Jak przekazało proreżimowe białoruskie centrum Systemowa Obrona Praw Człowieka, niedawno odbył się pogrzeb Emila Czeczki. Stało się to aż półtora miesiąca po tym, jak 17 marca w Mińsku odnaleziono powieszone ciało polskiego dezertera. Jak informuje strona białoruska, wciąż trwa śledztwo ws. jego śmierci.
Były polski żołnierz, który w grudniu uciekł na Białoruś, Emil Czeczko, został pochowany na cmentarzu wojennym w znajdującej się w obwodzie mińskim wsi Dołhinów (gdzie spoczywają także żołnierze polegli w wojnie polsko-bolszewickiej w 1919 roku). Ceremonię pogrzebową odprawił katolicki ksiądz, a na grobie położono wieńce w barwach flag polskiej i białoruskiej.
‼ Polski dezerter został pochowany na #Białorusi – półtora miesiąca po tym, jak znaleziono go powieszonego w Mińsku.
Emila Czeczkę pochowano na polskim cmentarzu wojennym, na którym spoczywają żołnierze polegli w wojnie polsko-bolszewickiej w 1919 r. pic.twitter.com/mX2oTaG6h6
— Biełsat (@Bielsat_pl) May 5, 2022
Emil Czeczko zmarł 17 marca, jednak informacje o jego pogrzebie pojawiły się dopiero teraz, na początku maja. Podał je dyrektor proreżimowego białoruskiego centrum Systemowa Obrona Praw Człowieka (zajmującego się kwestiami traktowania migrantów tylko przez polskie służby) Dzmitryj Bialakow.
W rozmowie z portalem zerkalo.io stwierdził, że pogrzeb kilkukrotnie przekładano, gdyż nie można było skontaktować się z rodziną Polaka, a ambasada nie chciała współpracować (pod koniec kwietnia zastępca ambasadora RP na Białorusi Marcin Wojciechowski mówił, że strona polska nie otrzymała w tej sprawie żadnego pisma).
– Nie udało się nawiązać kontaktu z matką, jej los jest teraz nieznany, będziemy badać sprawę. Pogrzeb zorganizowała nasza organizacja – wskazał Bialakow.
Trwa śledztwo ws. śmierci polskiego dezertera
Jak przypomniał portal Biełsat, to Białakow zatrudnił w kierowanym przez siebie centrum w Mińsku Czeczkę i dał mu dach nad głową. Białorusin utrzymuje też, że to on odnalazł w tym mieszkaniu powieszone ciało polskiego dezertera i powiadomił o tym policję.
Komitet Śledczy Białorusi wciąż bada sprawę śmierci polskiego byłego żołnierza i nie wyklucza udziału osób trzecich. Bialakow powiedział, że „trzeba poczekać na wyniki dochodzenia”, jednak on uważa, „że doszło do zabójstwa”.
Sprawa Emila Czeczki
Emil Czeczko, z 11. Mazurskiego Pułku Artylerii 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej im. Króla Kazimierza w Węgorzewie, w czasie stanu wyjątkowego na granicy polsko-białoruskiej miał ochraniać granicę. Jednak w połowie grudnia porzucił służbę w polskim wojsku i uciekł na Białoruś.
Reżimowe władze stwierdziły, że Polak poprosił u nich o azyl polityczny. Zaś tamtejsze propagandowe media przeprowadziły z nim szereg rozmów, w których Czeczko utrzymywał, że uciekł z Polski z powodu „niehumanitarnego traktowania uchodźców” i niezgadzania się z działaniami polskiego rządu w walce z kryzysem migracyjnym. Próbował przekonywać też, że polscy żołnierze strzelali do uchodźców.
Tymczasem polska prokuratura oskarżyła Czeczkę o dezercję i wystawiła za nim list gończy. Minister wskazywał też, że były żołnierz „miał już wcześniej poważne kłopoty z prawem”. Był skazany przez Sąd Rejonowy w Olsztynie na pół roku więzienia za znęcanie się psychiczne i fizyczne nad swoją matką. Żandarmeria Wojskowa zajmowała się też sprawą dot. prowadzenia przez Czeczkę samochodu pod wpływem alkoholu i marihuany.
Jak ocenił rzecznik ministra-koordynatora polskich służb specjalnych Stanisław Żaryn: „Śmierć E. Czeczko to dowód na bezwzględność zbrodniczego reżimu Łukaszenki. Jednocześnie tragiczny koniec, do którego doprowadziła decyzja o dezercji i zdradzie Ojczyzny”.
Źródło: natemat.pl