Polska

Tak wyglądała relacja Artura Ligęski z synem szejka. Dziś poinformowano o śmierci Polaka…

Artur Ligęska spędził w więzieniu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich trzynaście miesięcy. Bity, gwałcony, głodzony. Przetrzymywany w nieludzkich warunkach. A wszystko tylko dlatego, że nie odwzajemnił miłości, którą zapałał do niego syn szejka. Nie tracił jednak nadziei na powrót do kraju. Z pomocą ruszyły polskie władze: MSZ, konsul i Ambasada Polski. Dzięki ich wsparciu Polak wrócił do Polski. Wyrwał się z piekła. Próbował na nowo ułożyć sobie życie. Niestety dziś poinformowano o śmierci Artura Ligęski. Polak miał 40 lat. Okoliczności jego śmierci nie są jasne. Jak podaje interia.pl, ciało Polaka znaleziono w jednym z mieszkań w Amsterdamie. Artur Ligęska próbował poradzić sobie z traumą, jaką przeżył, spisując swoje wspomnienia. Tak powstała książka Inna miłość szejka. Przypominamy historię Polaka, który przeszedł przez piekło…

Tak wyglądała relacja Artura Ligęski z synem szejka. Dziś poinformowano o śmierci Polaka...

Artur Ligęska książka Inna miłość szejka

W październiku 2017 roku Artur Ligęska wyjechał do Dubaju. Myślał, że rozpocznie nowe życie i odbuduje swoją finansową pozycję: „Poleciałem do Dubaju, bo tutaj dopadło mnie bankructwo totalne. W każdej dziedzinie życia się rozleciałem. Dubaj był jedyną deską ratunku dla mnie, dla moich finansów, żeby się odbudować jako człowiek. Przez pierwszych sześć miesięcy rzeczywiście się udawało. Pracowałem jako ekspert fitnessowy – to jest mój wyuczony zawód, tworzę fitness kluby dla inwestorów”, opowiadał w Dzień Dobry TVN. Bajeczny wyjazd szybko zmienił się w koszmar.

Spędził trzynaście miesięcy w więzieniu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Bezprawnie przetrzymywano go w nieludzkich warunkach. Był bity, gwałcony i głodzony. Wszystko dlatego, że nie odwzajemnił miłości, którą zapałał do niego syn szejka: „Na początku to była wyłącznie koleżeńska relacja. Spotykaliśmy się po pracy, ale szybko odczułem jego zaborczość. Anioł zawsze czekał na mnie pod budynkiem naszej firmy”, pisał w książce Inna miłość szejka.

Na pytanie, czy byli kochankami mówił wprost: „Nasza znajomość nigdy nie miała charakteru seksualnego. To był raczej rodzaj fascynacji drugim człowiekiem. Bo on był kompletnie z innego świata (…). Anioł traktował mnie raczej jak terapeutę, jak psychologa. Kogoś, komu może się swobodnie wygadać. Powoli też wprowadzał mnie do swojego środowiska. Kilka razy byliśmy razem na imprezach, które wyglądały całkiem jak europejskie balangi. Wierz mi, naprawdę niczego na nich nie brakowało. Podobało mi się również, że nigdy się nie wywyższał. Nie dawał do zrozumienia, że moje kłopoty finansowe go śmieszą. Zawsze z uwagą słuchał opowieści o klubach, które zakładałem w Polsce. Miał cenną cechę: bez problemu przyznawał mi racje w dziedzinach, na których się nie znał. Tak naprawdę nigdy się nie pokłóciliśmy”, pisał Artur Ligęska.

