Polska

Zakatował własną matkę! Nigdy nie mówił do niej „mamo”, tylko „ty ku**o”

Adam nigdy nie był aniołem, ale przez ostatnie lata przeistoczył się w prawdziwego demona. Choć 80-letnia matka oddała mu całe serce, odpłacał jej poniżeniem, bólem i groźbami, a w końcu śmiercią. Nigdy nie mówił do niej „mamo”, zamiast tego używając wyzwisk. Tłukł ją, wylewał na głowę gorącą zupę, rzucał o ścianę, a raz próbował wypchnąć przez okno. W końcu doszło do tragedii.

Zakatował własną matkę! Nigdy nie mówił do niej „mamo”, tylko „ty ku**o”

Koszmar wydarzył się w niewielkiej wsi Raczkowa na Dolnym Śląsku. Choć minęło od tragicznych wydarzeń minęło już 12 lat, jej mieszkańcy nadal doskonale wszystko pamiętają.

– Trzeba być wyjątkową kreaturą, żeby zamordować własną matkę. W głowie mi się nie mieści – mówi ze smutkiem pani Anna, jedna z mieszkanek Raczkowej. – Za to, co zrobił, powinna być kara śmierci! Teraz my takiego zbira musimy utrzymywać – podkreśla w rozmowie z reporterem Fakt.pl

Chwilę później łapie się za głowę. – Mój Boże, traktował własną matkę jak worek treningowy! Oby nigdy nie wyszedł z więzienia – dodaje wyraźnie poruszona, nie kryjąc łez. Fakt.pl dotarł do szczegółów tej strasznej, tragicznej historii.

Koszmar w Rakowej

Adam T. (50 l.) był wysokim, silnym, postawnym mężczyzną. Choć spłodził dwoje dzieci, nie utrzymywał z nimi kontaktu, a sam nigdy się nie usamodzielnił. Przez całe życie mieszkał z rodzicami, Józefem i Stanisławą (80 l.).

Miał wykształcenie zawodowe w kierunku masarz. Do listopada 2008 r. pracował przy uboju zwierząt w rzeźni, jednak większość wypłaty przepijał. Nie miał zamiaru dokładać się do swojego utrzymania, choć mieszkał z rodzicami i jadł na ich koszt.

Stanisława i Józef nie akceptowali jednak trybu życia syna, co było częstym zarzewiem konfliktów. Adam z kolei nigdy nie okazywał rodzicom szacunku. Wszczynał awantury, wyzywał ich, a w końcu zaczął posuwać się też do rękoczynów.

Gdy w kwietniu 2003 r. zmarł jego ojciec, Adam zgotował matce prawdziwe piekło. Przez dłuższy czas nic się nie wydało, ponieważ Stanisława, mimo sędziwego wieku, była okazem zdrowia i nie musiała chodzić do lekarza. Adam jednak coraz więcej pił i zadbał, by samopoczucie matki znacząco się pogorszyło.

Rzucał kruchą 80-latką o ścianę i wylewał jej zupę na głowę

Jego agresywne zachowanie przybrało na sile w styczniu 2007 r. Codziennie przychodził po pracy pijany, a potem szedł do sklepu, by kupić alkohol. Gdy wracał do domu, wyzywał matkę nazywając ją „ku**ą, pi**dą”. Groził jej, że ją zabije, wyrzuci przez okno. Raz nawet próbował zrealizować swoje groźby, ale staruszka zdołała się obronić, chwytając za kaloryfer.

Podczas awantur Adam bił matkę po twarzy, głowie i całym ciele, targał za uszy, chwytał za ubranie i rzucał kruchą kobietą o ścianę, łóżko lub podłogę. Wielokrotnie też ciskał meblami lub wylewał matce na głowę gorącą zupę. Kobieta nie mogła nawet oglądać telewizji, ponieważ syn złośliwie wykręcał korki. Kradł też jej emeryturę, przez co zostawała bez środków do życia.

