Sami o sobie mówią „ognista para”. I tak naprawdę jest! Oliwię Kazimierczak (22 l.) i Mariusza Paprockiego (22 l.) łączy nie tylko pełne żaru uczucie, lecz też wspólna działalność w OSP Przygodzice. Ogień to ich żywioł – nieważne, czy to pożar, czy ogień miłości.
Poznali się w liceum. – Przez przypadek poszliśmy razem na konkurs z geografii, a później tak się potoczyło, że potrafiliśmy rozmawiać całe noce i zapominaliśmy o świecie dookoła. Niedługo minie rok od naszych zaręczyn – mówi Oliwia.
Już od kilku lat działają razem w OSP Przygodzice (woj. wielkopolskie). – Stało się to naszą wielką pasją. Zawsze świetnie się dogadywaliśmy i czuliśmy, że razem możemy dużo osiągnąć – tłumaczy Mariusz.
Strażacy od dawna
On wychował się w strażackiej rodzinie. Jego tata był wieloletnim prezesem lokalnej OSP. Mariusz od dzieciństwa marzył o tym, by kiedyś tak jak ojciec wyjeżdżać do akcji i pomagać ludziom. Oliwia dołączyła do straży krótko po tym, jak zostali parą. Teraz często jeżdżą razem na akcje.
– Wiadomo, obawiamy się o siebie nawzajem, ale wychodzimy z założenia, że zdecydowanie lepiej jest, kiedy działamy oboje, niż gdyby jedno z nas zostało w domu i się martwiło. Poza tym bardzo trudno usiedzieć na miejscu, kiedy wie się, że powinno się teraz gasić pożar – mówią zgodnie zakochani druhowie.
Zakochani po powrocie z akcji rozmawiają o tym, co się działo. – Ta adrenalina łączy nas jeszcze bardziej. Dzięki temu nasz związek nie jest monotonny – zapewniają.
Jako Ognista Para publikują wpisy i na Instagramie i na Facebooku. – Znajomi i rodzina często mówili nam, że nasze życie jest bardzo interesujące i lubią słuchać naszych historii, dlatego postanowiliśmy dzielić się nimi w internecie. A ku naszemu zdziwieniu, szybko zaczęliśmy zarażać ludzi pozytywnym podejściem do życia i miłością do pożarnictwa – mówią zakochani.
Trudne chwile podczas akcji
Niestety, zdarzają się i bardzo smutne chwile. Oliwia i Mariusz brali udział w akcji przy głośnym w całej Polsce zdarzeniu. Małe dziecko utopiło się wtedy w jeziorze w ośrodku wypoczynkowym. Jego rodzice spali w domku i nie wiedzieli, że maluch się oddalił. Dzień wcześniej imprezowali. – Było bardzo trudne, chyba dla każdego człowieka, który na tym zdarzeniu był. To była taka akcja, na której najchętniej wstrząsnęło by się niebem i ziemią, aby odwrócić kolej zdarzeń. Jednak nie pierwszy raz mieliśmy do czynienia z ludzką tragedią i musimy być na to odporni – podsumowuje Oliwia.
Źródło: fakt.pl