Artur Ligęska o relacji z szejkiem

Twierdził, że syn szejka z którym utrzymywał bliskie stosunki, co chwilę zmieniał się w „dużego, wystraszonego chłopczyka, który nie potrafi sprostać oczekiwaniom taty”. „Anioł” nie był jednak świadomym i zdeklarowanym gejem: „Wielokrotnie mi mówił, że rodzina chciałaby, żeby się wreszcie ożenił. Jego bracia w tym czasie mieli już pozakładane rodziny, urodziły im się dzieci. Tymczasem on, środkowy syn, wciąż był kawalerem. Współczułem mu nawet tego mentalnego rozdwojenia. Gość nie potrafił się odnaleźć w świecie, do którego należał”, pisał w książce Inna miłość szejka.

„To był jednak bardzo wrażliwy człowiek. tyle że nie umiał sprostać obowiązkom i oczekiwaniom rodziny. Naprawdę przypominam sobie wiele dobrych sytuacji między nami. Wciąż imponuje mi jego wiedza (studiował w Londynie), znajomość świata. Wiedział dużo o Polsce, jak mówiłem, znał historię Wałęsy, Solidarności, doceniał Jana Pawła II. Był to facet, który miał absolutnie łeb na karku (…). Wiele razy słyszałem od niego, że jestem miłością jego życia. Mówił, że „miłość arabska ma różne oblicza i czasami polega też na tym, że ludzie nie muszą się widywać”. To są dokładnie jego słowa”, opisywał.

Gdy Artur Ligęska oświadczył, że planuje wyjechać, zachowanie Anioła (tak nazywa syna szejka – przyp. red.) było jak najbardziej neutralne: „Ani przez chwilę nie czułem nadciągającego zagrożenia. Do końca robiliśmy treningi, do końca spotykaliśmy się u mnie w domu”, opisuje. Jak wielkie było więc jego zaskoczenie, gdy uświadomił sobie, że to właśnie Anioł stoi za jego aresztowaniem: „Kiedy odwiedził mnie podczas pierwszej wizyty w więzieniu, zostawił list napisany po arabsku. Koniecznie chciał, żebym go podpisał. Zrobiłem to, chociaż zdałem sobie sprawę, że jeśli tam jest napisane, że przyznaję się do posiadania narkotyków, to ja tego piekła nigdy nie opuszczę. Udało mi się jednak zatrzymać kartkę, którą później przekazałem konsulowi. W tym krótkim liściku Anioł napisał, że jest we mnie nadal zakochany, ale że musiał to zrobić, bo nie wyobrażał sobie, że mógłbym na zawsze wyjechać z Emiratów. Tłumaczył, że tak wygląda jego miłość, ale jest przekonany, że ta historia dobrze się dla nas skończy”, czytamy w książce Ligęski.

W więzieniu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich spędził trzynaście miesięcy. „Działy się tam okrucieństwa, o których czytamy w książkach opisujących II wojnę światową. Widziałem wszystko. Byłem też gwałcony. Nie przez współwięźniów, bo byłem izolowany, ale przez oficerów. Widziałem śmierć. To była egzekucja podejrzanego o terroryzm. Widziałem tortury… potworności. Jedyna różnica między miejscem, w którym byłem a obozami koncentracyjnymi jest taka, że nas nie gazowano”, mówił w Dzień Dobry TVN.

W książce pisał wprost: „Kobieta w Emiratach jest wyłącznie po to, by rodzić dzieci, ewentualnie dbać o dom, facet jest natomiast od wszystkiego, z łóżkiem włącznie. Państwa z rejonów Zatoki Perskiej: Kuwejt, Arabia Saudyjska, Bahrajn, Katar i Emiraty – cechują się bardzo dużą otwartością na stosunki homoseksualne”, i dodaje: „Chciałbym także podkreślić z całą odpowiedzialnością za swoje słowa, że jeśli nawet przed wyjazdem do Emiratów mogłem siebie na- zwać gejem, dziś jestem w stu procentach pewien, że nim nie jestem”. Artur Ligęska próbował na nowo ułożyć sobie życie. Mówił, że chciałby zostać mówcą motywacyjnym. Niestety dziś poinformowano o jego śmierci. Miał 40 lat…

Źródło: viva.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close