Historia kota, który na wiele dni utknął w rurze ciepłowniczej w Rzeszowie, poruszyła miliony Polaków. Ostatecznie udało się go uratować. Jednak „Rurek”, bo takie imię mu nadano po głośnej akcji, odszedł we wtorek. Kot zachorował na panleukopenię.
O kocie, który utknął w rurze ciepłowniczej w Rzeszowie, zrobiło się głośno pod koniec października. W akcję zaangażowali się pracownicy schroniska, rzeszowskiego magistratu, Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej i strażacy. Utrudniał ją fakt, że niemożliwym było rozcięcie rury, bo pozbawiłoby to ciepłej wody i ogrzewania 75 proc. mieszkańców stolicy Podkarpacia.
Podczas gdy część mieszkańców pogodziła się z tym, że kota nie uda się uratować, na początku listopada władze miasta przekazały dobre wieści. Strażacy utworzyli specjalny korytarz w rurze, za sprawą której czworonóg opuścił swoje „więzienie”. Na tym jednak koniec dobrych wieści.
Rurek nie żyje. O tej akcji słyszał niemal cały kraj
W środowy poranek fundacja Felineus poinformowała, że „Rurek”, bo takie imię otrzymał kot, nie żyje. Zwierzę trafiło pod opiekę fundacji po opisywanej wyżej akcji. Pierwsze dni spędził w kocim szpitalu, by 5 listopada trafić do domu tymczasowego. W nim przebywał do 18 listopada, po czym znalazł nowego właściciela.
Dramat rozpoczął się 20 listopada. „Rurek zachorował na panleukopenię. Podejrzewamy, że był jej nosicielem. To było coś, czego baliśmy się najbardziej, bo wiedzieliśmy, że jego organizm może nie wygrać z tym wirusem, mimo tego, że od początku zabezpieczony był surowicą od kota ozdrowieńca” – poinformowała w mediach społecznościowych fundacja Felineus.
Fundacja pokryła wszystkie koszty leczenia „Rurka”, ale lekarze nie byli w stanie nic zrobić. Sympatyczny kot odszedł we wtorek, 30 listopada.
„Prosimy nie oskarżajcie nikogo o jego śmierć – zwłaszcza lecznicy, która tak naprawdę zrobiła dla niego najwięcej. Od początku byliśmy z nim – my i oni. I tak pozostało do końca” – dodała fundacja.
Źródło: wp.pl