Polska

Śmierć Darka i jego rodziny poruszyła całą Polskę. Do dziś trudno powstrzymać łzy

Siedem lat temu, 23 października wszyscy Polacy z trwogą słuchali wiadomości, które docierały do nas z Katowic. W wyniku wybuchu miasta w sercu stolicy Górnego Śląska doszło do zawalenia kamienicy. Pod gruzami zginął ceniony reporter Faktów TVN Dariusz Kmiecik, jego żona – także dziennikarka – Brygidą Frosztęgą-Kmiecik oraz 2-letni synek pary Remek.

Śmierć Darka i jego rodziny poruszyła całą Polskę. Do dziś trudno powstrzymać łzy

Zginęli, bo ktoś inny nie potrafił dalej żyć na tym świecie. Dariusz Kmiecik, gdyby żył, 28 listopada skończyłby 40 lat.

45-letni Mariusz P. mieszkał w kamienicy przy ulicy Chopina w Katowicach. Mężczyzna zmagał się z problemami finansowymi, m.in. zalegał z czynszem. W końcu dostał decyzję o eksmisji. To prawdopodobnie ten fakt sprawił, że postanowił odebrać sobie życie. Z ustaleń prokuratury wynika, że feralnego ranka 23 października 2014 roku rozkręcił w łazience rurki instalacji gazowej. Biegli orzekli, że w wyniku nagromadzenia się gazu, a następnie włączenie światła lub lodówki doszło do eksplozji.

„To był ubogi człowiek”

Nie wszyscy jednak wierzyli w to, że Mariusz P. byłby zdolny do targnięcia się na własne życie. Sąsiad mężczyzny, który w 2014 roku tuż po tragedii rozmawiał z Faktem, mówił, że w jego opinii doszło do wypadku.

– Znałem Mariusza, czasem chodziliśmy razem z psami na spacer. Zawsze starał się być elegancki, spodnie nosił wyprasowane w kant. Nie czułem nigdy od niego alkoholu. Opiekował się matką, więc nie mógł pracować. To był ubogi człowiek. Wydawał mi się życiowo nieporadny. Ale nie był typem samobójcy. Moim zdaniem to był przypadek i stawiam raczej na wersję, że chciał się podłączyć do tej rury, może, żeby się wykąpać, a nie odebrać sobie życie. Pewnie zapalił światło w łazience, poszła iskra i wszystko eksplodowało. Zbierałem go z sąsiadem z korytarza na klatce schodowej, bo wyleciał razem z drzwiami – relacjonował pan Antoni.

Mariusz P. nie zginął zaraz po eksplozji. Doznał ciężkich obrażeń i trafił do szpitala, gdzie lekarze przez kilkanaście dni walczyli o jego życie. Jego stan nie pozwalał na to, by go przesłuchano. W końcu zmarł, nie wyjawisz okoliczności tragedii, a prokuratura umorzyła postępowanie.

„Leżałem pod ścianą zasypany gruzami, mój pies także”

Koszmar rozegrał się, gdy mieszkańcy kamienicy spali. Wśród nich byli 33-letni dziennikarz „Faktów” TVN Dariusz Kmiecik, jego 33-letnia żona Brygida Frosztęga-Kmiecik oraz 2-letni synek pary Remigiusz. Tylko oni i Mariusz P. zginęli w wyniku wybuchu. Kilka innych osób zostało rannych.

– Leżałem pod ścianą zasypany gruzami, mój pies także. Uratowało mnie oparcie z kanapy i stolik, na nim ściana się zatrzymała. To cud, że mnie wydostali strażacy – opisywał Faktowi rok po eksplozji pan Konrad.

Wybuch doszczętnie zniszczył kamienicę przy ul. Chopina. Budynek nie nadawał się do zamieszkania, poszkodowanym lokatorom przyznano inne lokale. Zapewne wielu z nich nadal boryka się z traumą. O koszmarze sprzed sześciu lat trudno zapomnieć. Mieszkańcom Katowic przypomina o nim wyrwa pomiędzy kamienicami i pozostałości budynku, wraz z zamurowanymi szybami. O eksplozji pamiętają także bliscy ofiar.

Dariusz i Brygida Kmiecikowie. Dwie różne osobowości

Dariusz i Brygida poznali pod koniec lat 90 podczas praktyk studenckich w TVP Katowice. – Przyciągnęły się dwie różne osobowości. Darek – pistolet, bardzo konkretny, staranny i Brydzia – wierząca, że przez dziennikarstwo można pomagać ludziom, dusza dość artystyczna, świetnie sprawdzająca się w reportażu – mówiła o zmarłych dziennikarska Marianna Dufek „Gazecie Wyborczej” w 2014 roku.

