Do tego tragicznego wypadku doszło w październiku 2020 roku w Gilowicach na ul. Zakopiańskiej. Ciężarna Gosia (36 l.) szła z córeczką ulicą Zakopiańską. W pewnym momencie uderzyło w nie auto prowadzone przez 68-letniego lekarza. To wszystko wydarzyło się na oczach pana Andrzeja, męża Gosi. Jego córka i żona nie przeżyły wypadku. 36-latka zginęła na miejscu, trzylatka kilka dni później w szpitalu. Czemu doszło do tragedii? Wiemy, jak tłumaczy się jej sprawca.
Wypadek w Gilowicach miał miejsce w czwartek, 22 października, po godz. 15:00 na ul. Zakopiańskiej. Ciężarna Gosia (36 l.), jej córeczka Laura (3 l.) i pan Andrzej mieli się udać do sąsiadów na kawę. Kiedy wyszli na ulicę, 36-letnią kobietę i jej córeczkę potrąciło rozpędzone auto prowadzone przez 68-letniego lekarza. – Widziałem jak leciał. Impet uderzenia był taki duży, że leciały w powietrzu jak kukły paręnaście metrów, a za chwile ich już po prostu nie było – opowiada pan Andrzej, który widział wszystko na własne oczy. Niestety, w wyniku wypadku zginęła na miejscu jego żona Małgorzata. Córeczka trafiła w stanie ciężkim do szpitala. Po kilku dniach przyszła jednak najgorsza z wiadomości. Laura również nie przeżyła wypadku. – Nie pojmuję, jak można jechać rowem melioracyjnym ponad 25 metrów i nie hamować, nie widzieć osoby przed sobą. Laurka miała przecież na sobie różowy polar. On uderzył z pełnym impetem. Auto mknęło w powietrzu, taranowało wszystko przed sobą. To wyglądało tak, że on chce je zabić z czystą krwią i premedytacją, po prostu zabić – uważa pan Andrzej.
Prokuratura oskarżyła kierującego o spowodowanie śmiertelnego wypadku. Grozi mu za to od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. W maju do sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie. Pierwsza rozprawa odbyła się w czerwcu. Bliscy chcą, żeby Krzysztof S., 68-letni lekarz, sprawca wypadku, dostał najwyższy wyrok. Tymczasem prawnik sprawcy wypadku chce roku w zawieszeniu na 3 lata oraz po 5 tysięcy odszkodowania. Wiemy, jaka jest linia obrony 68-latka. – Broni się tym, że ma cukrzycę i. spadł mu cukier. U diabetologia nie był dwa lata, sam wypisywał sobie recepty. Ale przyjął taka linie obrony – mówi rodzina. Dla bliskich Gosi i Laury tłumaczenia sprawcy (mówił również, że chciał na drodze wyminąć psa) oraz zaproponowana przez niego samego kara to skandal.
Źródło: se.pl