Polska

Wiadomo, co stało się tuż przed morderstwem całej rodziny w Borowcach

Pan Tomasz był sąsiadem rodziny, która w sobotę 10 lipca została zamordowana w Borowcach pod Częstochową. Dzień przed tym, jak doszło do zbrodni, która wstrząsnęła całą wsią, spotkał się z domniemanym sprawcą. Ujawnił, że choć wszystko wskazywało na to, że poszukiwany ma problemy, to nie zachowywał się jak przyszły zbrodniarz.

Wczorajsze morderstwo w Borowcach pod Częstochową zburzyło spokój mieszkańców wsi. W jednym z domów zginęło małżeństwo oraz 17-letni chłopak. Podejrzenia padły na brata zabitego mężczyzny, Jacka Jaworskiego. Obecnie trwają poszukiwania domniemanego przestępcy.

Reporterzy dotarli do pana Tomasza, który był sąsiadem zamordowanej rodziny. W wieczór poprzedzający zbrodnię spotkał się z Jackiem Jaworskim. W rozmowie z mediami ujawnił, że 52-latek zwierzył mu się z kłopotów rodzinnych, ale jego zachowanie wskazywało na to, że zamierza dopuścić się tak strasznego czynu.

Sąsiad zamordowanej rodziny spędził wieczór z podejrzanym

Z relacji korespondentki portalu Super Express wynika, że pan Tomasz spotkał się z domniemanym mordercą wieczorem. Obaj spędzili czas na rozmowach i spożywaniu alkoholu, ale – jak zaznaczył sąsiad dotkniętej tragedią rodziny – było to spotkanie towarzyskie a nie libacja.

Mężczyźni siedzieli razem do północy. Pan Tomasz przyznał, że Jacek Jaworski zmagał się z kłopotami. Nie mógł dojść do porozumienia ze swoją byłą żoną, która założyła mu sprawę o alimenty na dzieci. 52-latek nie zgłaszał się na rozpraw, ponieważ dokumenty sądowe trafiały pod adres, pod którym nie mieszkał.

Jak dowiedział się pan Tomasz, Jacek Jaworski spędził trzy miesiące w areszcie w Częstochowie. Kilka dni przed zbrodnią miał dawać do zrozumienia, że skomplikowana sytuacja życiowa coraz bardziej go przytłacza. Kolejną sprawę o alimenty miała mu założyć także 18-letnia córka.

Głównym źródłem dochodu podejrzanego miała być praca za granicą. Jacek Jaworski wyjeżdżał do Szwajcarii lub Niemiec raz w miesiącu i wracał po dwóch tygodniach. Po wybuchu pandemii koronawirusa stracił możliwość wyjazdów. Gdy rozwiódł się z żoną, zamieszkał ze swoim bratem, jego żoną i ich dziećmi.

Brat 52-latka chciał, by podejrzany dokładał się do rachunków. Wkrótce awarii uległ samochód Jacka Jaworskiego. Seria niefortunnych zdarzeń miała doprowadzić go do bardzo złego samopoczucia. Choć pan Tomasz przyznał, że nigdy nie widział, by poszukiwany zachowywał się agresywnie, to zdaniem innym mieszkańców zdarzały mu się wybuchy złości.

Sąsiad opisał go jako człowieka „zadbanego”, „czystego”, „lubiącego porządek” i przede wszystkim – „prostego”. Nie miał pojęcia, że Jacek Jaworski znajduje się w posiadaniu pistoletu. Pan Tomasz na co dzień nie żyje w Borowcach i przyjeżdża tam, by odpocząć. Tym razem jednak o spokoju nie było mowy.

Policja poszukuje domniemanego mordercy

Jacek Jaworski jest podejrzany o zamordowanie swojego brata i jego żony. 52-latek miał także zabić ich 17-letniego syna. Tragicznego losu uniknęło drugie dziecko – 13-letni chłopak, który schował się podczas makabrycznej nocy. Wstępne ustalenia wskazują na to, że to mężczyzna dokonał egzekucji na własnej rodzinie.

Służby mundurowe nadal prowadzą poszukiwania Jacka Jaworskiego. Nie wiadomo, dokąd mógł się udać domniemany przestępca. Według pana Tomasza nie uciekł samochodem. Auto miało zostać pod domem, w którym rozegrała się makabra.

Źródło: goniec.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close