Polska

Przez kogo zginęła Lilianka? Ruszył proces ws. śmierci niemowlęcia przygniecionego przez drzewo

Do tej strasznej tragedii doszło 2 lata temu. Na młodą mamę Olgę W. (31 l.) i jej półroczną córeczkę Liliankę runął wielki konar drzewa. Dziewczynka zmarła w szpitalu, a ciężko ranna pani Olga kilka tygodni była w śpiączce. Teraz sąd zadecyduje, czy pracownicy Zarządu Zieleni są odpowiedzialni za śmierć dziecka i kalectwo matki.

To miał być zwykły spacer. Pani Olga wraz ze swoim partnerem i malutką córeczką wybrali się do parku Praskiego. Kobieta siadła na ławce, obok stał wózek z Lilianką. Mężczyzna odszedł na chwilę, żeby zapalić. Wtedy wydarzyła się tragedia. Z rosnącego obok drzewa oderwał się olbrzymi konar i z wielką siłą uderzył w wózek i matkę.

Lilianka po trzech dniach zmarła w szpitalu. Jej matka do dziś zmaga się nie tylko ze śmiercią córki, ale i z własnym kalectwem.

– Olga ma sztuczne kręgi szyjne i lędźwiowe. To cud, że żyje – mówi Bernadeta Maszkiewicz (77 l.), babcia pani Olgi. Matka nie zdążyła się nawet pożegnać z córeczką, leżała wtedy w śpiączce.

– Nawet dziś nie jest w stanie wyjść na ulicę, bo tam są rodzice z dziećmi. Przez te dwa lata psycholog nie pozwolił jej pojechać na grób dziecka – dodaje pani Bernadeta

Właśnie rozpoczął się proces. Oskarżeni to były dyrektor i dwie urzędniczki Zarządu Zieleni. Będą odpowiadać za zaniedbania, w wyniku których doszło do tragedii.

Zarzuty dla pracowników ZZM

Wszyscy oskarżeni, czyli specjalistki ds. ogrodnictwa stołecznego Zarządu Zieleni Miejskiej oraz były dyrektor ZZM, stawili się na rozprawie wraz z pełnomocnikami. Obok prokuratora miejsce zajęła oskarżycielka posiłkowa, 31-letnia Olga W. Kobietę i jej partnera reprezentował radca prawny.

Prokurator odczytała akt oskarżenia. Celinie Ch. śledczy zarzucają, że będąc inspektorem, a następnie głównym specjalistą ds. ogrodnictwa w ZZM „jako funkcjonariusz publiczny, pomimo ciążącego na niej obowiązku (…) nieumyślnie niedopełniała obowiązków poprzez brak właściwego nadzoru nad powierzonymi terenami”. Celina Ch. miała tym samym „stworzyć stan niebezpieczeństwa dla osób odwiedzających Park Praski”, bo w czasie, gdy teren ten podlegał jej nadzorowi (od października 2017 do sierpnia 2018 roku) nie wykryto, że pień klonu pospolitego jest zainfekowany żagwią łuskowatą.

Właśnie to drzewo runęło na Olgę W. i jej rodzinę. Prokuratura zrzuca Celinie Ch., że to jej niekompetencja pośrednio doprowadziła do śmierci 6-miesięcznej Liliany, a także spowodowała ciężki uszczerbek na zdrowiu Olgi W., w tym m.in. złamania kręgów szyjnych, piersiowych, mostka, kości potylicznej. Kobieta do dziś porusza się o kulach. W wyniku zaniedbań urzędniczki obrażenia odniósł także partner Olgi W.

Podobną treść mają zarzuty, jakimi obciążona jest Agata M., od 2017 roku zatrudniona na stanowisku starszego specjalisty do spraw ogrodnictwa w ZZM.

