Polska

W Aleksandrowie Łódzkim działa okno życia dla zwierząt, a połowa urzędników przygarnęła znajdy. To ludzie o złotym sercu

W Aleksandrowie Łódzkim od niespełna roku działa okno życia dla zwierząt. To specjalne miejsce, do którego trafiają niechciane psy czy koty. Działa przy aleksandrowskim urzędzie miejskim. Niestety zwierząt z okna życia jest bardzo dużo. Na całe szczęście w urzędzie pracują ludzie o wielkim sercu.

Odkąd działa okno życia dla zwierząt, połowa urzędników ma stamtąd pupila! Niektórzy przygarnęli ich nawet kilka.

Okno życia dla zwierząt w Aleksandrowie Łódzkim ratuje psy i koty

Nietypowe okno życia dla zwierząt działa w Aleksandrowie Łódzkim od zeszłej zimy. Jest jedyne w Polsce. Niestety zostawanie zwierząt na pastwę losu to plaga, zwłaszcza przed świętami. Okno daje im szansę szybkiego znalezienia opiekuna. To, że okno jest potrzebne, pokazuje choćby sytuacja z czwartku. Na dosłownie chwilę przed Wigilią ktoś zostawił pieska przy oknie życia dla… dzieci. Stało się to w pobliskiej Łodzi. Siostry urszulanki takiego widoku jeszcze wcześniej nie zastały.

Niedaleko od Łodzi, w Urzędzie Miejskim w Aleksandrowie Łódzkim jest okno życia dla zwierząt, niestety potrzebne bardzo często. Impulsem do jego stworzenia było dziesięć porzuconych szczeniaczków, wyrzuconych do lasu. Przewieziono je do urzędu, gdzie pracownicy dokarmiali je butelką i odchowali.

– To był taki pierwszy impuls do tego, żeby powstało okno życia dla szczeniaków, żeby nie trafiały do rowów w jakichś kartonach – powiedziała Katarzyna Lezler, pełnomocniczka ds. zwierząt burmistrza Aleksandrowa Łódzkiego dla dziendobry.tvn.pl. – Dlatego też postanowiliśmy im pomóc, aby trafiały do nas i my możemy szukać im fajnych, kochających domów – dodała.

To smutne, że tyle osób porzuca swoje zwierzęta, ale urzędnicy spisują się na medal. Co drugi wzięli już zwierzę z okna życia, a niektórzy mają ich kilka! Anna Borkowska przygarnęła aż cztery psy i dwa koty z okna życia, a łącznie urzędnicy pomogli kilkuset zwierzętom. Powstało nawet nowe zjawisko, które określono mianem „adopcji urzędniczej”.

– W urzędzie jest taki zwyczaj, że jak tylko pojawia się jakaś biedna psina, to praktycznie ten, kto nie ma, to bierze. Wzięłam swojego pieska i nie żałuję – powiedziała dla TVN Hanna Beda pracowniczka urzędu i opiekunka Pipi.

Jeden z piesków na stałe mieszka w urzędzie miasta w gabinecie burmistrza. Suczka Julka jest rozpieszczana przez wszystkich.

– Julka skradła serca wszystkich naszych urzędników. Ma 17 lat i jest ofiarą sprawcy, który odciął jej ogon. Zresztą przykładnie został skazany. To prawie idealny urzędnik. Jest pełna empatii, przyjmuje petentów w sposób bardzo przyjacielski. Często pojawia się po kanapkę w moim gabinecie – powiedział Jacek Lipiński, burmistrz Aleksandrowa Łódzkiego dla TVN.

We Wrocławiu urząd pełni kot Wrocek, przygarnięty przez prezydenta Jacka Sutryka – kociego rezydenta z łatwością można zastać w gabinecie. Urząd ze zwierzętami ma zdecydowanie bardziej ludzką twarz.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Sprawdź również

Close
Back to top button
Close