Święta Wielkanocne już za kilka dni, dlatego już jakiś czas temu w polskich miastach zaroiło się od tradycyjnych świątecznych jarmarków, na których lady uginają się od rękodzieła i swojskich smakołyków. O ile nigdy produkty te nie były najtańsze, w tym roku wyraźnie widać spowodowany wysoką inflacją wzrost cen, który mocno martwi klientów. W Krakowie na rynku ruch nie ustaje, ale zdarza się, że zainteresowani odchodzą z niczym. Powód tego jest jeden – wszechobecna drożyzna, choć i ta nie odstrasza nieco bardziej odważnych, którzy raz do roku pozwalają sobie na zakupowe szaleństwo.
Krakowski jarmark kusi wspaniałościami
To już ponad tydzień, od kiedy Jarmark Wielkanocny na Rynku Głównym w Krakowie kusi zarówno miejscowych klientów, jak i przybyszów z całej Polski, a nawet i świata. Oko jest na czym zawiesić, bowiem na wystawionych straganach pełno jest oryginalnego rękodzieła, a także wysokiej klasy wyrobów kulinarnych, kuszących smakiem i zapachem.
Co warto zauważyć, produkty nadające się doskonale na świąteczne prezenty i stoły oferują nie tylko kupcy z kraju, ale też z zagranicy, m.in. Włoch czy Ukrainy. Jednym zdaniem mówiąc, każdy znajdzie coś dla siebie, ale jest też druga strona medalu. Chwila zapomnienia na jarmarku może skutkować znacznym odchudzeniem portfela. Czy widać więc spadek zainteresowania ofertą?
Ceny wystrzeliły w górę
Wszyscy, którzy chcą popodziwiać, a nawet może i nabyć barwne pisanki, baranki, koszyczki, biżuterię czy tez pamiątki, z pewnością powinni udać się na krakowski rynek. Zgłodniejecie? Na to też będzie metoda, bo na straganach znajdzie się również szeroki wybór pieczywa, wędlin, serów, miodów i ciast.
Jedynym problem, który może przeszkodzić w beztroskiej przechadzce między stoiskami mogą być jednak bijące po oczach horrendalne ceny, które nigdy nie należały do niskich, ale które to dodatkowo podbiła rekordowa inflacja.
I tak, przykładowa kurka z Bolesławca to wydatek rzędu 155 zł, magnes na lodówkę – nawet 25 zł, mała pisanka – 10 zł, a ciasta na świąteczny stół – 30 zł.
Podobnie sytuacja przedstawia się na stoiskach z przekąskami, bo za porcję 12 pierogów zapłacić już trzeba 38 zł, za grzane wino – 25 zł, a za piwo – 20 zł. Nawet zwykła woda kosztuje tu 10 zł, nie wspominając o wartym 35 zł bochenku swojskiego chleba czy kiełbasce z grilla za 40 zł.
Zainteresowanie nie maleje
Ceny, jakie są, widzi każdy, ale czy każdy odwraca się na pięcie? Okazuje się, że nie, bo mimo wysokich kosztów chwilowych uciech, wciąż znajdują się śmiałkowie gotowi wydrenować portfel do dna.
Sprzedawcy wystawiający stragany na jarmarku zdradzili portalowi o2.pl, że zainteresowanie klientów nie słabnie, zwłaszcza wśród rodowitych krakowian. – Oni ochoczo do nas zaglądają i to po kilka razy w trakcie trwania całego Jarmarku. Wielu z nich ma swoje ulubione, upatrzone smakołyki wielkanocne, które kupują tylko tutaj – wyjawili.
Chętni do skorzystania z oferty są też zagraniczni turyści, którzy ochoczo przebierają w pamiątkach i kosztują lokalnych przysmaków. – Nabywają najczęściej ręcznie robione pisanki, koszyczki, mówią, że takie cudeńka to tylko w Krakowie. Chcą mieć jakiś souvenir z wyjazdu – przyznała jedna z ekspedientek.
Klienci wierni tradycji
Głos zabrali także sami klienci, którzy przybyli na Wielkanocny Jarmark w środę 5 kwietnia. – Jestem tutaj z wnuczkiem z Monachium. Przyjechał mnie odwiedzić na Wielkanoc, dlatego zabrałam go na rynek. Chcę mu pokazać, jak się świętuje i na czym polega idea Jarmarku – tłumaczyła przypadkowo spotkana kobieta, przyznając, że widzi wzrost cen o “kilka ładnych złotych”.
Inna z pań również przychyliła się do opinii, że zakupy na jarmarku to tradycja godna kultywowania, dlatego też raz do roku decyduje się kupić np. nie najtańszy, ale ulubiony chleb.
– Produkty na Jarmarku są najwyższej jakości, dlatego słono kosztują. Nie mówię, że mi się to podoba, bo nie podoba. Jednak myślę, że za dobre, zdrowe jedzenie raz na jakiś czas warto zapłacić. Nie robi się takich zakupów codziennie – stwierdziła.
Do tych głosów dołączyła także turystka z Warszawy, która udała się do Krakowa po ulubione słodycze. – Kupiłam z partnerem tylko cukierki na kilogramy. Zapłaciłam 60 zł za nieco ponad kilogram. Są przepyszne, robią wrażenie, podobnie jak cena. Jednak polecam, dawno nie jadłam tak dobrych – zapewniła.
Widać więc, że Polacy wciąż są bardzo przywiązani do tradycyjnych czynności i rytuałów i nie jest w stanie zmienić tego nawet szalejąca inflacja. Okres świąt, czy to Bożego Narodzenia, czy też Wielkanocy, to czas, gdy chętniej sięgamy do kieszeni, a wszystko to, by przeżyć niezapomniane chwile z bliskimi.
Źródło: goniec.pl
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) wprowadziło nowe regulacje, które nakładają obowiązek montażu autonomicznych czujek…
Tragiczne wieści po zatruciu chlorem ośmiorga dzieci na basenie w Ustce. Eska informuje, że kolejny…
Miłosne perypetie Jarusia z “Chłopaków do wzięcia” są bardzo przewrotne. Uczestnik kultowego programu najpierw długo…
Krzysztof Ibisz postanowił podzielić się z fanami kilkoma ważnymi nowinami. Prezenter przy okazji zdradził płeć…
Wokół Ivana Komarenko w ostatnich latach narasta coraz więcej kontrowersji. Muzyk najpierw sprzeciwiał się szczepieniom…
Podobnie jak żona nie doczekał ukarania winnych śmierci ich syna Piotra, najmłodszej ofiary stanu wojennego…
Leave a Comment