26 kwietnia 1945 roku w dziejach Szczecina zaczął się nowy rozdział. Wówczas miasto było morzem ruin. Nieliczni mieszkańcy chowali się przed zdobywcami. Jak wyglądały ostatnie dni przed zajęciem miasta?
Musimy cofnąć się do 22 marca 1945 roku, wówczas Szczecin został ogłoszony twierdzą. Pierwszym komendantem został generał Werner Hühner, dotychczasowy dowódca garnizonu. 19 kwietnia zastąpił go dotychczasowy dowódca 563 Dywizji Grenadierów Ludowych, generał major Ferdinand Brühl.
Do obrony miasta wyznaczono Dywizję Forteczną Stettin, w składzie 16 tys. żołnierzy. XXXII Korpus Armijny, któremu podlegała twierdza, rozlokował w mieście kilka innych jednostek, m.in. odziały saperów i dwa pułki organizacji Todt (Organization Todt – paramilitarna organizacja zajmująca się budową obiektów wojskowych). Miasto przygotowywało się do obrony. Ziemne umocnienia powstały na Wzgórzach Warszewskich. Na Jasnych Błoniach urządzono pas startowy dla samolotów. Jednocześnie zbędna ludność cywilna była ewakuowana z miasta. Na początku kwietnia w Szczecinie przebywa już tylko 10 tys. cywilów, niezbędnych do obsługi portu i infrastruktury komunalnej.
Po drugiej stronie frontu pozycje zajmowały armie 2 Frontu Białoruskiego, marszałka Konstantego Rokossowskiego, które w marcu i na początku kwietnia walczyły na Pomorzu Gdańskim. Zajęły one miejsce wojsk marszałka Żukowa, który zajął pozycje bardziej na południe.
– Do 15 kwietnia dyslokacja nad Odrę wojsk Rokossowskiego została zakończona. Tylko jedna z jego armii została na miejscu, by blokować Niemców na Półwyspie Helskim – mówi Michał Rembas, historyk regionalista. – Rozlokowanie jednostek sowieckich było następujące: na północy, od Stepnicy i Dąbia aż do Daleszewa stanęła się 65. Armia. Jak się później okaże, odegra ona decydującą rolę w bitwie o Szczecin. Na południe od niej, w rejonie Gryfina rozlokowana była 70. Armia, a w okolicach Widuchowej stała 49. Armia.
A więc naprzód przez Odrę!
20 kwietnia rozpoczęła się decydująca operacja. O godzinie 6.30 salwy katiusz rozpoczęły nawałę ogniową. W tej samej chwili pierwsza fala desantu ruszyła przez rzekę. Ogień strzelającej zza Regalicy sowieckiej artylerii był bardo silny – na każdy kilometr frontu natarcia przypadało 238 luf.
Artyleria niemiecka dość szybko otworzyła ogień na Międzyodrze i groblę autostrady, bowiem dowódcy niemieccy sądzili, że Sowieci przystąpili do forsowania Regalicy. Jednak ostrzał okazał się nieskuteczny. Zaskoczeni Niemcy strzelali po ciemku, nie wiedząc, że sowieckie oddziały ulokowane były już pod ich samym nosem. Dowódcy sowieccy też na wszelki wypadek wycofali wojsko z grobli i stumetrowych pasów po jej obu stronach. Po około 20-30 minutach pierwsza fala desantu była już na zachodnim brzegu i to bez większych strat, po czym wioślarze wrócili po resztę wojska.
W ciągu dnia 65. Armia usadowiła się na lewym brzegu, lecz opanowany przyczółek jest mały: długi na zaledwie 3 km, głęboki na 1,5 km. Zadanie postawione Armii nie zostało zrealizowane – według planu jeszcze pierwszego dnia natarcia wojska Batowa miały zdobyć Przecław, Smolęcin i Barnisław. Lecz w porównaniu z sąsiednimi armiami forsującymi Odrę i tak Batow może mówić o sukcesie – zarówno 70. jak i 49. Armia w trakcie całego dnia walk praktycznie nie ruszyły się z miejsca. Niepowodzenie sąsiadów sprawia, że siły Batowa na przyczółku mają odsłonięte lewe skrzydło. Mimo to, wieczorem 21 kwietnia przyczółek sowiecki ma 9 km szerokości i 3 km głębokości.
