Polska

W rodzinie Iwony Hartwich będzie kontrola. Ktoś złożył donos, że rzekomo źle opiekuje się synem

Do Toruńskiego Centrum Świadczeń Rodzinie wpłynęły pisma, w których anonimowe osoby informowały, że w rodzinach Iwony Hartwich i Marzeny Stanewicz może dochodzić do nieprawidłowości w opiece nad osobami niepełnosprawnymi. Obie kobiety brały udział w proteście osób niepełnosprawnych w Sejmie w 2018 roku. – Absolutnie nie obawiam się tej kontroli – podkreśla w rozmowie z Gazeta.pl Iwona Hartwich.

W rodzinie Iwony Hartwich będzie kontrola. Ktoś złożył donos, że rzekomo źle opiekuje się synem

W ostatnich dniach Iwona Hartwich, kandydatka Koalicji Obywatelskiej do Sejmu z 3. miejsca na liście w Toruniu, ale przede wszystkim działaczka na rzecz praw osób niepełnosprawnych i matka niepełnosprawnego Jakuba, otrzymała informację, że 15 października odbędzie się w jej rodzinie kontrola z udziałem pracownika socjalnego z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie.

– W trakcie rozmowy okazało się, że ktoś złożył na mnie donos, że rzekomo źle opiekuję się synem – mówi Iwona Hartwich w rozmowie z portalem Gazeta.pl. Podobny donos miał dotyczyć Marzeny Stanewicz, matki niepełnosprawnego Dawida, która podobnie jak Iwona Hartwich brała udział w proteście osób niepełnosprawnych i ich rodziców w Sejmie w 2018 roku. Jak zaznaczył portal Wysokieobcasy.pl, u niej kontrola odbędzie się 16 października.

Toruńskie Centrum Świadczeń Rodzinie prosi o kontrolę. „Zgodnie z procedurą”

Informację o tym, że za kontrolami stoją anonimowe doniesienia, potwierdziła nam Kamila Popiela, rzecznik prasowa Toruńskiego Centrum Świadczeń Rodzinie.

– Wpłynęły do nas pisma, które wskazywały, że w tych rodzinach może dochodzić do nieprawidłowości w opiece nad osobami niepełnosprawnymi. Nie było jednak określone, jakiego rodzaju miały to być nieprawidłowości. Zgodnie z procedurą takie sprawy przekazujemy do Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie celem sporządzenia wywiadu. Zgłoszenia wpłynęły od osób prywatnych, które zastrzegły, że nie chcą podawać swoich danych do informacji publicznej – przekazała Kamila Popiela.

Z pytaniem o charakter kontroli zwróciliśmy się do Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Jego rzecznik prasowa Bożena Miler podkreślała, że ma ona charakter rutynowy.

– W zasadzie bardziej niż kontrola jest to monitoring sprawowania opieki. To standardowa procedura. Podczas takiego monitoringu sprawdzamy wyłącznie, czy dana osoba rzeczywiście opiekuje się w prawidłowy sposób osobą niepełnosprawną. Jeśli osoba niepełnosprawna jest komunikatywna, rozmawiamy z nią o jej odczuciach, czy jest zadowolona z opieki. Nie kontrolujemy, w jaki sposób są pożytkowane otrzymywane świadczenia – tłumaczy Bożena Miler.

Jak zaznaczyła, zwykle takie kontrole w rodzinach, w których znajduje się osoba niepełnosprawna i jej opiekun odbywają się w miarę regularnie – mniej więcej co pół roku.

Iwona Hartwich: Ubolewam, że nie ma opieki społecznej tam, gdzie powinna być

Matka niepełnosprawnego Jakuba, Iwona Hartwich, jest zdumiona całą sytuacją.

– U mnie pracownika socjalnego nie było co najmniej od ośmiu lat – twierdzi w rozmowie z Gazeta.pl. Podkreśla jednak, że nie obawia się kontroli, która czeka ją 15 października. – Otwieram szeroko drzwi dla pracownika socjalnego – mówi i przypomina, że jednym z postulatów rodziców osób niepełnosprawnych jest właśnie obecność takiej osoby w życiu rodziny osoby niepełnosprawnej. – My chcemy pracownika socjalnego, który będzie przychodził, badał potrzeby i realizował je z daną rodziną, która np. nie ma pieniędzy na pampersy czy buty ortopedyczne – wyjaśnia kandydatka Koalicji Obywatelskiej do Sejmu.

Uważa, że donos, który na nią złożono, niekoniecznie musi mieć związek z jej startem w wyborach parlamentarnych.

Bardziej upatrywałabym się jego przyczyn w naszej działalności, bo bez względu na to, czy zostanę posłem czy nie, w dalszym ciągu będę walczyła o prawa osób z niepełnosprawnościami. A to jest głos twardy i donośny, my wychodzimy na ulice. Na pewno są grupy, którym się to nie podoba. Jesteśmy hejtowani, na Facebooku powstają grupy, których celem jest nas dyskredytować. To się dzieje
– przyznaje.

Zaznacza, że całkowicie rozumie, że każde takie doniesienie, nawet anonimowe, trzeba zweryfikować.

– Być może są takie rodziny, gdzie są osoby niepełnosprawne, a jednocześnie jest przemoc, alkoholizm czy inne problemy. Ubolewam jednak, że nie ma opieki społecznej tam, gdzie powinna być. Znam rodziny, w których być może udałoby się uniknąć tragedii, gdyby pracownik socjalny czy psycholog się tam zjawił – podkreśla Iwona Hartwich.

Źródło: gazeta.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close