Zaczynałem 16 lat temu od dwóch pszczelich rodzin, a dziś mam ich 50 – opowiada pszczelarz z powołania Jarosław Gerczak (30 l.) z Prudnika (woj. opolskie). Pokazał Faktowi, jak wygląda przygotowanie pszczół do pory jesienno-zimowej oraz wyjaśnił, co każdy z nas może zrobić, by tych pożytecznych owadów było więcej.
Pan Jarosław od małego kochał wszelkie żyjątka. Od kur i psów, przez tarantule i ptaszniki, aż po dzikie zwierzęta, które ratował po wypadkach drogowych czy wypadnięciu z gniazd.
W pszczołach na poważnie zakochał się w gimnazjum, gdy rodzice wysłali go… po miód.
– Pan Kazimierz, lokalny sprzedawca był akurat w trakcie wybierania miodu, latały pszczoły i namawiał mnie, abym podszedł, ale się bałem. Kupiłem miód i poszedłem do domu – opowiada pszczelarz.
Możesz pomóc pszczołom
Pszczele harce jednak spędzały mu sen z powiek, więc wrócił następnego dnia, a już niedługo potem miał swoje ule i stał się pszczelim aktywistą. Obecnie oprócz uli, gdzie owady mogą spełniać swoje powołanie, czyli pracować, wysiewa kwietne łąki oraz cebulki krokusów, które pszczoły wręcz uwielbiają. Zachęca wszystkich, by również to robili, zwłaszcza w miastach.
– Teraz przygotowujemy pszczółki do zimy i od tego, jak to zrobimy, zależy, ile będzie miodu w przyszłym roku. Podaję im pokarm z witaminami, który wystarczy do kwietnia. Pszczoły będą go sobie pobierały z tzw. podkarmiaczki – wyjaśnia pszczelarz.
Kupuj miód od pszczelarza!
Potem mieszkańcy uli odwdzięczą się miodem, który jest pyszny również dlatego, że pszczoły są zrelaksowane. A to za sprawą dymiącego próchna, które 30-latek wpuszcza do ula.
– A jeśli kupujecie miody od lokalnych pszczelarzy, również ratujecie pszczoły, bo my zapewniamy im pracę, dla której żyją – podkreśla pan Jarosław.
Źródło: fakt.pl