Umyślne działanie prokuratura zarzuca Markowi M., byłemu dyrektorowi stołecznego ZZM. Z aktu oskarżenia wynika, że M. umyślnie nie dopełniał swoich obowiązków m.in. w ten sposób, że źle opracował wewnętrzną organizację oraz podział zadań pomiędzy poszczególne komórki organizacyjne, „niewłaściwie sprawował nadzór i nie zlecił działań mających na celu ocenę drzew”, co skutkowało „znacznym obniżeniem bezpieczeństwa użytkowników” Parku Praskiego, zignorował też sygnały pracowników, którzy informowali, że jest ich za mało, by sprawować należyty nadzór nad drzewostanem.

Oskarżeni nie przyznają się do winy

Podczas wtorkowej rozprawy żadne z oskarżonych nie przyznało się do winy. Agata M. jako jedyna zdecydowała się złożyć wyjaśnienia i odpowiadać na pytania stron. Kobieta przez blisko dwie godziny opisywała swoją pracę w ZZM.

– Zielenią miejską zajmowałam się kilkanaście lat, wcześniej w dziale zieleni Zarządu Oczyszczania Miasta – powiedziała M., zaznaczając, że takie stanowisko zawdzięcza m.in. wykształceniu kierunkowemu, czyli dyplomowi z wydziału ogrodnictwa i architektury krajobrazu Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Podkreślała, że brała udział w licznych szkoleniach, a jej praca „zawsze była oceniana pozytywnie”, czego wyrazem miały być m.in. premie.

– Zajmowałam się zielenią przyuliczną na terenie różnych stołecznych dzielnic. Moja praca polegała na dbaniu i utrzymaniu zieleni, to była główna część mojej pracy. Oceniałam potrzeby zieleni, zlecałam prace firmom podwykonawczym, brałam udział w oględzinach drzew i składałam też wnioski o wycinkę. W 2017 roku w wyniku przejęcia części ZOM zostałam pracownikiem ZZM – wyjaśniła.

„Byliśmy obciążeni obowiązkami”

Agata M. podkreśliła, że w ZOM pracowała „głównie w terenie”, miała możliwość spotykania się z lokalną społecznością, analizowania pomysłów mieszkańców. Z wyjaśnień oskarżonej wynika, że w ZZM sytuacja wyglądała nieco inaczej. Agacie M. i Celinie Ch. powierzono do nadzoru zieleń przyuliczną z terenu Pragi Północ, Targówka oraz Parku Praskiego. Według M. mogło to być nawet 10 tysięcy drzew. – Informowaliśmy, że jesteśmy obciążeni obowiązkami i w tym składzie nie jesteśmy w stanie w wystarczający sposób dokonywać oceny drzew – powiedziała.

Przedstawiła sądowi także wydruk wiadomości e-mail, którą w lutym 2018 roku przesłała do dyrekcji ZZM.

– Nie mogliśmy odłożyć swoich zadań bieżących i zająć się przeglądem drzew, trzeba to było robić równolegle. Dostaliśmy wytyczne, ile godzin w miesiącu możemy poświęcić drzewom. W mailu od kierownika działu koordynacji ogrodniczej było napisane, że mogą to być maksymalnie 2 dni w tygodniu po 4 godziny, po 15 minut na szczegółowy przegląd jednego drzewa. Trzeba było odnaleźć drzewo na mapie, sprawdzić stopień pochylenia, suchość konarów, ewentualne ubytki, ostukać drzewo młotkiem, żeby ocenić, czy nie ma rozkładu, którego nie widać z zewnątrz. Sprawdzić, czy nie ma szkodników albo pasożytów. Wszystkie te czynności zabierały czas, to było nierealne – wyjaśniła oskarżona. Według jej obliczeń, stosując się do wytycznych kierownictwa, zespół mógł miesięcznie przyjrzeć się około 100-130 drzewom.

Oskarżona powiedziała przed sądem, że „przejmując Park Praski” nie dostała szczegółowej inwentaryzacji i „nie wie, czy coś takiego w ogóle istniało”. Nie instruowano jej, jak często należy dokonać przeglądu każdego drzewa i które drzewa w Parku Praskim wymagają pilnej interwencji.

Agata M. przyznała, że trudności w jej pracy wynikały nie tylko ze zbyt skromnej obsady kadrowej.

