Polska

Stało się najgorsze. Skatowany Kamilek nie żyje. Walczył do końc

Wszyscy żyliśmy nadzieją, że Kamilek z Częstochowy któregoś dnia wyjdzie ze szpitala o własnych siłach. Niestety lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka przekazali, że jego obrażenia były zbyt poważne. Chłopiec przegrał nierówną walkę z postępującą chorobą oparzeniową, ostrą niewydolnością oddechową i ciężkim zakażeniem całego organizmu. Ostatnie tygodnie życia spędził w śpiączce farmakologicznej.

Tragiczne wieści. Ośmioletni Kamilek z Częstochowy, który trafił do szpitala z chorobą oparzeniową, nie był już w stanie dalej walczyć. Jak dowiedział się „Fakt” chłopiec nie żyje. Zmarł w poniedziałek, 8 maja o godzinie 6:00.

Medykom nie udało się uratować chłopca, który od 3 kwietnia 2023 r. przebywał w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II w Katowicach.

Skatowane dziecko znalazło się tam przez własnego ojczyma. Cała Polska miała nadzieję, że Kamilek wyzdrowieje. Niestety tak się nie stało.

Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II wydało w tej sprawie komunikat:

„Kamilek zmarł dziś rano.

Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi.

Kamilek przez cały czas pobytu w szpitalu był głęboko nieprzytomny. Nie zdawał sobie świadomości gdzie jest ani co go spotkało. Ani przez chwilę nie cierpiał.

Kamilek otrzymał w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka wszelką możliwą pomoc medyczną. Korzystał z zaawansowanych metod leczenia, m. in. z respiratoterapii, dializoterapii oraz wysokospecjalistycznej aparatury ECMO, zapewniającej wspomaganie krążenia i pozaustrojowe natlenianie krwi. Był pod ciągłą, niezwykle troskliwą opieką naszego personelu medycznego. To wszystko niestety nie wystarczyło, aby uratować chłopca.

W imieniu personelu szpitala przekazujemy wyrazy głębokiego współczucia biologicznemu ojcu dziecka. Dziękujemy też wszystkim tym osobom, którzy tak bardzo przejęły się losem chłopca. Wspólnie z Państwem, jako personel szpitala, dzielimy dziś wielki smutek z powodu odejścia Kamilka”.

Kamila skatował ojczym, a Magdalena B. kryła partnera

Dawid B. (27 l.) z Częstochowy urządził swojemu pasierbowi piekło na ziemi. 29 marca rzucił go na piec kuchenny i polał go wrzątkiem. Poważnie pobity i poparzony Kamilek przez kilka dni czekał na pomoc. Jego kaźń przerwała wizyta ojca, Artura Topóla (50 l.).

– Magda, matka Kamila, wmawiała mi, że Kamil poparzył się herbatką, którą na niego miał wylać nasz młodszy syn Fabian – mówił w rozmowie z reporterką „Faktu” Artur Topól. Magdalena B. nie zgłosiła się z dzieckiem do lekarza, tylko zaczęła go leczyć na własną rękę. Kupiła w aptece maść i smarowała rany przez kilka dni. W efekcie doszło do rozwoju choroby oparzeniowej. – Ciało Kamilka przypominało wielką ranę – opowiadał Topól.

Matka chłopca zwlekała z wezwaniem lekarza, okłamywała pana Artura oraz szkołę. Twierdziła, że Kamilek został poparzony herbatą przez młodszego brata. Zarówno matka, jak i ojczym trafili do aresztu.

Nierówna walka o życie Kamilka z Częstochowy

3 kwietnia lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka rozpoczęli ponadmiesięczną walkę o życie Kamilka. Z powodu ogromnych poparzeń i złamań kończyn, które powstały nie jednego dnia, a na przestrzeni miesiąca, chłopczyk musiał zostać wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej.

Niestety rokowana od początku nie były zbyt optymistyczne. 28 kwietnia lekarze przekazali, że stan zdrowia chłopca wciąż był bardzo poważny. „Długo nieleczone, rozległe oparzenia powodują zakażenie organizmu chłopczyka, połączone z niewydolnością wielonarządową” — brzmiał komunikat Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka. Z tego też powodu wybudzanie Kamilka zostało wstrzymane.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close