Po kilkumiesięcznej przerwie spowodowanej obostrzeniami sanitarnymi, restauracje powróciły. Te mieszczące się w nadmorskich kurortach zdają się działać ze zdwojoną siłą. Obiad nad Bałtykiem nigdy nie należał do najtańszych przyjemności. W obecnym sezonie ceny znowu wzrosły. Turyści załamują ręce, a w social mediach publikują zdumiewająco wysokie paragony. Okazuje się, że obiad dla trzyosobowej rodziny może kosztować nawet kilkaset złotych!
Wakacje nad Bałtykiem będą w tym roku wyjątkowo drogie… /KAROLINA MISZTAL/REPORTER /East News
Dlaczego tak drogo?
O cenach nad polskim morzem od lat krążą legendy. Wakacje w 2021 roku również nie będą łaskawe dla portfeli turystów. Jeśli wybieracie się do Kołobrzegu, Trójmiasta czy Władysławowa, warto zaopatrzyć się w dodatkową ilość gotówki i ponownie przemyśleć urlopowy budżet.
Właściciele nadmorskich barów, tawern i restauracji w czasie ciepłych miesięcy chcą bowiem odrobić straty, spowodowane długim lockdownem. Ceny potraw tłumaczą także wysoką inflacją. Ich zdaniem drogo jest wszędzie, a północ Polski pod tym względem po prostu nie jest wyjątkowa.
Ile za rybę?
Zdecydowanie najdroższe nad polskim morzem są ryby – przysmak, bez którego wiele osób nie wyobraża sobie wakacji nad Bałtykiem. Przy wycenie dań restauratorzy biorą pod uwagę zarówno gatunek, jak i wagę ryby. Najmniej zapłacimy, decydując się na zestaw lunchowy. Wówczas ryba, najczęściej z frytkami i surówką, będzie kosztować nas od 20 do 40 zł.
Ceny ryb w nadmorskich restauracjach przyprawiają o zawrót głowy! Warto czasem poszukać mniejszych smażalni, położonych z dala od głównych deptaków /123RF/PICSEL
Jeśli jednak zechcemy dobrać własne dodatki lub zjeść rybę solo, musimy przygotować się na to, że w niektórych smażalniach cena odpowiada wadze konkretnej porcji. Kilogram ryby w restauracjach potrafi kosztować nawet od 100 do nawet 150 złotych! Podawane porcje są jednak dużo mniejsze i zaczynają się już od 100 gramów. To bardzo mało, biorąc pod uwagę, że przeciętna porcja obiadowa, w którą możemy zaopatrzyć się w sklepie spożywczym, liczy od 300 do 400 gramów. A zatem, by zaspokoić apetyt nad morzem powinniśmy przygotować się na spory wydatek.
Wakacje nad Bałtykiem ruszyły pełną parą /Wojciech Stróżyk /Reporter /Agencja SE/East News
Paragony grozy…
Turyści publikują zdjęcia horrendalnie wysokich cen w menu i skarżą się, że nad Bałtykiem jeszcze nigdy nie było aż tak drogo. Zalew podobnych fotografii spowodował, że internauci zaczęli określać nadmorskie paragony mianem „paragonów grozy”. Nic dziwnego, bo spoglądając na niektóre kwoty, rzeczywiście można się przestraszyć.
Jak donosi portal o2.pl, turysta, który postanowił spędzić urlop w Ustroniu Morskim nie dowierzał, gdy po posiłku otrzymał paragon. W jednej z nadmorskich tawern za dwie ryby, trzy porcje frytek, dwa napoje i jedną surówkę zapłacił aż 198 zł! Najdroższa z całego zestawienia okazała się oczywiście ryba. Dwie porcje dorsza kosztowały mężczyznę aż 158 zł. A przecież obiady to nie wszystko. Ceny deserów – na przykład gofrów – także przyprawiają o ból głowy. Za popularny przysmak należy zapłacić od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu złotych, w zależności od słodkich dodatków, na które się decydujemy.
Nie tylko obiady nad polskim morzem są wyjątkowo drogie. Na TikToku od niedawna krąży film, na którym użytkowniczka porównuje koszty noclegu w miejscowości Cancun w Meksyku z tymi, które obecnie obowiązują w Międzyzdrojach. Okazuje się, że pobyt za granicą dla trzyosobowej rodziny (rodzice i jedno dziecko) może być nawet trzy razy tańszy.
Głosy w komentarzach są jednak podzielone. Niektórzy nie kryją zniesmaczenia. Inni zauważają, że wakacje za granicą są bardziej wymagające pod względem organizacyjnym oraz logistycznym. Pozostali tłumaczą, że po Polsce również można podróżować tanio, należy jednak włożyć w to dużo wysiłku i poświęcić czas na poszukiwania budżetowych hosteli.
Gwiazdy również narzekają…
Посмотреть эту публикацию в Instagram
Na ceny nad morzem narzekają również polskie gwiazdy. Lara Gessler niedawno wybrała się do jednej z nadmorskich miejscowości razem z rodziną – mężem Piotrem Szelągiem oraz kilkumiesięczną córeczką Naną. Na swoim InstaStory wyznała obserwatorom, że skróciła pobyt, ponieważ postanowiła zaoszczędzić pieniądze na zbliżające się wakacje za granicą.
Są również osoby, które mimo ekstremalnie wysokich cen, decydują się na urlop nad Bałtykiem. Zdjęciami znad polskiego morza w ostatnich dniach pochwaliła się między innymi Maja Bohosiewicz. Aktorka postawiła wypocząć na Półwyspie Helskim.
Źródło: interia.pl