Dymitr był wielką miłością Kamila Durczoka († 53 l.) i towarzyszył mu do końca jego dni. Po śmierci dziennikarza owczarek niemiecki trafił do jego mamy. Pani Halina (74 l.) otoczyła go opieką i uczuciem. Uroczy pies był dla rodziny niezwykle ważny, bo przypominał o Kamilu. Niestety nagła choroba czworonoga okazała się bardzo poważna. „Dymisia wezwał Kamil” – napisał brat dziennikarza.
„Dymisia wezwał Kamil. Walczyliśmy do końca. Niestety po wielu weterynaryjnych konsultacjach szanse naszego kochanego pieska na przede wszystkim brak cierpienia (pomijając pewność, że do pełni zdrowia by nie wrócił) były prawie zerowe” – napisał w internecie Dominik Durczok (50 l.), młodszy brat Kamila, który nie krył rozpaczy i bólu.
Rodzina Kamila Durczoka przeżywa śmierć jego psa
– Nie umiem się z tym pogodzić. Moja determinacja i pragnienie pomocy naszej miłości była jak nigdy dotąd. Niestety poniosłem porażkę, z którą nie pogodzę się do końca życia – stwierdził i podziękował jednocześnie wielu weterynarzom, którzy przez ostatnie tygodnie walczyli o zdrowie i życie owczarka.
Pies Dymitr miał zaledwie cztery lata. Do domu Kamila Durczoka trafił jako trzymiesięczna puchata kulka. Od razu stał się wielką miłością dziennikarza i najwierniejszym przyjacielem. Razem ze swym panem codziennie przemierzali kilometry. Wspólne spacery były potrzebne jednemu i drugiemu. „Ależ ja go kocham…” – pisał o swym psie Kamil Durczok.
Po śmierci dziennikarza owczarkiem zaopiekowała się pani Halina i Dominik Durczok. W rozmowie z Faktem zdradzili, jak ważne miejsce w ich sercu zajął ten sympatyczny psiak.
To kolejna strata w rodzinie Durczoków
– Naszej mamie jest niezwykle ciężko. Straciła pierworodnego syna, los bardzo ją doświadczył. Zawsze wiedziała, że musi być silna. Wpoiła nam, że to, co jest najwspanialszego w ludziach, to bezinteresowna pomoc drugiemu człowiekowi. Mama, pomimo że zmaga się z wieloma chorobami, była zawsze osobą, która takiej pomocy udzielała… Pięć lat temu straciła męża, w ubiegłym roku Kamila, którego bardzo kochała. Tak naprawdę pozostała sama. Został jej pies Dymitr, który jej towarzyszy i bardzo uatrakcyjnia codzienność – mówił nam Dominik Durczok.
– Dymitr towarzyszył mojemu synowi od 2018 r., teraz jest moim przyjacielem – opowiadała z kolei pani Halina.
Coś złego zaczęło się dziać półtora miesiąca temu, brat Kamila zorganizował nawet zbiórkę na leczenie Dymitra. Z opisu wynikało, że pies zmaga się z pogłębiającym niedowładem czterokończynowym. Koszty diagnostyki i zabiegów były naprawdę spore. Mimo to bliscy walczyli o życie Dymitra i odwiedzali kolejnych specjalistów. Niestety psa nie udało się uratować. Dołączył do swego pana i gdzieś tam w niebie znów pewnie razem spacerują.
„Pragnę również poinformować, że pozostałe ze zbiórki środki postanowiłem przekazać na pomagam.pl/psiawioska, których całość tego, co robi zespół z Przemyśla obserwuję od długiego czasu” – napisał na koniec Dominik Durczok.
Źródło: fakt.pl