– Nie mogłam zaobserwować długotrwałych procesów w parku, bo to wymaga lat. Zapoznawałam się z nim jesienią i zimą, gdy wielu zmian na drzewach po prostu nie widać. Grzyby rozmnażają się i pojawiają najczęściej wiosną. A po zimie w pierwszej kolejności zajmujemy się zawsze zielenią przyuliczną, bo ze względu na sól drogową używaną podczas oblodzenia, a także ze względu na duży ruch, te drzewa są bardziej narażone i słabsze – tłumaczyła.

Drzewo nie wzbudziło podejrzeń

Agata M. powiedziała przed sądem, że klon pospolity, który pozbawił życia 6-miesięczną Lilianę, nie wzbudził jej podejrzeń podczas „przeglądu ogólnego jesienią 2017 roku”. Drzewo było poddane kontroli dwa lata wcześniej. Kobieta dodała też, że nawet, gdyby zauważyła owocnik żagwi łuskowatej, drzewo nie zostałoby oznaczone do wycinki.

– Nie każde występowanie owocnika kwalifikuje drzewo do wycinki, a w zabytkowym parku nie wycina się drzew ot tak. Żeby w ogóle tam coś przyciąć, trzeba mieć zgodę konserwatora zabytków. Nawet na cięcia pielęgnacyjne – tłumaczyła.

Oskarżona przyznała, że w 2018 roku, gdy pracowała w ZZM, zostało wyciętych 27 drzew. Większość z nich – jak twierdzi – była wycięta na podstawie wniosku złożonego w 2013 roku.

Były dyrektor ZZM, chociaż odmówił składania wyjaśnień na sali rozpraw, potwierdził treść wyjaśnień z ubiegłego roku. Zapewniał w nich, że sprawował uczciwy nadzór nad pracownikami, planował rozwijać obsadę kadrową i polepszać stan drzewostanu m.in. w Parku Praskim.

Kolejna rozprawa została zaplanowana na 23 października 2020 roku. Zostaną wtedy przesłuchani m.in. pokrzywdzeni Olga W. oraz jej partner, ojciec tragicznie zmarłej dziewczynki.

1


W 2018 r. niemowlę zostało przygniecione przez drzewo w Parku Praskim

2


Rodzice małej Lilianki do dziś nie mogą pogodzić się z jej śmiercią

3


W sądzie zjawili się wszyscy oskarżeni

4


Oskarżeni nie przyznają się do winy

5


Kolejna rozprawa odbędzie się za dwa miesiące

6


Babcia Lilianki nie może przestać myśleć o wnuczce

Źródło: fakt.pl

Helena

Leave a Comment

Najnowsze posty

Obowiązkowa w każdym domu. Minister podpisał rozporządzenie

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) wprowadziło nowe regulacje, które nakładają obowiązek montażu autonomicznych czujek…

3 dni temu

Masowe zatrucie chlorem na basenie w Ustce. Kolejne dziecko trafiło do szpitala

Tragiczne wieści po zatruciu chlorem ośmiorga dzieci na basenie w Ustce. Eska informuje, że kolejny…

3 dni temu

Wszystko jest już jasne. Prawda o małżeństwie Jarusia z „Chłopaków do wzięcia” wyszła na jaw

Miłosne perypetie Jarusia z “Chłopaków do wzięcia” są bardzo przewrotne. Uczestnik kultowego programu najpierw długo…

3 dni temu

Krzysztof Ibisz zdradził płeć dziecka. Nie kryje radości. „Czekałem całe życie”

Krzysztof Ibisz postanowił podzielić się z fanami kilkoma ważnymi nowinami. Prezenter przy okazji zdradził płeć…

3 dni temu

Zostawił rodzinę, wyjechał do Moskwy. Ivan Komarenko szokuje zdjęciami

Wokół Ivana Komarenko w ostatnich latach narasta coraz więcej kontrowersji. Muzyk najpierw sprzeciwiał się szczepieniom…

3 dni temu

Odszedł Jerzy Majchrzak. Nie doczekał wyjaśnienia śmierci syna

Podobnie jak żona nie doczekał ukarania winnych śmierci ich syna Piotra, najmłodszej ofiary stanu wojennego…

3 dni temu