Zyski terenowe drugiego dnia natarcia były niewielkie, ale Batow ma powody do zadowolenia – w ciągu dnia udało się mu przerzucić za Odrę 26 batalionów (około 13 tys. żołnierzy). Niemcy przeprowadzają, bezskuteczne jak się okazuje, kontrataki. 22 kwietnia żołnierze 65. Armii uchwycili mocno przyczółek. Dzień później, po sukcesie sąsiedniej 70 Armii, która sforsowała Odrę i na lewym brzegu rzeki zdobyła miasteczko Gartz, mają zabezpieczone lewe skrzydło. Tego dnia dowództwo niemieckie podejmuje decyzje o odwrocie. Generał Hasso von Manteuffel, dowodzący 3. Armią Pancerną decyduje się na odwrót, na linię rzeki Randow. W nocy z 24 na 25 kwietnia Niemcy opuszczają pozycje na południe od Szczecina i wycofują się na zachód.
Przełom
Tymczasem 25 kwietnia sowiecki przyczółek ma 15 km długości, jego głębokość dochodzi do 6 km. Armia zdołała przerzucić za Odrę całość sił, w tym jednostki pancerne. Rankiem 25 kwietnia po mostach na odcinku Batowa przeprawia się 108. Korpus Strzelecki, stacjonującej w rejonie Dąbia 2. Armii Uderzeniowej. O godz. 11, po 35-minutowym przygotowaniu artyleryjskim rusza generalne natarcie.
Walczące na południe od Szczecina wojska Batowa opanowały Smolęcin i Pomellen, Karwowo i Barnisław. O 12.30 generał wprowadza do walki 1. Doński Gwardyjski Korpus Pancerny. Sowieci posuwają się szybko naprzód, bo natarcie po części trafia w próżnię – poprzedniej nocy Niemcy wycofali się kilkanaście kilometrów na zachód, na linię rzeki Randow. Na przedpolu pozostawili tylko oddziały osłonowe.
– Oskrzydlony od południa i zachodu Szczecin stracił już wszelkie znaczenie strategiczne zarówno dla Sowietów, jak i Niemców – tłumaczy Michał Rembas. – Ci pierwsi nie spieszą się go zdobywać, drudzy już nie chcą go bronić.
Dowództwo walczącej w rejonie Szczecina Grupy Armii „Weichsel” uchyla status twierdzy dla Szczecina i zarządza ewakuację miasta. Wraz z zapadnięciem ciemności 25 kwietnia wszystkie stacjonujące w Szczecinie jednostki mają go opuścić. Żołnierze i cywile uciekają drogami na Police i Tanowo, a potem w kierują się w stronę Ueckermünde. Część uciekinierów podąża w kierunku Pasewalku i Anklam.
Około stu tramwajów dojeżdża do obecnego toru kolarskiego przy al. Wojska Polskiego, gdzie niegdyś kończyła się linia tramwajowa i tu zostają porzucone. Ich pasażerowie dalej idą już pieszo. Z miasta uciekł nadburmistrz Faber, jeszcze wcześniej miasto opuścił gauleiter Schwede- Coburg. W ciągu dnia i w nocy z 25 na 26 kwietnia Niemcy wysadzają w powietrze resztę szczecińskich mostów i urządzenia portowe. Na osadzonym na dnie lotniskowcu „Graf Zeppelin” marynarze odpalają ładunki wybuchowe, by sprawna jednostka nie wpadła w ręce Rosjan.
