Polska

Zbrodnia miłoszycka. Śledczy nie zbadali wątku jednego z ochroniarzy dyskoteki. Dziś ukrywa się za granicą

Okoliczności śmierci 15-letniej Małgorzaty, która zginęła w nocy z 31 grudnia 1996 r. na 1 stycznia 1997 r., wciąż nie zostały w pełni wyjaśnione. Jak ustalili dziennikarze „Gazety Wrocławskiej” i „Superwizjera”, w sprawie nie został przebadany wątek jednego z ochroniarzy dyskoteki, na której tuż przed śmiercią bawiła się nastolatka.

Zbrodnia miłoszycka. Śledczy nie zbadali wątku jednego z ochroniarzy dyskoteki. Dziś ukrywa się za granicą

We wrześniu Sąd Okręgowy we Wrocławiu skazał Norberta Basiurę (zgodził się na ujawnienie nazwiska), który w 1996 roku był ochroniarzem w miłoszyckiej dyskotece i Ireneusza M., uczestnika sylwestrowej zabawy, na kary 25 lat więzienia i pozbawienia praw publicznych na 10 lat.

Sąd uznał, że oskarżeni wspólnie i w porozumieniu dokonali zbiorowego gwałtu ze szczególnych okrucieństwem i zabójstwa na 15-letniej Małgorzacie. Wyrok nie jest prawomocny.

W 2004 r. za zabójstwo Małgorzaty został skazany niesłusznie Tomasz Komenda. W 2018 r. został uniewinniony.

Jak ustalili Marcin Rybak z „Gazety Wrocławskiej” i Grzegorz Głuszak z Superwizjera TVN, w sprawie nie został zbadany wątek jednego z ochroniarzy dyskoteki – Artura K. 22-letni Artur K. miał być członkiem grupy tzw. bramkarzy, która zajmowała się w latach 90. m.in. ściąganiem haraczy na Dolnym Śląsku.

Z ustaleń dziennikarzy wynika, że wówczas przestępców łączyły z niektórymi funkcjonariuszami i prokuratorami nieformalne kontakty. Dochodziło do wspólnych imprez z alkoholem, a także przekazywania łapówek.

W nocy, kiedy zginęła Małgorzata, Artur K. był ochroniarzem dyskoteki, przesłuchano go jednak jedynie w charakterze świadka. Sprawa jest istotna, bo na rzeczach 15-latki znaleziono ślady trzeciego mężczyzny, którego do tej pory nie zidentyfikowano.

– On był taki dziwny w zachowaniu do kobiet. Taki mruk był, nieprzyjemny. Można powiedzieć, że żadnej nie odpuścił. Jak któraś była chętna, żadnej nie odpuścił. Ale jak mówisz, że on stał w tych Miłoszycach, to lepiej, żeby zbadali jego DNA. Będzie dobry strzał – mówił w rozmowie z Superwizjerem TVN były gangster. Artur K. był też podejrzany o gwałt, ale sprawę umorzono, dziś nie wiadomo, na jakiej podstawie.

Mężczyzna jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym w związku z zasądzoną karą więzienia za oszustwa. Zatrzymano go Holandii, ale nie doszło do ekstradycji, bo Holandia nie zgodziła się wydać Artura K. Polsce w związku z wątpliwościami dotyczącymi praworządności.

– Stała się rzecz straszna. Człowiek myśli, jak to mogło przejść bokiem? Może gdybym to zauważył, ta dziewczyna by dzisiaj żyła? Na pewno byśmy ją obronili. Tych sk… dorwać – skomentował miłoszycką zbrodnię Artur K. odnaleziony przez dziennikarzy „Superwizjera” i „Gazety Wrocławskiej”. Nie odpowiedział jednak na pytanie, czy zamierza poddać się badaniu DNA.

Morderstwo w Miłoszycach

Do morderstwa 15-latki doszło w noc sylwestrową w 1996 roku. 15-latka miała spędzić pierwszą imprezę noworoczną poza domem. Na zabawę pojechała z przyjaciółką do oddalonych o kilka kilometrów Miłoszyc. Na miejscu bawiła się w gronie swoich znajomych. Dziewczyna zaczęła się źle czuć po tym, jak wypiła piwo. Później poczuła się jeszcze gorzej i po pierwszej w nocy wyszła na dwór w towarzystwie poznanego na dyskotece chłopaka. Wtedy podszedł do nich nieco starszy mężczyzna, który powiedział, że nazywa się Irek i jest bratem 15-latki, którą odprowadzi do domu.

Gdy nastolatka nie wróciła do domu nad ranem, rodzice zaczęli poszukiwania. Pojechali do Miłoszyc, gdzie sprawdzili klub i okolice. W końcu zawiadomili policję, nie przerywając poszukiwań. Po godzinie 13 odnaleziono zwłoki 15-latki. Za przyczynę zgonu uznano zgwałcenie, wykrwawienie i zamarznięcie. Przy dziewczynie znaleziono czapkę z kilkoma włosami. Na jej ciele znaleziono też ślad zębów.

W 2000 roku śledczy zainteresowali się Tomaszem Komendą. Chociaż 12 osób potwierdziło, że sylwestra spędził we Wrocławiu, mężczyzna został oskarżony o gwałt i morderstwo. W 2004 roku został skazany na 25 lat więzienia, chociaż nigdy nie przyznał się do winy. W trakcie procesu wielokrotnie powtarzał, że obciążające go zeznania złożone po zatrzymaniu zostały na nim wymuszone groźbami i zastraszaniem.

W 2017 roku pojawiły się nowe dowody, które wskazywały na winę Ireneusza M., który odsiadywał wówczas wyrok za inne gwałty. Mężczyzna już w 1997 roku przyznał śledczym, że był na dyskotece i posesji, gdzie zamordowano dziewczynę, bo trzymał tam alkohol i rower. Drugi z oskarżonych w sylwestra 1997 roku był ochroniarzem w dyskotece, w której bawiła się nastolatka.

W maju 2018 roku, po 18 latach – w sumie 6540 dniach – w więzieniu, Tomasz Komenda został uznany za niewinnego.

Źródło: gazeta.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close