Tajemnica eksplozji w Białymstoku powoli zaczyna się wyjaśniać. Okazuje się, że za wybuchem gazu, do którego doszło wczoraj, kryje się wieloletnia rodzinna tragedia.
Wybuch gazu
Wczoraj, 31 sierpnia w domu jednorodzinnym przy ul. Kasztanowej w Białymstoku doszło do wybuchu gazu. Strażacy znaleźli w budynku zwłoki czterech ofiar: 47-letniego Mariusza K., 40-letniej Joanny, matki Mariusza K., 72-letniej Marii i córki małżeństwa K., 10-letniej Izy.
Początkowo służby podawały, że rodzina zginęła w eksplozji. Z czasem jednak zaczęły wychodzić na jaw przerażające fakty.
Jak zeznali sąsiedzi, Mariusz i Joanna, małżeństwo z 20-letnim stażem nie byli zgodną parą. Regularnie dochodziło między innymi do awantur, a także rękoczynów.
Wina, zdaniem postronnych osób, leżała po stronie Mariusza K., który miał zwyczaj znęcać się nad rodziną. Interwencję w obronie Joanny K. podejmowały zarówno jej teściowa, jak i starsza 22-letnia córka, która już wyprowadziła się z domu. Jednak wstawiennictwo dwóch bliskich kobiet, ani nawet łzy 10-letniej Izy nie wzruszały Mariusza K. Jak wspominają sąsiedzi w rozmowie z Faktem:
W tej rodzinie nie działo się dobrze, mała często płakała. Joanna to była arcydzielna kobieta. Zawsze była miła i dobra dla sąsiadów, pomimo własnych problemów zawsze starała się każdemu pomóc.
Tajemnica eksplozji w Białymstoku
Na początku wakacji, po jednym z wybuchów agresji Mariusz K. został zatrzymany przez policję. Został objęty sądowym zakazem zbliżania się do rodziny. Nie pokazywał się w domu przez dwa miesiące. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Z czasem jednak wyszło na jaw, że przez ten czas planował zemstę. Jak sugerują ślady na ciałach ofiar, musiał posłużyć się nożem. Jak ujawnia Tomasz Krupa z podlaskiej policji:
Ofiary miały rany kłute na ciele, ale także na przedramionach, co świadczy o tym, że doszło do walki i próbowały się bronić.
Mariusz K. zabił trzy kobiety w piwnicy rodzinnego domu. Następnie odkręcił gaz i powiesił się. Dopiero kiedy doszło do wybuchu, sąsiedzi zorientowali się, że coś się dzieje. Jak wspomina pracownica firmy, mającej siedzibę na tym samym osiedlu:
Wybuch był chwilę po 12, całe biuro jakby się zatrzęsło. Wybiegłam na zewnątrz i zobaczyłam na ulicy jakby styropiany, części ścian. Z dolnej kondygnacji wydobywał się gęsty dym.
Prezydent Białegostoku, Tadeusz Truskolaski złożył kondolencje rodzinie i zapewnił pomoc psychologa najstarszej córce Joanny i Mariusza oraz szkolnym kolegom zamordowanej przez własnego ojca 10-letniej Izy. Niestety, nie wspomniał, dlaczego policja i opieka społeczna latami przymykały oko na przemoc w rodzinie, aż doszło do tragedii.
Z wielkim bólem przyjąłem wiadomość o tragedii, jaka wydarzyła się dziś w Białymstoku. Rodzinie ofiar z ul. Kasztanowej składam najszczersze kondolencje. Jednocześnie zapewniam o pełnej współpracy służb miejskich przy wyjaśnianiu przyczyn tego zdarzenia.
— Tadeusz Truskolaski (@TTruskolaski) August 31, 2020
Źródło: popularne.pl