Polska

Sławno: Kobieta zmarła przed szpitalem. Rodzina uważa, że nie udzielono jej pomocy

Chociaż przykra sytuacja przed szpitalem w Sławnie miała miejsce 29 marca, to dopiero teraz media nagłośniły sprawę. Na jaw wyszło o wiele więcej szczegółów dotyczących śmierci 62-letniej (niektóre media podają, że 63-letniej) kobiety. Zdarzenie dokładnie opisali dziennikarze z Głosu Pomorza. Pani Janina miała zasłabnąć na schodach i zacząć tracić przytomność. Rodzina błagała sanitariuszy o pomoc, jednak nie wpuszczono ich do środka z powodu zagrożenia epidemicznego. Jeden z lekarzy miał również nie zareagować na krzyki i prośby.

Córka pani Janiny, zmarłej 62-latki, postanowiła złożyć oficjalną skargę do szpitala, a także zgłosić sprawę do prokuratury. Dyrektor placówki się tłumaczy, a pikanterii dodaje fakt, że lekarz, który miał nie udzielić pomocy kobiecie, został już wcześniej zawieszony w innym szpitalu za wulgarne zachowanie.

Kobieta niestety zmarła, nie doczekawszy się pomocy

Magdalena i Maria, córki zmarłej pani Janiny, szczegółowo opisały sprawę w rozmowie z portalem Głos Pomorza. Tamtego feralnego dnia, 29 marca, 62-latka miała źle się czuć. Wraz ze szwagrem udała się do lekarza rodzinnego, gdzie zdiagnozowano zbyt wysoki poziom cukru. Lekarz zdecydował o wypisaniu elektronicznego skierowania na oddział wewnętrzny w celu uregulowania poziomu cukru i dobrania leków.

Mężczyzna towarzyszący pani Janinie zdecydował, że nie będzie wzywał karetki, a transport własnym samochodem będzie zwyczajnie szybszy. Pod szpitalem pojawiły się też obie córki zmarłej. Mąż pani Marii prowadził ją w kierunku drzwi na oddział wewnętrzny. Nagle na schodach 62-latka zaczęła słabnąć, nie była w stanie iść, w końcu zaczęła tracić przytomność. Jedna z córek miała dwa razy informować pielęgniarkę o tym, co dzieje się z mamą.

Pielęgniarka, jak mówi pani Maria, stwierdziła, że nic nie poradzi i kazała dzwonić pod numery telefonów podane na kartce. Gdy córka 62-latki podjęła rozmowę z lekarzem, ten miał powiedzieć, że nie zejdzie, bo trwa dezynfekcja po wizycie pacjenta z koronawirusem. Całą sytuację miał obserwować z okna.

Córka relacjonuje, że lekarz miał pojawić się przy kobiecie dopiero po około 20 minutach i miał nie próbować jej ratować. Zaznacza też, że 62-latka miała robiony test na koronawirusa, a wynik był negatywny. Rodzina ma nadzieję, że lekarz poniesie stosowne konsekwencje.

Mało tego, ten sam lekarz został zawieszony w szpitalu w Słupsku, gdzie pracował m.in. na SOR. Miał zachowywać się bardzo wulgarnie, a konsekwencje zostały wyciągnięte, dopiero kiedy zainteresowały się nim media. Nie ma jednak przeciwwskazań, aby pracował w innych placówkach, ponieważ nadal ma prawo do wykonywania zawodu.

Tomasz Walasek, dyrektor Szpitala w Sławnie, postanowił wyjaśnić sprawę w rozmowie z Głosem Pomorza. Poinformował, że złe samopoczucie 62-latki utrzymywało się przez 3 ostatnie dni. 29 marca rzeczywiście poziom cukru był kilkukrotnie ponad normę. Kobieta miała umrzeć w ciągu zaledwie kilkunastu minut. Twierdzi, że może gdyby została przywieziona karetką, to pomoc zostałaby udzielona szybciej.

Dyrektor twierdzi także, że w jego ocenie nie doszło do zaniedbania. Rozmawiał z lekarzem i pielęgniarką, a także z lekarzem rodzinnym, który wystawiał skierowanie. Wyjaśnia, że rodzina podaje, że czekała na pomoc 20 min, gdzie po wyjaśnieniach personelu mogło być to 10-12 min. Medyk miał od razu przebrać się i zejść na dół kiedy tylko dostał od pielęgniarki informację o słabnącej kobiecie na schodach.

Rodzina zaznaczyła także, że lekarz miał nie kwapić się z pomocą z obawy przed zakażeniem. Dyrektor Walasek tłumaczy, że medyk już wcześniej ciężko przeszedł COVID-19 i nie wie, czy córka przekazała stosowną informację o negatywnym wyniku 62-latki. Teraz woli czekać na orzeczenie prokuratury, która ma szczegółowo przeanalizować sprawę.

Źródło: goniec.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close