Sąsiedzi widzieli, co się dzieje. Starali się pomagać kobiecie na tyle, na ile mogli. Czasem wbrew jej woli kupowali jej jedzenie lub płacili rachunki. Zawiadamiali też o jej sytuacji opiekę społeczną i policję. 80-latka początkowo przyznała, że syn ją maltretuje, ale odmówiła przyjęcia pomocy.

Później przestała już otwierać drzwi, a sąsiadom tłumaczyła siniaki własną niezdarnością. Ponieważ miała problemy z poruszaniem się, niemal nie wychodziła już z domu. Dzielnicowemu, który pojawił się u niej z wizytą, również nie powiedziała jakie piekło przechodzi. Zapewne ze strachu, że będzie jeszcze gorzej. A możliwe, że uratowałoby jej to życie…

Skatował matkę na śmierć, a potem poszedł spać

Do tragedii doszło 3 stycznia 2009 r. Po południu Adam spotkał się z kumplem od kielicha, z którym jak zawsze sporo wypił. Najwyraźniej było mu jednak mało. Wrócił do mieszkania i zaczął się awanturować, by matka oddała mu pieniądze, za które chciał pić dalej. To nie przyniosło efektu, więc wyładował na bezbronnej kobiecie swoją agresję.

Wielokrotnie uderzał matkę pięściami, kopał po twarzy, głowie i całym ciele, dusił za szyję, przygniatał kolanami klatkę piersiową, przewracał, przytrzymywał, uderzał nią o meble i rzucał o ścianę lub podłogę. W końcu, w wyniku uderzenia w głowę, staruszka straciła przytomność, a po kilkudziesięciominutowej agonii zmarła.

Adam tylko na to patrzył. Potem poszedł do swojego pokoju i położył się spać. Następnego dnia udał się do sąsiadki naprzeciwko i spokojnym głosem oświadczył, że matka nie żyje. Poprosił też, by zadzwoniła do jego siostry.

Sąsiedzi: Nigdy nie mówił do niej „mamo”, tylko „ty ku**o”

Jednym ze świadków koszmaru 80-latki była Janina. Z racji bliskiego sąsiedztwa oboje z mężem byli zorientowani w sytuacji rodzinnej sąsiadów z naprzeciwka i wzajemnych relacjach. Nigdy nie byli naocznymi świadkami awantury. Często jednak słyszeli przez drzwi, jak Adam wydzierał się na matkę.

„Sąsiadka skarżyła mi się, gdy często ją odwiedzałam, że syn popycha ją. Nigdy nie zwracał się do niej ‘mamo’, tylko ‘ty ku**o, szmato’. Bardzo przeżywała ten fakt. Widać było, że cierpi. Mówiła: ‘co ja mam za życie, gdybym mogła, to bym gdzieś poszła z tego domu’. Zdarzało się, że widziałam u niej na ciele ślady – sińce podbiegnięte krwią na twarzy” – wspominała w czasie składania zeznań Janina.

„Ona, uprzedzając moje pytania, mówiła, a to że potknęła się o próg mieszkania i upadła, a to że o piec centralnego ogrzewania w kuchni. Nigdy nie powiedziała, że to syn ją uderzył. Wydawało mi się jednak, że sąsiadka kłamie. Że to syn ją musiał pobić, a ona go kryje. Zwłaszcza jak Adam był w domu, gdy ja odwiedzałam” – podkreślała.

Wspomniała też o jednej sytuacji, która szczególnie zapadła jej w pamięć. „Było już po 22.00. Sąsiadka przyszła do nas. Na głowie miała zupę z makaronem, była zapłakana. Okazało się, że to Adam wylał jej zupę na głowę. Przyszła do nas po pomoc, ale kiedy mąż chciał zadzwonić po policję, to nie pozwoliła. Myślę, że się bała syna” – mówiła Janina.

