Tragiczna burza na Giewoncie pociągnęła za sobą życie dwóch kobiet i dwojga dzieci. Rannych zostało ponad 150 osób. Wśród poszkodowanych jest ksiądz Jerzy Kozłowski, wikariusz dzierżoniowskiej parafii. – Prosiłem Boga, żeby mnie zabrał, ból był tak ogromny – wyznał dziennikarzom „Interwencji” duchowny. Ksiądz, który w dramatycznych chwilach rozgrzeszał ludzi, przeżył aż trzy uderzenia piorunów.
To był horror. Burza, która 22 sierpnia nawiedziła Tatry, przyniosła tragiczne skutki. To, co się działo na górskim szczycie, mrozi krew w żyłach. Osoby, które przeżyły koszmar na Giewoncie, mówią o piekle, którego doświadczyli. – Porozrywane części ciała, spalenie ciał [od piorunu – przyp. red.], straszne obrażenia, dużo krwi – opisywał w rozmowie z dziennikarzem Onetu jeden ze świadków tragedii.
Niszczycielski żywioł pociągnął za sobą cztery istnienia. Śmierć na miejscu poniosła 46-latka z Lubelszczyzny, 24-latka z Dolnego Śląska oraz dwoje dzieci – dziewczynka (†10 l.) z Mazowsza i chłopiec (†10 l.) z Małopolski. Po słowackiej stronie od pioruna zginął także czeski turysta. Rannych zostało ponad 150 osób.
Wśród poszkodowanych jest ksiądz Jerzy Kozłowski, wikariusz dzierżoniowskiej parafii. Duchowny przebywa w zakopiańskim szpitalu. Jego stan jest stabilny. Kapłan w wyniku porażenia piorunami miał niewładne obie nogi i prawą rękę. Na szczęście, powoli odzyskuje sprawność.
– Ma poranione nogi. Dostał trzy razy piorunem – powiedziała „Gościowi Świdnickiemu” siostra duchownego. – Na zewnątrz widać dość pokaźne rany: limo, zszyty łuk brwiowy i spuchnięta twarz. Cały jest też posiniaczony, a w łopatce ma dziurę – dodała.
Wstrząsająca relacja księdza. „Poczułem ogromny ból przeszywający całe ciało”
Relacja duchownego, w której opisał koszmar na Giewoncie, przeraża. – Nie zapowiadało się w ogóle, że będzie jakaś burza. Gdy byłem już pod krzyżem, to w oddali było słychać grzmoty, od razu bardzo się zaniepokoiłem. Miałem złe przeczucia – powiedział dziennikarzom „Interwencji” ks. Jerzy Kozłowski.
Kiedy uderzył pierwszy piorun, rozpoczął się horror. – Musiało mną rzucić, uderzyłem w skałę. Poczułem ogromny ból przeszywający całe ciało, iskry, nawet nie potrafię tego opisać, jakby rozsadzało mi klatkę piersiową – relacjonował rozmówca „Interwencji”. Z jego prawej nogi spadł but, lewa była niewładna. To jednak nie przeszkodziło księdzu wstać i na głos rozgrzeszać ludzi, którzy byli wokół niego.
Jak tłumaczył dziennikarzom stacji, duchowny podejrzewał, że może być źle i mogą być jacyś umierający. – Zrobiłem to, co do mnie należało – wyjaśnił „Interwencji”.
Kolejne uderzenia piorunu na Giewoncie
Kapłan ponaglał ludzi, by schodzili niżej, bo znów może uderzyć piorun. Udało mu się zejść zaledwie kilka metrów od krzyża, bo – jak przyznał – na więcej nie starczyło mu sił. Wówczas doszło do kolejnego wyładowania. Ksiądz Kozłowski w rozmowie z „Interwencją” porównał uderzenie piorunu do działania respiratora. – Taki skurcz, nic więcej. Nie było bólu – wyjaśniał.
Wikariusz mówił dziennikarzom o tym, że sytuację utrudniał dodatkowo padający deszcz, a na samym szczycie było bardzo zimno. – Wszyscy się trzęśli – podkreślił.
Piorun uderzył po raz trzeci. – Moje morale upadło wtedy zupełnie. Myślałem, że jestem spalony. Prosiłem Boga, żeby mnie zabrał, ból był tak ogromny – przyznał „Interwencji” ks. Kozłowski. – My byliśmy blisko krzyża i przeżyliśmy, a ci co byli dalej, zginęli – dodał.
Kim jest porażony przez piorun ksiądz?
Ks. Jerzy Kozłowski przyjął święcenia kapłańskie w 2015 roku w Świdnicy. Później pracował w parafii pw. św. Michała Archanioła w Mieroszowie. Obecnie jest wikariuszem dzierżoniowskiej parafii. Ksiądz trzykrotnie porażony piorunem podczas tragicznej burzy w Tatrach jest jednym z przewodników Pieszej Pielgrzymki Diecezji Świdnickiej na Jasną Górę.
Tragiczna burza w Tatrach
Gwałtowna burza z piorunami w Tatrach rozpętała się w czwartkowe popołudnie, 22 sierpnia. W wyniku tragicznych zdarzeń zginęły cztery ofiary po polskiej stronie i jedna po słowackiej. Ponad 150 osób zostało rannych. Poszkodowanych przewieziono do okolicznych szpitali na terenie całego województwa. Mają poparzenia oraz urazy głowy.
Naczelnik TOPR wskazał, że na pół godziny przed tragicznymi zdarzeniami w Tatrach były już słyszalne grzmoty. Pomimo to turyści cały czas wchodzili na Giewont. Po uderzeniu pioruna w krzyż na szczycie rozpoczęła się paniczna ucieczka w dół.
Ratownicy górscy zachęcają turystów do korzystania z aplikacji pogodowych, dzięki którym można z dokładnością co do minuty śledzić sytuację pogodową i ewentualne zagrożenia.
Źródło: fakt.pl