Fakt dotarł do okrutnika, który zastrzelił ukochaną suczkę pana Stanisława. I to na jego oczach! Tego okrucieństwa dopuścił się myśliwy z 11-letnim stażem. Dziś twierdzi, że zabił psa, bo wziął go za… lisa. – Lusia była członkiem rodziny. Będę żądał surowej kary – mówi ze łzami w oczach pan Stanisław.
To miał być normalny spacer z psem. Stanisław Głośnicki (72 l.) z Bukowca (woj. kujawsko-pomorskie) jak co niedzielę zabrał swoją suczkę Lusię na leśną polanę, żeby się wybiegała. Nagle pojawił się biały bus, z którego wysunęła się strzelba. Padł jeden strzał. Lusia zdążyła tylko pisnąć i padła martwa na ziemię. Bus zniknął tak szybko, jak się pojawił. Pan Stanisław zawiadomił jednak policję, a ta ustaliła, kto strzelał.
Okazuje się, że był to Wiesław P. (57 l.) spod Tucholi, który myśliwym jest od 11 lat. Strzał oddał z odległości około 100 metrów z karabinu z lunetą. Zarzeka się, że zastrzelił Lusię przez pomyłkę.
– Pomyliłem psa z lisem. Widać było tylko głowę w trawie. Przykro mi, naprawdę – mówi w rozmowie z Faktem. Dlaczego uciekł? – Wystraszyłem się – tłumaczy.
Pan Stanisław nawet byłby skłonny wybaczyć zabójcy psa, bo – jak mówi – wypadki się zdarzają. Ale ponieważ myśliwy tchórzliwie zwiał, nie przejmując się losem psa, nie wybaczy mu nigdy i będzie się domagał jak najsurowszej kary.
Wiesław P. usłyszał już zarzuty – za zastrzelenie psa grozi mu do 3 lat więzienia.
1
Wiesław P. strzelał z odległości 100 m z karabinu z lunetą
2
Stanisław Głośnicki wybrał się z psem na spacer. Nagle na leśnej polanie pojawił się bus, z którego padł strzał
3
Lusia była wilczurem. Domownicy traktowali ją jak członka rodziny
4
Pan Stanisław nigdy nie wybaczy zabójcy swojego psa. – Żądam surowej kary – mówi
Źródło: fakt.pl
