Mieszkańcy Wałbrzycha najedli się strachu, gdy usłyszeli, że na ich osiedlu ktoś strzela z broni załadowanej ostrą amunicją. Szybko okazało się, że to myśliwy chcący odstrzelić spacerujące po Podzamczu dziki. Krwawą egzekucję obserwowały bawiące się w pobliżu małe dzieci.
Mieszkający na wałbrzyskim Podzamczu od jakiegoś czasu mają nie lada problem z dzikami, które zadomowiły się w okolicy. Miasto obiecało, że spróbuje zaradzić problemowi, ale nie zrealizowało swojego przyrzeczenia. Zamiast tego urzędnicy postanowili skorzystać z pomocy fachowego myśliwego, który urządził krwawą masakrę w samym środku dnia.
Egzekucja na oczach dzieci
Mikołajki mieszkańcy ulicy Fortecznej w Wałbrzychu zapamiętają na długo. Niestety, nie będą to miłe wspomnienia, a raczej koszmary, które mogą śnić się po nocach. Na osiedlu pojawił się bowiem myśliwy, który zaopatrzony w ostrą amunicję postanowił rozprawić się z watahą dzików.
– Facet z bronią mordujący dziki. W biały dzień. To niedopuszczalne. Do czego jeszcze posuną się myśliwi?! Zastrzelone 6 osobników – napisała na Facebooku Marta Wosak, lokalna aktywistka, z którą rozmawiali dziennikarze „Faktu”.
Kobieta relacjonuje, że egzekucja odbyła się pośród bloków, tuż pod balkonami zszokowanych mieszkańców i na oczach wrcających z zajęć w szkole dzieci. Na śniegu, który spadł zeszłej nocy widoczne były krwawe plamy.
– Widziałam ładowanie ciał zwierząt, wśród nich był mały dzik – powiedziała Fakt.pl Wosak, która uważa, że poza skandalicznymi scenami toczącymi się w biały dzień na ruchliwej ulicy, szokujące jest także to, że Urząd Miasta nie poinformował wcześniej o planowanej akcji.
Wątpliwości budzi też protokół bezpieczeństwa. Miejsce odstrzału nie było w żaden sposób oznakowane i odgrodzone. To cud, że nikomu nic się nie stało.
W sieci zawrzało, władze odpowiadają
Odstrzał dzików zbulwersował wiele osób, które zwracały uwagę na fakt, że oswojone już i zadomowione na Podzamczu zwierzęta nie zasługiwały na tak brutalną śmierć. Mieszkańcy woleliby, żeby dziki zostały uśpione i wywiezione, ale to rozwiązanie droższe i bardziej pracochłonne.
Krytyka spadła na włodarzy miasta za ich nieodpowiedzialność oraz na samego myśliwego. Jego koledzy po fachu przypominali o kulturze i etyce łowieckiej i zaznaczali, że procedura nakazuje zadzwonić najpierw do służb i poinformować je o planowanej akcji, tak, by teren mógł zostać zabezpieczony.
Jak poinformowała Marta Wosak kilka godzin po ujawnieniu bulwersującej sprawy, prezydent miasta Roman Szełemej przeanalizował materiał dokumentujący zdarzenia i wyraził oburzenie zaistniałą sytuacją. Decyzją samorządowca, do Prokuratury złożono zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez myśliwego dokonującego odstrzału.
Źródło: goniec.pl