Nic sobie nie robi z wyroku za 4 morderstwa małych chłopców i to, że jej wybranek cudem uniknął kary śmierci. Żona Mariusza Trynkiewicza chciałaby, aby mąż wyszedł na wolność. Mówi, że najchętniej krzyczałaby o ich miłości tak, aby usłyszał cały świat.
30 lat temu Mariusz Trynkiewicz dokonał czterech brutalnych morderstw. Podstępem zwabił do domu i wykorzystał kilku chłopców. Usłyszał za to wyrok śmierci. Uniknął jej przypadkiem. Karę śmierci zamieniono mu na 25 lat więzienia, bo wtedy w polskim prawie nie było dożywocia.
W końcu Trynkiewicz odsiedział wyrok. Dzień przed zwolnieniem w jego celi znaleziono rysunki o charakterze pedofilskim. Prokurator nie widział w tym jednak żadnego problemu i wypuścił zwyrodnialca na wolność. Dopiero po miesiącu sąd zadecydował o umieszczeniu go w specjalnym ośrodku w Gostyninie. Tam przebywa do teraz. 30 października 2015 roku wziął nawet ślub. Żonie Trynkiewicza nie przeszkadza przeszłość męża.
Żona Mariusza Trynkiewicza nie podaje swoich personaliów. Ludzie nie rozumieją jej miłości do seryjnego zabójcy. Dla Trynkiewicza zrezygnowała z kontaktu z ojcem, bo nie podobał mu się ich związek. Kobieta nie postrzega jednak „Mariuszka” jako seryjnego mordercy. Dla niej to wrażliwy człowiek. Wie, że nigdy nie dotknie chłopców, bo teraz ma ją. O mężu kobieta wypowiada się z ogromnym uczuciem.
– „Uwielbiam, gdy u niego jestem, a Mariusz całuje mnie w czółko. On jest teraz takim grubaskiem, więc ma trochę niezdarne ruchy, które mnie rozczulają. Dużo mnie przytula, gładzi po włosach. Mówi, że jestem jego aniołem, cudem i nigdy nie myślał, że spotka go takie szczęście. W listach rysuje dla mnie pocałunki, pisze bajki o Kubusiu i Zosi, które tak naprawdę pokazują nasz związek. Niedawno Kubuś się objadł i bolał go brzuch. To było wtedy, gdy zawiozłam Mariuszowi jego ulubiony serniczek. Nigdy nie byłam przez nikogo tak kochana. Zanim poznałam Mariusza, miałam pustkę w duszy, której nic nie potrafiło zapełnić. Teraz jestem bezpieczna.”
W psychologii znane jest zaburzenie hybristofilia, czyli kierowanie fascynacji seksualnych na brutalnych przestępców. Podobnie jak w przypadku syndromu sztokholmskiego, zaburzenia te dotykają osoby skrzywdzone i wykorzystywane seksualnie. W wywiadzie, którego udzieliła żona Trynkiewicza, stwierdziła, że nikt nigdy jej nie skrzywdził. Nie chce być widziana jako ofiara. Twierdzi, że teorie o jej rzekomych zaburzeniach są dla niej obraźliwe.
Po kilku dniach kobieta zadzwoniła do redaktorki, której udzieliła wywiadu i przyznała, że została zgwałcona w wieku 15 lat. Obecnie uważa, że to jej wina, bo sama prosiła się o problemy włócząc się wieczorem po starówce. To samo sądzi o dzieciach, które zamordował jej mąż.
– „Mieli czas, aby ochłonąć, zastanowić się i uciec. Nie zrobili tego. To była ich decyzja, że nie żyją (…) No i nie wiadomo, kim obecnie byłyby te dzieci. Może wyrosłyby na zabójców i złodziei. Kto włóczy się samotnie przy rzece w wieku kilkunastu lat?”
Żona Mariusza Trynkiewicza rozmawia z mężem 5 razy dziennie. Mówią sobie dosłownie o wszystkim, a mąż doradza jej w kwestii wychowania nastoletniej córki z pierwszego małżeństwa. Marzeniem kobiety jest, aby Trynkiewicz wyszedł na wolność. Chciałaby z nim wziąć ślub kościelny i pojechać w podróż poślubną do lasu, gdzie zamordował chłopców. To miejsce kojarzy jej się wyłącznie z dzieciństwem męża.
Jednak na tym jej plany się nie kończą. Jej największym pragnieniem jest kolejne dziecko, które wychowa razem z ukochanym:
– „Teraz planujemy dziecko z Mariuszem. Na razie widzenia są w obecności strażników, więc nie mogliśmy skonsumować związku w pełny sposób, ale to jest wisienka na torcie.”
Źródło: twojenowinki.pl