Polska

Z odrąbaną szpadlem głową leżał na drodze. „Dosłownie nie miał twarzy”

Sławomir K. został umieszczony w szpitalu psychiatrycznym po tym, jak zabił swojego kuzyna przy użyciu szpadla. Po 6 latach wyszedł na przepustkę, a mieszkańcy Gościnka drżą ze strachu, bo w każdej chwili może pojawić się we wsi.

Do tragedii doszło w Gościnku w woj. zachodniopomorskim. 6 lat temu pan Anatol zginął z rąk swojego kuzyna Sławomira K., z którym od lat był w konflikcie.

– „Usłyszałem krzyki sąsiadów. Wybiegłem. Brat leżał na drodze. Dosłownie nie miał twarzy. Jego głowa trzymała się ciała na strzępie skóry” – tak opisywał tę tragedię w rozmowie z TVP3 Szczecin brat zamordowanego mężczyzny.

– „On całą wieś terroryzował i wszyscy mówili: „wariat, bo wariat”, ale nikt z tym nic nie robił” – mówiła z kolei, także w rozmowie ze stacją, pani Jolanta, siostra zabitego.

Morderca nie trafił jednak do więzienia, bo biegli uznali, że jest niepoczytalny. Ostatnie lata spędził w szpitalu psychiatrycznym.

Teraz Sławomir K. wyszedł na przepustkę i po raz pierwszy od czasu dokonania okrutnego mordu odwiedził rodzinną wieś. Sąsiedzi są przerażeni, że przyjedzie ponownie i znowu będzie wszystkich terroryzować.

– „Jak był na przepustce, to bałam się wyjść na własne podwórko, czy ktoś nie wyjdzie zza ściany i nie zaatakuje” – opowiadała jedna z mieszkanek.

Prawo nakazuje szpitalowi poinformować o przepustce pacjenta jedynie sąd.

– „Byłoby dobrze, gdyby pokrzywdzeni byli informowani z pewnym wyprzedzeniem, żeby byli uprzedzeni, ale przepisy w tej chwili niczego takiego nie przewidują” – tłumaczył w rozmowie z TVP3 Szczecin Sławomir Przykucki z Sądu Okręgowego w Koszalinie.

Krzysztof Kołcz ze Szpitala dla Psychicznie i Nerwowo Chorych w Starogardzie Gdańskim widzi to inaczej.

– „Nie bardzo sobie wyobrażam, do kogo mielibyśmy dzwonić. Do sołtysa? Nie wolno nam takich rzeczy robić, obowiązuje nas ustawa o ochronie danych osobowych.”

Jak podaje stacja, matka mordercy nie powiedziała sąsiadom, że syn wychodzi na przepustkę. Liczy też, że pewnego dnia, „jeśli będzie brał leki”, to opuści szpital. Większość mieszkańców jest jednak sceptyczna.

– „Ja bym bardzo chciała, żeby był zdrowy, żeby nie popełnił tego, co poprzednio zrobił, ale czy ktoś da nam gwarancję. Jakoś nie bardzo w to wierzę” – przyznała Jolanta Dębek.

Źródło: twojenowinki.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close