Puścił bąka na ulicy i stanął przed sądem. Mężczyzna w trakcie legitymowania przez policjantów dopuścił się „nieobyczajnego wybryku” za co usłyszał wyrok.
Puścił bąka na ulicy
O całej sprawie donosi Fakt. Jak poinformowała serwis Joanna Podwin, rzeczniczka Sądu Okręgowego we Wrocławiu, do incydentu doszło 1 kwietnia przy ul. Olszewskiego na Biskupinie.
Aleksander B. został zatrzymany przez policję w związku z łamaniem przez niego obostrzeń wprowadzonych na czas epidemii koronawirusa. Mężczyzna miał „przemieszczać się bez celu”, choć wówczas obowiązywały bardzo surowe zakazy, a z domu można było wychodzić tylko z ważnego powodu. Wszystko zakończyłoby się mandatem do 500 zł, jednak wydarzyło się coś niespodziewanego.
Podczas wylegitymowania, mężczyzna miał dopuścić się „nieobyczajnego wybryku”. W obecności mundurowych „oddał gazy”, czyli puścił przy nich bąka. Za taki czyn grozi nawet miesiąc pozbawienia wolności. Ostatecznie sprawa wylądowała w sądzie.
Usłyszał wyrok
Portal Gazetawroclawska.pl donosi, że w poniedziałek (6 czerwca) zapadł tzw. „wyrok nakazowy” w tej sprawie. Oznacza to, że orzeczenie sądu jest nieprawomocne i zostało wydane bez rozprawy, przesłuchania świadków, jak i samego oskarżonego. Sąd bowiem uznał, że sprawa jest oczywista.
W rezultacie Aleksander B. został skazany na 20 godzin prac społecznych. Jeżeli złoży on sprzeciw, wtedy zostanie przeprowadzony normalny proces i być może zapadnie nowy wyrok w tej sprawie.
Podczas trwania pandemii koronawirusa, zarówno policjanci, jaki i sądy w całym kraju miały pełne ręce roboty w związku z łamaniem obostrzeń wprowadzonych przez rząd. Najwięcej wykroczeń odnotowano na przełomie marca i kwietnia. Można było zapłacić nawet 5 tys. złotych za długi spacer.
W bardziej drastycznych przypadkach kary administracyjne nakładać może także sanepid. Wtedy zapłacić można nawet do 30 tys. zł.
Źródło: popularne.pl