Poznańska oszczędność
Lech tylko raz celnie uderzył na bramkę Cierzniaka, w dodatku na tyle słabo, że o zdobyciu bramki nie było mowy. Próbował Gytkjaer na początku meczu, Amaral pod koniec pierwszej połowy, Tomczyk w 90. minucie i na tym koniec. Po raz kolejny beznadziejnie zagrał Darko Jevtić, który obecnie nie jest piłkarzem, który może cokolwiek zaoferować swojej drużynie. Na początku sezonu „Kolejorz” korzystał z jego dobrych dośrodkowań ze stojącej piłki, ale przeciwko Legii nawet to mu nie wychodziło. Gytkjaer przyzwyczaił już kibiców, że na strzelenie jednego gola potrzebuje kilku sytuacji, bo jedna z reguły nie wystarcza. Znów najlepszym piłkarzem Lecha był Kamil Jóźwiak, który oczywiście nie ustrzegł się błędów i w drugiej połowie Paweł Stolarski kilka razy łatwo odbierał mu piłkę, ale on jako jedyny podejmował ryzyko i pozwalał Lechowi utrzymać piłkę w pobliżu pola karnego Legii.
Goście mieli w tym meczu pięć rzutów rożnych i z żadnego nie stworzyli najmniejszego zagrożenia. To zaskakujące, że dwa tygodnie przerwy nie wystarczyły na opracowanie trzech czy czterech schematów.
Lech wystraszony i bez pomysłu
„Kolejorz” nie wygrał w Warszawie od trzech lat. Ten mecz był szansą, by wreszcie się przełamać, bo trudno wyobrazić sobie, że w przyszłości Legia będzie w równie słabej formie. Zmagająca się z kryzysem Legia, zawodzi przede wszystkim przy Łazienkowskiej, ale Lech mimo to wyszedł na mecz przestraszony. Z przesadnym respektem, by nie powiedzieć, że bojaźliwie. Przez pierwszy kwadrans obrońcy „Kolejorza” podawali piłkę tylko w poprzek boiska, byle tylko nie popełnić żadnego błędu.
Chociaż goście przegrywali od 32. minuty, to nie stać ich było na podjęcie ryzyka. Brakowało złości, agresji i ambicji, która powinna być naturalna, wobec tego z kim się mierzyli. Niczego pozytywnego nie wnieśli na boisko zmiennicy i konia z rzędem temu, kto zgadnie, jaki pomysł miał Lech Poznań na stworzenie zagrożenia pod bramką Legii. Może w tym sparingu z Odrą Opole chciano przede wszystkim ukryć słabą formę?
1 Legia Warszawa – Lech Poznań
PRZEMEK WIERZCHOWSKI
2 Legia Warszawa – Lech Poznań
PRZEMEK WIERZCHOWSKI
3 Legia Warszawa – Lech Poznań
PRZEMEK WIERZCHOWSKI
Dramatycznie rozpoczęła się niedziela w Piotrkowie Trybunalskim. Na ul. Rakowskiej 35-letnia kobieta, która wiozła dwoje…
Temat emerytur gwiazd nie przestaje zaskakiwać. Okazuje się, że wśród grona osób, którym przysługuje wyjątkowo…
Program "Kuchenne rewolucje" odmienił życia wielu właścicielom restauracji. Choć prowadząca program Magda Gessler wielokrotnie podnosiła…
Reprezentacja Polski przegrała 1:3 z Portugalią w ramach trzeciej kolejki Ligi Narodów UEFA. Biało-Czerwoni zagrali…
Po porażce reprezentacji Polski z Portugalią (1:3) trudno szukać powodów do zadowolenia, z kolei nie…
Niepokojące wieści znad Bałtyku. Tuż przy granicy z Polską pojawiła się niebezpieczna bakteria. Zanotowano już…
Leave a Comment