Wieczorem w stronę Szczecina posuwa się od południa 193. Dywizja Strzelecka gen. Skorobogatkina – zajmuje Ustowo oraz Pomorzany. Rosjanie z powodzeniem kontynuują rozpoczęte poprzedniego dnia natarcie. By nie pozwolić okrzepnąć obronie niemieckiej na rzece Randow, pościg jest prowadzony nawet w nocy. 17. Gwardyjska Brygada Pancerna podczas rajdu na tyłach wojsk niemieckich opanowała Löcknitz i Glasow 1. Gwardyjska Brygada Strzelców Zmotoryzowanych przeprawiła się przez rzekę Randow w rejonie Krackow. Oddziały sowieckie forsują na szerokim froncie Randow i posuwają się na zachód. Działająca na prawym skrzydle armii Batowa 193. Dywizja Strzelecka zostaje z tyłu. W nocy z 25 na 26 kwietnia jej żołnierze opanowali Gumieńce. W mieście słychać wybuchy, wycofujące się oddziały niemieckie wysadzają ocalałe jeszcze mosty, dźwigi i inne ważne obiekty. 26 kwietnia do generała Skorobogatkina zgłasza się grupa cywilów z białymi flagami i informuje, że wojska niemieckie wycofały się. Ale dywizja nie wkracza do centrum miasta, bo zadanie jego opanowania dostaje 2. Armia Uderzeniowa. W mieście nie ma już niemieckich oddziałów. Ponieważ drogi na zachód są odcięte, resztki ludności i wojska uciekają z miasta drogą przez Głębokie i Tanowo. Do południa Sowieci zajmują całe miasto.
Tylko w kilku miejscach dochodzi do wymiany strzałów z niemieckimi maruderami. Rankiem, tego samego dnia 321. Dywizja Strzeleckiej z 2. Armii Uderzeniowej na północ od Szczecina sforsowała Odrę i zajęła Police.
Obalamy mity
Na temat bitwy o Szczecin do tej pory krąży kilka mitów.
– Pierwszy z nich głosi, że Szczecin był zdobywany w ciężkich walkach – opowiada pan Michał. – To prawda, ale tylko w odniesieniu do prawobrzeżnej części miasta, gdzie rzeczywiście walki o Dąbie były bardzo zażarte. Zaś w lewobrzeżnym Szczecinie nie było żadnych większych walk. Być może doszło do kilku małych potyczek z maruderami i wyrostkami z Hitlerjugend i to wszystko.
W kwietniowych walkach pod Szczecinem walczyły doborowe jednostki niemieckie, dowodzone po mistrzowsku – to kolejny mit przewijający się w literaturze wojskowej okresu PRL-u. To nieprawda – obok kilku sprawdzonych, lecz nadwerężonych w bojach jednostek, jak 28 DG SS Wallonien, pod Szczecinem walczyła zbieranina pospiesznie kleconych jednostek policji, marynarzy i różnych służb tyłowych, praktycznie bez doświadczenia i o niewielkich walorach bojowych. Za szumnymi nazwami dywizji, pułków, grup bojowych nie kryła się realna siła. Morale wojsk niemieckich w ostatnich dniach wojny często było mocno nadwerężone.
Kolejny mit głosi, że Szczecin był potężnie ufortyfikowaną twierdzą. To również nieprawda. Fortyfikacje polowe na przedpolach miasta budowano prawie w ostatniej chwili i nie stanowiły one większej przeszkody dla nacierających Rosjan. W samym mieście było trochę barykad.
Straty
Trudno oszacować straty, które podczas drugiej fazy bitwy poniosły obie strony. Na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie leżą szczątki 1787 żołnierzy sowieckich, ekshumowanych z okolic Siadła Górnego, Moczył, Pargowa, Kurowa i Kołbaskowa. Można uznać, że w toku kwietniowych walk zginęło jeszcze co najmniej drugie tyle żołnierzy sowieckich – wiele ciał zabrała Odra, część poległych pozostała zapewne gdzieś w mokradłach i kanałach Międzyodrza. Biorąc po uwagę przewagę ogniową Sowietów i dominację ich lotnictwa, zapewne straty niemieckie były zbliżone lub tylko nieco mniejsze.
Źródło: naszemiasto.pl