„Coraz więcej ludzi będzie umierać” – przestrzegał niedawno w Sejmie Łukasz Szumowski, minister zdrowia. Fakt postanowił przyjrzeć się liczbom i sprawdzić, jak agresywnie grasuje nad Wisłą koronawirus. – To od nas zależy, czy szczyt liczby zakażeń jest przed, czy za nami – mówi Faktowi słynny wirusolog, prof. Włodzimierz Gut.
W piątek 3 kwietnia potwierdzono aż 437 nowe przypadki zakażenia. To gwałtowny wzrost, jeśli porównać dane z czwartkiem, 2 kwietnia. Wtedy stwierdzono 392 nowe przypadki. Z koli 1 kwietnia było ich 243.
– Rozmawiamy dokładnie dzień po szczytowym momencie wzrostu liczby przypadków – mówił Faktowi prof. Włodzimierz Gut już po czwartku, ale jeszcze przed piątkiem. – Skąd ten nagły skok? To wynik dwóch ostatnich niedziel, kiedy ludzie wyszli na spacery, młodzież spotykała się z przyjaciółmi – tłumaczy naukowiec. – A idą Święta Wielkanocne. W zależności od tego, jak się zachowamy jako społeczeństwo, po świętach będziemy mieć albo kolejny moment szczytowy, albo go unikniemy – dodaje.
Tempo rozwoju epidemii oprócz lekarzy badają także matematycy. Tworzą wykresy, które pokazują, ile będzie osób zakażonych i chorych oraz zgonów w najbliższych tygodniach.
Z różnych oszacowań wynika m.in. najgorszego scenariusza – do Świąt Wielkanocnych możemy mieć w Polsce łącznie 15 tys. aktywnych przypadków.
Oznacza to, że tyle będzie wówczas łącznie osób, u których wykryto koronawirusa (część z nich będzie tylko zakażona, a u niewielkiej części rozwinie się choroba COVID-19). W najlepszym przypadku – gdy będziemy wyjątkowo zdyscyplinowani, będziemy stosować odpowiednią higienę i izolację – do świąt będzie 5 tys. takich osób.
1
2
Źródło: fakt.pl