Tego nie spodziewał się nikt! Norbert B. (41 l.), typowany przez prokuraturę jako jeden ze sprawców zbrodni miłoszyckiej wychodzi na wolność. Sąd Apelacyjny zdecydował, że na wolności nie będzie utrudniał śledztwa i zdecydował o zwolnieniu go z aresztu tymczasowego. To może oznaczać, że dowody którymi dysponuje prokuratura są zbyt słabe, by oskarżyć go o gwałt i zabójstwo.
B. trafił za kraty pod koniec września 2018 roku. Prokuratura zarzuca mu udział w gwałcie ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwo 15-letniej Małgosi. Przypomnijmy, że do zbrodni doszło w nocy z 31 grudnia 1996 roku na 1 stycznia 1997 roku. To właśnie za tę sprawę 18 lat w więzieniu bezprawnie przesiedział Tomasz Komenda (43 l.).
W grudniu 2018 roku sąd okręgowy przedłużył tymczasowy areszt B. Z tą decyzją nie zgodził się jednak jego obrońca, który odwołał się do sądu apelacyjnego. W środę zdecydowano, że argumenty obrony są trafne – B. na wolności nie będzie wpływał na śledztwo. – Sąd uznał, że na obecnym etapie nie zachodzi obawa bezprawnego utrudniania postępowania – powiedział Faktowi sędzia Witold Franckiewicz (69 l.). Tym samym jeszcze w środę B. opuści mury aresztu śledczego we Wrocławiu.
Dzisiejsza decyzja nie dotyczyła ewentualnej winy lub udziału B. w zbrodni sprzed 22 lat. Prokuratura przekonuje, że to on na pewno jest jednym z oprawców Małgosi. Świadczyć mają o tym m.in. badania DNA, w których posiadaniu są śledczy. Czy są to dowody na udział zarówno w mordzie i gwałcie? Tego nie wiadomo.
W areszcie śledczym pozostaje nadal drugi z podejrzanych Ireneusz M. (44 l.). Za kraty trafił w czerwcu 2017 roku. Gdy sąd decydował o jego areszcie, M. siedział w więzieniu za gwałty na kilku kobietach.
Gwałt i zabójstwo Małgosi Kwiatkowskiej (†15 l.) w Miłoszycach na Dolnym Śląsku to zbrodnia, która od 22 lat pozostaje niewyjaśniona. W sylwestrową noc, nastolatka wyszła z imprezy z dwoma mężczyznami. Kilka godzin później jej zakrwawione i nagie ciało znaleźli przypadkowi ludzie. Dziewczyna umierała w męczarniach przez kilka godzin. Sekcja zwłok wykazała, że zmarła z wychłodzenia.
Przez dwa lata policja i prokuratura nie potrafiła wyjaśnić tej sprawy. W końcu pod koniec 1999 roku w śledztwie pojawił się wątek Tomasza Komendy. Od tego czasu sprawa przyspieszyła. Choć Komenda nie przyznawał się do winy, to nikt nie dawał wiary jego wyjaśnieniom. Do więzienia wsadzono go w 2000 roku. Po trzech latach aresztu, w 2003 roku skazano go na 25 lat więzienia. Kilkanaście lat później okazało się, że jest niewinny.
W marcu 2018 roku został wypuszczony z więzienia, a kilka miesięcy później Sąd Najwyższy oczyścił go z zarzutów. Po jego wyjściu okazało się, że w czasie śledztwa policjanci i prokuratorzy popełnili wiele błędów. To one doprowadziły do skazania niewinnego człowieka. W sprawie błędów śledczych cały czas toczy się śledztwo.
Źródło: fakt.pl