Joanna Gibner z Dywit (woj. warmińsko-mazurskie) miała zaledwie 23 lata, gdy została brutalnie zamordowana przez swojego męża. Do zbrodni doszło zaledwie trzy tygodnie po ich ślubie. Morderca wyznał śledczym, że ukrył ciało żony w torbie i zatopił w Jeziorze Dywickim. Zwłok Joanny nigdy jednak nie odnaleziono. Po 24 latach od tamtych wydarzeń poszukiwania wznowiła fundacja Janusza Szostaka „Na Tropie”. Zaangażował się w nie m.in. Marcel Korkuś, nurek, który niedawno znalazł zwłoki 3,5-letniego Kacperka z Nowogrodźca. Janusz Szostak poinformował, że torba ze szczątkami 23-latki została znaleziona.
Tragedia 23-letniej Joanny Gibner rozegrała się we wrześniu 1996 roku w Olsztynie (woj. warmińsko-mazurskie). Młoda kobieta związała się z Markiem W., którego poślubiła wbrew woli swojej matki. Między małżonkami od początku źle się układało. Mężczyzna nadużywał alkoholu i bił Joannę. Miał także skłonności homoseksualne. Zanim związał się z Joanną był w związku ze swoim przyjacielem Tomaszem H.
Już podczas nocy poślubnej Marek W. omal nie zabił swojej żony, ale najgorsze stało się trzy tygodnie później. Pomiędzy małżonkami doszło do szarpaniny, w trakcie której mężczyzna przewrócił swoją żonę na wersalkę i dusił ją tak długo, aż przestała oddychać. Mężczyzna pozbył się ciała żony i przez wiele lat zwodził policję. Grał przygnębionego. Wystąpił nawet w programie telewizyjnym i apelował do żony: „Wróć do mnie, albo daj mi rozwód!” Nikt nie podejrzewał, że to bezwzględny morderca.
W międzyczasie związał się z inną kobietą, którą zmuszał do prostytucji i katował. To właśnie ona poinformowała policję o zbrodni, której przed laty dokonał Marek W.
Dopiero 16 września 2003 roku mężczyzna przyznał się do zabójstwa Joanny. Wyznał, że ciało żony spakował do torby, obciążył ją metalowymi przedmiotami i zatopił w Jeziorze Dywickim. Zrobił nawet mapkę, na której zaznaczył miejsce ukrycia zwłok. Pomimo to, ciała Joanny nigdy nie odnaleziono.
W 2006 roku Marek W. został skazany na 15 lat pozbawienia wolności. Więzienne mury opuścił w 2018 roku, a rok później zmarł.
Fundacja „Na Tropie” i Marcel Korkuś wznowili poszukiwania
Mama Joanny Gibner nigdy nie pogodziła się z faktem, że nie mogła godnie pochować swojej córki. – Nie mogę jeszcze umrzeć! Moje życie nie istnieje, dopóki Asia się nie odnajdzie. Muszę pochować moją córkę. Gdy ją pochowam, będę mogła już zamknąć oczy. Nie chcę, żeby wszyscy zapomnieli o mojej Joasi. Jedyne, co mi zostało po niej to zdjęcia, para ślubnych pantofelków i grzebień do włosów. Ona tam biedna leży w mule na dnie, jak porzucony, nikomu niepotrzebny przedmiot – mówiła w rozmowie z Faktem zdesperowana kobieta.
Wszystko wskazuje na to, że po 24 latach w końcu będzie mogła to zrobić. A wszystko dzięki fundacji Janusza Szostaka „Na Tropie”, która wraz z Marcelem Korkusiem wznowiła poszukiwania szczątków kobiety w Jeziorze Dywickim. Akcja rozpoczęła się 26 maja. Dzisiaj dziennikarz poinformował, że zakończyła się sukcesem.
– Wspaniały nurek Marcel Korkuś, który niedawno odnalazł w rzece ciało 3,5-letniego Kacperka z Nowogrodźca, natrafił we wtorek po południu w Jeziorze Dywickim na torbę, która prawdopodobnie zawiera szczątki kobiety. Torba wygląda dokładnie tak jak była opisana w aktach. Znajdowała się dokładnie w miejscu wskazanym w aktach i podczas wizji lokalnej. Torba jest obciążona cegłami, metalem, jest też napuchnięta, jakby były w niej gazy. Matka Joanny została poinformowana, załatwiliśmy jej psychologa. Powiedziała, że to najlepszy prezent, jaki mogła otrzymać na Dzień Matki – mówi w rozmowie z Faktem Janusz Szostak.
Marcel Korkuś, który dokonał odkrycia przyznał, że akcja nie była łatwa ze względu na duże zamulenie jeziora.
– Ten akwen nie należy do łatwych. Momentami widoczność była praktycznie zerowa. Posiadam nagrania, które pokazują jak to wyglądało – mówi nurek.
Na miejscu pracuje policja pod nadzorem prokuratora. – Kilka tygodni temu skontaktował się z nami prezes fundacji „Na tropie” i poinformował nas o tym, że na jeziorze Dywickim będzie prowadził akcję poszukiwawczą zaginionej przed 24 laty młodej kobiety. Dziś z samego rana otrzymaliśmy informację, że w jeziorze w odległości około 40 metrów od brzegu, na głębokości około 3 metrów został znaleziony pakunek, w którym mogą znajdować się ludzkie szczątki. Na razie nie został on jeszcze wydobyty z wody – mówi Faktowi podkom. Rafał Prokopczyk, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie.
W akcji wydobycia pakunku bierze udział grupa dochodzeniowo-śledcza pod nadzorem prokuratora, a także płetwonurkowie z Komendy Wojewódzkiej Państwowej straży pożarnej w Olsztynie. Na miejscu jest też Komendant Miejski Policji w Olsztynie.
Po wyłowieniu szczątki zostaną zabezpieczone i przekazane do dalszych badań laboratoryjnych, aby ustalić DNA ofiary.
1
2
3
4
5
6
7
Źródło: fakt.pl