Po ślubie zamieszkali w wymarzonym mieszkaniu przy ul. Chopina. Gdy się tam wprowadzili natychmiast i rozpoczęli remonty. Przerabiali wszystko stopniowo, własnymi siłami. – Ekscytowała ich każda nowa instalacja, podłoga. Starannie wszystko w domu urządzali. W wystroju dominowały śląskie klimaty. Śląska porcelana, kredensy, fotografie górników. W sypialni mieli wymalowany szyb – relacjonowała tuż po tragedii „Gazecie Wyborczej” przyjaciółka pary Małgorzata Przeliorz. W 2012 roku pojawiło się na świecie ich upragnione dziecko: synek Remigiusz.

„Jego Perfekcyjność Dariusz Kmiecik”

Pogrzeb rodziny Kmiecików odbył się w Archikatedrze Chrystusa Króla. Podczas uroczystości rodziny dziennikarzy odebrały Złote Krzyże Zasługi przyznane małżeństwu pośmiertnie przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Głos zabrał Kamil Durczok, ówczesny szef Faktów TVN, któremu co chwila łamał się głos.

– Jeszcze dziś rano jego redakcyjna lampka była zapalona i dawała jakąś irracjonalną nadzieję, że właściwie wyszedł tylko na chwilę, że wyjechał gdzieś dograć jeszcze jakiś fragment materiału. Lepszą i poprawioną wersję, bo Darek miał na drugie imię „Perfekcyjność”. Jego Perfekcyjność Dariusz Kmiecik. Tych drugich imion było więcej: sumienność, pracowitość, punktualność, sympatia, otwartość, radość, a przede wszystkim skromność – powiedział Kamil Durczok w trakcie mszy transmitowanej przez TVN24.

„Chłopak o nieśmiałym uśmiechu”

Durczok przypomniał początki Kmiecika. – Osiem lat temu przyszedł do nas do redakcji młody chłopak o takim nieśmiałym uśmiechu i widać było, że on bardzo serio traktuje przyjaciół, pracę i życie. Po trzech dniach wszyscy myśleli, że on jest z nami od zawsze. Od tego dnia był w naszej rodzinie, a potem nasza rodzina powiększyła się o jego rodzinę. Tak poznaliśmy Brydzię. Bardzo się cieszyliśmy, że oni postanowili spędzić resztę życia ze sobą, ale nie myśleliśmy, że to życie będzie takie krótkie. Ładnie się życie układało – taki tytuł nosi jeden z reportaży Brygidy. Faktycznie ładnie się życie układało, do tego czwartku – dodał Durczok w trakcie mszy w Archikatedrze Chrystusa Króla w Katowicach.

„Tej tragedii tak trochę po ludzku, nie da się ogarnąć”

Durczok przypomniał, co zawdzięczał Kmiecikowi. – Nie było ci łatwo w tej robocie. Ty chyba najczęściej z nas wszystkich z redakcji musiałeś oswajać nas ze śmiercią – powiedział. Przypomniał, że to właśnie Dariusz Kmiecik relacjonował wielkie tragedie, m.in. katastrofę budowlaną na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich, katastrofę w kopalni Halemba czy zderzenie pociągów pod Szczekocinami, a także tragedię na Broad Peak. – Oswoiłeś nas ze śmiercią, że kroczy obok nas przez całe życie, a tylko czasami wyciąga swoją rękę i sięga po kogoś przedwcześnie – stwierdził Durczok. – Nie oswoiłeś nas ze swoją śmiercią […] Tej tragedii tak trochę po ludzku, nie da się ogarnąć – powiedział Durczok.

Na zakończenie stwierdził: – Cała nasz „Faktowa” rodzina obiecuje ci, że będzie się w twoim imieniu buntować. Buntować w tych wszystkich sprawach, których nie zdążyłeś dokończyć. A potem jeszcze dodał, już po śląsku: „Co jo mom ci chopie powiedzieć? Wachuj nos tam na wiyrchu wszyskich, szykuj się, aż tam przyjdymy i patrz tam jako Darek, patrz tam jako chopie”.

Rodzinę Kmiecików pochowano na Centralnym Cmentarzu Komunalnym w Katowicach.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close