Koszmarnie pobita, naga od pasa w dół

Feralnego dnia Janina miała zamiar po pracy iść do sąsiadki w odwiedziny. Kiedy jednak zobaczyła, że w oknach jest ciemno, zrezygnowała. Myślała, że oboje już śpią. Następnego ranka do jej drzwi zapukał Adam. „Wszedł i powiedział do mnie ‘mama nie żyje’. Był ubrany czysto, nie zauważyłam na jego ubraniu śladów krwi. Był spokojny. Nie widać było, by był zdenerwowany, przejęty”.

Sąsiedzi zadzwonili na pogotowie, a potem Janina poszła z Adamem do jego mieszkania. Widok był przerażający! Stanisława leżała w swoim pokoju na rozłożonej wersalce, przykryta kołdrą. Adam odchylił nakrycie. Okazało się, że kobieta miała na sobie dwie bluzki, a od pasa w dół była całkiem naga. Całą twarz i ciało miała w sino-bordowych sińcach. Janina nie zdradziła się przed Adamem, że domyśliła się, co zrobił. Bała się go.

Sąsiadka z dołu w czasie składania zeznań wspomniała, że do awantur dochodziło jeszcze za życia ojca Adama. Nad nim również się znęcał. „Raz byłam proszona przez panią Stanisławę, aby pomóc rannemu Józefowi – opatrzyłam mu głowę, gdyż Adam uderzył ojca taboretem” – mówiła Jadwiga.

Stanisława miała wtedy jeszcze odwagę żalić się, że syn ją wyzywa, bije, popycha, ciągnie za włosy. Pokazywała siniaki na boku, na nogach, na policzku. Nie chciała się jednak przeprowadzić do córki do Legnicy, nawet na kilka dni. Sąsiedzi wspominali też, że najczęściej słyszeli, jak Adam krzyczał do matki „oddaj, ku**o pieniądze!”. Tak było również w dniu zabójstwa.

Córka: Matka zawsze mu przeszkadzała

Siostra Adama, Grażyna, wyprowadziła się do Legnicy. Wiedziała, że brat znęcał się nad rodzicami, jednak czuła się bezradna. Mama, mimo namawiania, nie chciała się do niej przeprowadzić. Grażyna nie mogła tego zrozumieć…

„Nigdy nie słyszałam, żeby powiedział do niej ‘mamo’, tylko ‘ty stara babo’. Jak ja byłam, to nie używał do niej wulgarnych określeń. Mama mi się jedynie skarżyła, że ją wyzywa (…), bije, popycha. Mówiła, że ją brał za ubranie i rzucał nią o ścianę albo na podłogę, zwłaszcza jak był pijany” – mówiła śledczym córka ofiary. „Mama w ogóle mu przeszkadzała. Nie mogła swobodnie chodzić po domu, oglądać telewizji” – dodała.

Ona również nigdy nie była świadkiem pobicia, ale wielokrotnie widziała u matki sińce na klatce piersiowej, rękach, plecach, czy twarzy. „W lipcu 2007 roku Adam rzucił mamę o ścianę, wskutek czego miała złamane trzy żebra” – wspomniała kobieta. „Mama miała z bratem prawdziwą gehennę, cały czas żyła w strachu, że ją znów pobije, a nawet, że ją zabije” – dodała.

Nieraz rozmawiała z bratem na temat jego zachowania. Pytała dlaczego nie szanuje mamy, dlaczego ją bije, ale on się wszystkiego wypierał. „O śmierci mamy dowiedziałam się 4 stycznia około godziny 07.00” – mówiła Grażyna. Wspominała, że na pościeli: kołdrach, poduszkach, prześcieradle, było bardzo dużo lekko zakrzepniętej krwi.

„Mama leżała na wznak, wyprostowana. Widziałam na ciele mamy różne obrażenia. Twarz miała całą w sińcach, tak samo jak nogi. Na jednej nodze widziałam zakrzepłą krew. Jej skóra, gdy ją dotknęłam, była zimna. Od razu zorientowałam się, że brat musiał mamę bardzo mocno pobić i dlatego zmarła. On widocznie nie chciał aby ona żyła, zawsze mu przeszkadzała. Brat zachowywał się obojętnie” – podsumowała córka 80-latki.

