Zamiast pomagać rannym, dokładał im jeszcze kilka siniaków od siebie! Na całe szczęście ten niesforny ratownik medyczny jest już w rękach policji. Po trzech latach ukrywania się przed śledczymi Paweł O. (36 l.), znudził się i… sam na siebie doniósł.
Śledczy wystawili list gończy za Pawłem O. po tym, jak ratownik tak urządził pacjenta, którym miał się opiekować, że ten ledwo mógł siebie rozpoznać. Młody mężczyzna trafił do szpitala wprost z ulicy, na której leżał po przyjęciu zbyt dużej dawki alkoholu. Gdy się obudził, okazało się, że ma pocięte ubranie. Gdy spytał, co się stało, został pobity przez trzech ratowników, w tym Pawła O. i stracił przytomność. Gdy ją odzyskał, miał ogolone pół głowy! Dzięki zeznaniom jednej z pracownic szpitala i dokumentacji opisującej stan tego mężczyzny przy przyjmowaniu go do placówki, było wiadomo, że został zaatakowany w szpitalu.
Ruszyło go sumienie?
Gdy krewkim ratownikiem zainteresowali się śledczy, on jakby zapadł się pod ziemię.
– Chcieliśmy postawić mu zarzuty, ale zniknął. Ukrywał się trzy lata – mówi prok. Łukasz Wawrzyniak z poznańskiej prokuratury.
Rola poszukiwanego najwyraźniej go znudziła, bo sam zadzwonił po policję. Powiedział, gdzie będzie na nich czekał. Ruszyło go sumienie? Raczej nie, bo nie przyznał się do winy. Prawdopodobnie więc znudziło mu się już wieczne ukrywanie się przed śledczymi.
Nie tylko pobicia
Paweł O. ma bogatą kartotekę. Ma już do odsiedzenia wyrok za pobicie innego pacjenta, teraz do sądu trafił akt oskarżenia w sprawie, w związku z którą był poszukiwany. Miał też wcześniej inne problemy z prawem. Problem w tym, że ratownik zgłaszający się do pracy, nie musi przedstawiać zaświadczenia o niekaralności. Miejmy nadzieję, że teraz o krewkim ratowniku zrobiło się na tyle głośno, że już nikt nigdy nie dopuści go do żadnego pacjenta.
Źródło: fakt.pl