Polska

Tragiczna historia 12-letniej Kingi. Dziennikarz ujawnia wstrząsające kulisy. „Kiedy dostałem SMS-a, nie mogłem uwierzyć”

To nie jest sprawa Kingi, a wszystkich, którzy nie widzą i nie słyszą dziecka. Dzieci nie wyjdą na ulice, żeby przeciw temu protestować. To dorośli są od dbania o nie, o ich prawa mówi w rozmowie z Faktem Michał Janczura (37 l.), dziennikarz Radia TOK FM, który zajmował się tragiczną sprawą 12-letniej Kingi spod Dąbrowy Tarnowskiej. Dziewczynka, która odważyła się opowiedzieć o molestowaniu ze strony ojczyma i przyjaciela rodziców, odebrała sobie życie.

Tragiczna historia 12-letniej Kingi. Dziennikarz ujawnia wstrząsające kulisy. "Kiedy dostałem SMS-a, nie mogłem uwierzyć"

Fakt: Pierwszy raz przedstawiłeś w reportażu historię Kingi we wrześniu ubiegłego roku. Wtedy chyba nikt nie przypuszczał, że skończy się ona tak tragicznie…

Michał Janczura: – Dowiedziałem się o tej sprawie w wakacje i pracowałem przy niej kilka tygodni. To był temat niezwykle delikatny – zresztą jak zawsze, kiedy dotyczy molestowania i dziecka. Takie historie mogą się różnie potoczyć, mogą mieć drugie dno. Podkreślam też, że i ta sprawa jest wielowymiarowa. Pamiętajmy, że nikt w niej nie postawił zarzutów, nikt nie jest zatrzymany.

Co cię przekonało do podjęcia tematu i przygotowania reportażu?

– Bezsprzecznie przekonała mnie sytuacja, do której doszło: Kinga trafiła do domu, pod ten sam dach, z osobami, które oskarża. Oprócz cioci, która chciała jej pomóc, nikt nie próbował jej zabezpieczyć. Ta dziewczynka opisała, że stało się jej coś złego. Opisywała pewne fakty. Nie nazwała ich fachowo molestowaniem – to dorośli zaczęli to składać w całość – ale odważyła się na to, na co niewiele osób w jej wieku by się zdecydowało: powiedziała o krzywdzie, która ją spotkała. Uderzający dla mnie był brak zainteresowania dzieckiem. To jest zresztą dla mnie spiritus movens większości spraw, które się toczą w Polsce. Procedury sobie, a dziecko sobie – a powinno być odwrotnie!

12-letnie dziecko było pozostawione samo sobie?

– Tak. I przy pracy nad tym materiałem Jolanta Zmarzlik z fundacji Dajemy Dzieciom Siłę – osoba, która od kilkudziesięciu lat pomaga krzywdzonym dzieciom i jest jedną z najwybitniejszych ekspertek w tym zakresie – przekonała mnie, że warto się nią zająć. Bo to nie jest tylko historia Kingi. Takie dramaty przeżywają dzieci. Mój pierwszy tekst był w stu procentach anonimowy. Nie podałem prawdziwego imienia dziewczynki ani jej miejsca zamieszkania. Chciałem, by sprawa ujrzała światło dzienne, by instytucje w nią zaangażowane czuły oddech kontroli nad sobą i to, że muszą działać. Zaznaczyłem wyraźnie w reportażu, że nikogo tu nie oskarżam.

Tragiczna historia 12-letniej Kingi spod Dąbrowy Tarnowskiej. Kto zawiódł?

W materiale padły sformułowania od strony matki dziewczynki, że Kinga to złe, zepsute dziecko. Czy wiesz, co się działo w tym domu? Dziewczynka skarżyła się cioci na awantury, nie była w stanie wytrzymać epitetów, jakie były kierowane pod jej adresem.

– Nie rozmawiałem z jej rodzicami, nie wiem, czy była trudną dziewczynką. Nie zagłębiałem się w to. Według mnie jeśli nawet 12-latka jest niepokorna, nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Ona chciała być wysłuchana. Jeśli buntowała się przeciw czemuś, to dlatego, by ją ktoś dostrzegł. Tymczasem czego by nie zrobiła, nikt jej nie zauważał. Ze wszystkich wiadomości, które wysyłała do ciotki, bije jej krzyk o pomoc. To jest wołanie „zauważcie mnie”. Dla mnie sytuacją kuriozalną jest pozostawienie dziecka w domu, w którym, jak mówi, dzieje mu się krzywda. Słyszy ono: ty dziecko wracaj, a my zobaczymy, co się da zrobić.

Z twojego reportażu wynika, że wiele osób walczyło o Kingę. Co więc lub kto zawiódł?

– Jej ciocia bardzo chciała pomóc, chciała zaopiekować się Kingą. Pomagała też szkoła. Ciotka Kingi trafiła na policję i tam w pierwszej chwili powiedziano jej, że dzieci czasem mogą zmyślać, ale potem już rozmawiała z policjantką, która była albo przeszkolona w takich sprawach, albo miała dużo empatii – może też jedno i drugie. Rozmowa z nią dała bardzo dużo. Potem była wizyta w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie. Tu pracownice stwierdziły, że dziewczynka jest potwornie zaniedbana emocjonalnie. Skierowały sprawę na właściwe tory w zakresie pomocy prawnej. A później już były procedury… Nie chcę wyrokować, kto tu zawinił, bo nie jest to rola dziennikarza, są od tego odpowiednie instytucje, ale wiem jedno: dziecko powinno zostać zabezpieczone, a nie pozostawione samemu sobie.

Michał Janczura: To nie jest sprawa Kingi, a wszystkich, którzy nie widzą i nie słyszą dziecka

Kinga nie wytrzymała. 12-latka odebrała sobie życie.

– Kiedy dostałem SMS-a o jej śmierci, nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. Przecież po to pracowaliśmy, żeby nie doszło takiej sytuacji. Ciocia zabiegała o to, by Kinga miała szanse na normalny rozwój. Tymczasem z dziewczynką z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej, Trafiła nawet do szpitala psychiatrycznego. Dlatego czuję, że moim obowiązkiem jest tę historię nagłośnić. To nie jest sprawa Kingi, a wszystkich, którzy nie widzą i nie słyszą dziecka. Dzieci nie wyjdą na ulice, żeby przeciw temu protestować. To dorośli są od dbania o nie, o ich prawa.

Temat Kingi nie jest pierwszym, jaki podejmujesz, jeśli chodzi o dzieci.

– Stworzyłem serial dokumentalny pod tytułem „Piecza”. I we wszystkich przypadkach, tak jak u Kingi, chodzi o brak wsparcia, obojętność. Uważam, że problem dzieci jest najpilniejszym do rozwiązania w naszym kraju. I mówię o tym, żebyśmy my, dziennikarze, się nim zajmowali. Przygotowując materiały do „Pieczy”, spotkałem się z taką ilością okrucieństwa wobec najmłodszych. Te dzieci to wszystko przeżyły, doznały traumy, która będzie już rzutować na ich dalsze życie.

Czy nie masz wrażenia, że coś zaczyna dziać się w konkretnej sprawie dopiero po tym, jak dochodzi do tragedii?

– Ja nie mam takiego wrażenia, ja mam pewność, że tak jest. Że musi wydarzyć się tragedia i dopiero się coś dzieje. Jolanta Zmarzlik powiedziała ważną rzecz: wobec świata dorosłych dziecko jest za słabe. Nie wierzymy dzieciom, a robimy wszystko, by przypadkiem nie skrzywdzić dorosłego.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close