Jacek Grzelak (53 l.) nie ma wątpliwości, komu dziękować za ocalenie ojca, który na trzy dni zaginął w lesie. Modlił się za tatę do obrazu Jezusa ratującego z topieli Świętego Piotra. Po chwili dowiedział się, że tatę znaleziono i że… omal nie utonął w bagnie. – To był cud! – powiedział Faktowi wzruszony syn.
Pan Józef Grzelak (83 l.) z Rytla (woj. pomorskie) cierpi na zaniki pamięci. Zazwyczaj nie oddala się od domu. Tym razem było inaczej. Kiedy po kilku godzinach nie dawał znaku życia, zrozpaczeni bliscy powiadomili policję. Akcja poszukiwawcza ruszyła od razu. Policjantów wspierali strażacy i mieszkańcy wsi, każdy chciał pomóc odnaleźć staruszka. Mijały godziny, jeden dzień, jedna noc, drugi dzień, druga noc, a pana Józefa ciągle nie było.
– W sobotę trzeciego dnia poszukiwań nadal wierzyliśmy, że ojciec żyje, ale byliśmy potwornie zmęczeni i bezradni – opowiada Faktowi Jacek Grzelak (53 l.), syn pana Józefa. Są rodziną bardzo wierzącą, więc zaczęli się modlić.
– Po modlitwie przyszedł pokój i poczucie, że trzeba zmienić kierunek poszukiwań, że ojca nie ma w miejscu w którym prowadzone były poszukiwania. Szukaliśmy małego kościoła,w którym odnajdziemy ojca. Po 2 godzinach byliśmy już w Tucholi, by rozwieszać plakaty o zaginięciu taty, z myślą, że może schronił się w którymś z kościołów . Liczyłem na to, że tam go znajdę. Pierwszy kościół był zamknięty. Zostawiliśmy jeden plakat. Niestety deszcz i burza przerwały nam dalsze plakatowanie, więc schroniliśmy się w następnym kościele pw. św Jakuba, akurat była msza św. i zostaliśmy na niej. Mówiłem mojej żonie Oli, że ciągle coś nam przeszkadza w ratowaniu ojca, ciągle te deszcze i burze, które trwały już 3 dzień – wspomina pan Jacek.
W kościele św. Jakuba na ołtarzu wisiał wielki obraz przedstawiający Jezusa ratującego tonącego Piotra. To przy nim modliła się rodzina pana Józefa. Nie wiedzieli, że chwilę później okaże się, że ten obraz jest znamienny…
– O godz. 18.46, niedługo po wyjściu z kościoła dostaliśmy wiadomość, że ojciec został odnaleziony, był już po szyję w bagnie…, jeszcze chwila i by utonął… – opowiada dalej mężczyzna. – Ojciec spędził dwie noce w lesie bez jedzenia i picia. Przez co najmniej dobę czekał na ratunek w bagnie. Niewiele brakowało, aby zginął. I być może nigdy byśmy go nie odnaleźli. Nie mam wątpliwości, że byliśmy świadkami cudu – dodaje.
Przez cały ten czas przy panu Józefie czuwał wierny pies Filip. Jego szczekanie usłyszeli mieszkańcy jednej z okolicznych miejscowości. Dzięki temu udało się odnaleźć zaginionego seniora. Pan Józef trafił do szpitala w Chojnicach. Już dochodzi do siebie.
1
Pan Jacek wierzy, że dzięki modlitwie jego tata nie utonął w bagnie
2
Po trzech dniach odnaleziono pana Józefa Grzelaka (83 l.) na mokradłach. Jak się okazało, wpadł w bagno i nie mógł się wydostać
3
Przez cały ten czas przy właścicielu czuwał pies
4
W trakcie poszukiwań zaginionego wykorzystano łodzie, z których sprawdzano nabrzeża rzeki Brdy
5
Pan Józef trafił do szpitala. Już dochodzi do siebie
Źródło: fakt.pl