Od zaginięcia Iwony Wieczorek minęło już 10 lat. To jedna z najbardziej zawiłych, a przede wszystkim niewyjaśnionych dotąd spraw. Młoda dziewczyna przepadła bez wieści w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. 19-letnia wówczas Iwona Wieczorek, atrakcyjna blondynka z Gdańska, wybrała się wraz ze znajomymi do sopockiego klubu, z którego już nigdy nie wróciła do domu. O nowych faktach dotyczących tej sprawy rozmawiała Agnieszka Burzyńska w programie „Koronawirus. Raport Faktu” z dziennikarzem śledczym Januszem Szostakiem.
Gościem Agnieszki Burzyńskiej w programie „Koronawirus. Raport Faktu” był dziennikarz śledczy Janusz Szostak. Tematem rozmowy była sprawa zaginięcia Iwony Wieczorek, młodej dziewczyny z Gdańska, której do tej pory nie odnaleziono. Autor książki „Co się stało z Iwoną Wieczorek?” mówił o nowych faktach dotyczących jednej z najbardziej tajemniczych spraw, a także wspomniał o tym, jaki wpływ na śledztwo ma koronawirus.
Janusz Szostak w czasie rozmowy wspomniał, że na maj jest zaplanowana akcja związana z weryfikacją dotąd niesprawdzanych miejsc, w których może znajdować się ciało Iwony Wieczorek. Z racji obecnej sytuacji epidemiologicznej takie działania wydają się na razie niemożliwe. Dziennikarz ma jednak nadzieję, że sytuacja się zmieni i zaplanowana akcja się odbędzie.
Zaginięcie Iwony Wieczorek. „Nie ma zbrodni doskonałych, są niedoskonałe śledztwa”
Janusz Szostak odniósł się do ustaleń Marka Siewerta, byłego analityka Komendy Głównej Policji, który przez kilka miesięcy zajmował się sprawą zaginięcia Iwony Wieczorek. Na podstawie analizy bilingów z nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku, dokumentów i notatek policjant podał wiele wskazówek, w jakim kierunku powinno pójść śledztwo, jakie błędy popełniono, kogo należy przesłuchać i kto ewidentnie kłamał w sprawie zaginięcia młodej gdańszczanki.
Po przedstawieniu swoich uwag Marek Siewert został odsunięty od śledztwa przez swoich przełożonych. – Kazano mu zniszczyć materiały związane z jego analizą – podkreślił dziennikarz. W związku z tym, jak zaznaczył Szostak, zajmujące się obecnie sprawą Archiwum X nie ma wszystkich dokumentów.
– Jaki był interes w zniszczeniu tych dokumentów? – zapytała Agnieszka Burzyńska. – Na pewno nie był taki interes, że ci koledzy i znajomi Iwony Wieczorek mieli takie wsparcie ważnych osób w Komendzie Głównej, że te osoby niszczyły ślady. Myślę, że to była obawa przed kompromitacją, obawa przed ujawnieniem faktów, które świadczyłyby o tym, że śledztwo od początku było zaniedbane, że nie wykonano tej pracy solidnie – wskazał Janusz Szostak.
– To jest zbrodnia podwórkowa. To nie jest zbrodnia doskonała, zaplanowana, którą popełnili zawodowi przestępcy. To jest zbrodnia, która się odbyła w gronie znajomych – uważa Janusz Szostak. Jak dodał, nie ma zbrodni doskonałych, są tylko niedoskonałe śledztwa.
Zaginięcie Iwony Wieczorek. „Wszystko jest w aktach”
– Czytając te akta, można sobie wyrobić zdanie, co się stało. Widać, że to śledztwo na początku było bardzo zaniedbane – podkreślił dziennikarz.
Na pytanie Agnieszki Burzyńskiej, co się stało z Iwoną Wieczorek, dziennikarz nie chciał odpowiedzieć wprost. – Odpowiedzieć tak wprost nie mogę, bo moglibyśmy zostać oskarżeni o pomówienie i ktoś mógłby zażądać od nas ogromnych odszkodowań – odpowiedział Janusz Szostak. – To była zbrodnia między znajomymi, zbrodnia przez przypadek. Może to nawet nie była zbrodnia, a nieszczęśliwy wypadek. Doszło do spięcia, małej awantury. Iwona być może została popchnięta, uderzyła głową o coś – chodnik, mur – tłumaczył dziennikarz.
– Myślę, że jest kilka osób, co najmniej cztery, które wiedzą, co się stało. Tylko, jak w wielu takich sprawach, jest zmowa milczenia, niepotrzebna solidarność – zaznaczył Janusz Szostak. Dziennikarz przyznał, że ma nadzieję, że Archiwum X rozwiąże tę sprawę i wszystko wyjdzie na jaw. – Tej zbrodni już nie da się ukryć – dodał.
Incydent przed zaginięciem Iwony Wieczorek
Janusz Szostak w czasie rozmowy wskazał też na nieprofesjonalne przesłuchanie świadków w sprawie zaginięcia młodej gdańszczanki. – Byli przesłuchani tak nieprofesjonalnie, tak pobieżnie, wystarczyło, że ktoś powiedział „nie pamiętam, co się stało”. Nikt nie dopytywał, nie wnikał. W zasadzie robiono to, aby przesłuchać – wyjaśniał.
Dziennikarz wskazał też, że tydzień przed zaginięciem Iwony Wieczorek na tej samej trasie, którą najprawdopodobniej wracała do domu w nocy z 16 na 17 lipca, doszło do incydentu. – Kilku znajomych Iwony i jej ówczesnego chłopaka szarpało się z kimś. Była bójka, Iwona próbowała ich rozłączyć i sama dostała w twarz – powiedział. Jak tłumaczył Szostak, koleżanka zaginionej Iwony była tego świadkiem, lecz przesłuchana przez policję tłumaczyła, że „nie pamięta”, taką notatkę zapisał policjant i na tym zakończono śledztwo.
– Takie rzeczy budzą podejrzenie, że ktoś czegoś nie chce powiedzieć. Wiele rzeczy takich jest (…) Takich wątków, zdarzeń, które wskazują na sprawcę, jest bardzo wiele w tych aktach – podsumował Janusz Szostak.
1
Janusz Szostak
2
Iwona Wieczorek
Źródło: fakt.pl