„Nie kochała mnie, bo chciała, bym się wyprowadził”

W czasie przesłuchań Adam konsekwentnie zaprzeczał, jakoby zabił matkę. W rozmowie ze śledczymi przyznał, że dużo pił (zaznaczył jednak, że tylko „dwa razy w tygodniu”) i wszczynał awantury. Twierdził, że krzyczał na matkę i szarpał ją, ale nigdy nie wyzywał, nie bił i nie groził śmiercią. Jego zdaniem matka często się przewracała i miała zaniki pamięci.

50-latek tłumaczył, że tamtego dnia znalazł matkę leżącą pod kaloryferem. Miała ranę na nodze i siniaki na twarzy. Była półprzytomna, więc podniósł ją, położył na wersalce, zrobił kolację i poszedł spać. Na pogotowie nie dzwonił, bo rzekomo ona sama mu tego zabroniła. Miała mu powiedzieć, że „sama się przewróciła”. W czasie dalszych przesłuchań uparcie podtrzymywał tę wersję zdarzeń.

W końcu, już przed obliczem sądu, przyznał się do znęcania nad matką i gróźb, ale nadal nie do zabójstwa. Nie umiał wytłumaczyć w jaki sposób doznała tak strasznych obrażeń, jakie wykazała późniejsza sekcja zwłok. Przyznał, że „nie kochał matki, ponieważ ona też szczególnie go nie kochała”, bo chciała by się wyprowadził.

Wyrok: Bił, by zabić. Nie okazał litości

Z ustaleń biegłych wynikało, że przynajmniej część obrażeń, jakich doznała staruszka (w tym urazy głowy, które doprowadziły do zgonu), musiały powstać w wyniku pobicia. Wykluczono możliwość, by ich przyczyną było samoistne przewrócenie się, jak przekonywał oskarżony. Orzeczono również, że Adam T. jest zdrowy psychicznie, a w chwili zdarzenia był poczytalny. W czasie śledztwa wykluczono udział osób trzecich.

„Sąd uznał, iż krytycznego dnia oskarżony zachowywał się wobec swojej matki tak samo, jak czynił to wcześniej. (…) O kopaniu pokrzywdzonej przez oskarżonego świadczy również krew na nogawkach jego spodni oraz na skarpetach. Zaś o zadawaniu ciosów – krew pokrzywdzonej na bluzie oskarżonego” – czytamy w uzasadnieniu wyroku.

Sędzia wziął też pod uwagę wcześniejsze groźby oskarżonego wobec matki, próbę jej wyrzucenia przez okno, a także charakter zadanych obrażeń, które wskazują na to, że bił, by zabić. „Także jego zachowanie po dokonaniu czynu, to jest obojętność, spokojne położenie się spać, czekanie aż do rana, świadczy o zamiarze dokonania zabójstwa” – zaznaczył sędzia.

Dodał, że oskarżony nie wezwał nawet pogotowia, zostawiając umierającą, 80-letnią matkę na pastwę losu. „Oskarżony jest osobą bardzo zdemoralizowaną, nieczułą na ból i krzywdę innego człowieka. (..) Przez dłuższy czas znęcał się nad matką. Oskarżony nie wyraził skruchy ani żalu” – czytamy w uzasadnieniu.

6 stycznia 2010 r. Adam T. został uznany za winnego znęcania się fizycznego i psychicznego nad matką, grożenia jej śmiercią, a w końcu zabójstwa w zamiarze bezpośrednim. Skazano go na karę łączną w wymiarze 25 lat więzienia (sąd apelacyjny podtrzymał tę decyzję), a na jej poczet zaliczono czas tymczasowego aresztu.

Oznacza to, że mężczyzna będzie mógł wyjść na wolność w 2034 r. Jeśli dożyje, będzie wtedy niewiele młodszy od swojej matki w chwili śmierci.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close