Zginął ratując troje dzieci, tonących na terenie niestrzeżonego kąpieliska w Julianadorp. 36-letni bohater zostanie pochowany w rodzinnym Kazimierzu Biskupim.
Zginął ratując troje dzieci
36-letni Marcin Kolczyński pracował jako operator w kopalni. Tak bardzo dbał o to, by rodzinie niczego nie brakowało, że na czas urlopu wyjechał do Holandii, by tam dorobić. W domu czekała żona Monika i troje dzieci: 12-letnia Martynka, 10-letnia Kamilka i dwuletni Mateuszek.
Marcin ciężko pracował w Holandii. W wolną niedzielę chciał trochę odetchnąć i wybrał się na niestrzeżoną plażę w miejscowości Julianadorp. W pewnej chwili, siedząc na piasku i rozmawiając przez telefon z żoną, usłyszał rozpaczliwy krzyk. Na terenie niestrzeżonego kąpieliska topiła się trójka dzieci z Niemiec. 36-latek bez namysłu rzucił się na pomoc. Uratował wszystkie troje dzieci, jednak sam zginął…
Zrozpaczona rodzina
Żona początkowo nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Przecież zaledwie kilka minut przed tragedią rozmawiała z mężem przez telefon. Jak ujawnia teściowa 36-letniego bohatera w rozmowie z Faktem, ma żal do losu, a może też trochę i do męża:
Monika rozpacza, że Marcin, ratując trójkę obcych dzieci, osierocił troje swoich. Ale tłumaczę jej, że tak musiało być, że jej mąż jest bohaterem. Zrobił, co było trzeba.
Starsze dzieci, chociaż jest im bardzo ciężko, rozumieją sytuację. Jednak dwuletni Mateusz co chwila dopytuje, kiedy tata wróci. Nie potrafi pojąć, że już nigdy… Teściowa przyznaje:
Dziewczynki rozpaczają, Mateuszek cały czas nawołuje tatę. To był wzorowy ojciec. Chwilę przed śmiercią dopytywał Monikę, co u dzieci. Bardzo za nimi tęsknił.
W poniedziałek 10 sierpnia 36-letni Marcin Kolczyński zostanie pochowany w rodzinnym Kazimierzu Biskupim. Na portalu GoFundMe jest prowadzona zbiórka pieniędzy na rzecz rodziny Kolczyńskich z krótkim opisem bohaterskiego wyczynu Marcina. Pieniądze spływają od darczyńców z całego świata. Zakładana kwota 330 tys. euro została już przekroczona.
Źródło: popularne.pl