Pierwszy lesbijski ślub w Polsce z pewnością przejdzie do historii i stanie się dla społeczności LGBTQ+ przełomowym wydarzeniem. Czy to możliwe, że urzędnik zgodził się na złamanie obowiązującego w kraju prawa?
Pierwszy lesbijski ślub w Polsce
Ofensywa środowiska LGBTQ+ w Polsce w ostatnich miesiącach przybiera na sile. Społeczność szeroko rozumianych mniejszości seksualnych wywiera coraz większą presję na rządzących, usiłując wprowadzić nowe przepisy. Do tematu niedawno odniosła się Renata Beger, która stwierdziła, że skoro zgodnie z proponowanymi przez LGBTQ+ zasadami każdy może sam określać swoją płeć, to ona postrzega siebie jako mężczyznę.
O ile w przypadku byłej posłanki Samoobrony, taka deklaracja wydaje się zabawna, o tyle w codziennym życiu wcale już taka nie jest. Okazuje się bowiem, że zjawisko samo określania płci staje się coraz częstsze, czego przykładem jest ślub pary lesbijek. Katarzyna Gauza, który zgodnie z posiadanymi dokumentami jest mężczyzną, uważa się za kobietę. W związku z tym mężczyzna, miał możliwość zawarcia związku małżeńskiego z kobietą, Aleksandrą Knapik. Para pobrała się 17 października w Urzędzie Stanu Cywilnego w Łodzi.
Czy to zgodne z prawem?
Ślub dwójki kobiet może budzić liczne kontrowersje, bowiem w świetle obowiązującego w Polsce prawa za związek małżeński uznaje się wyłącznie parę składającą się z kobiety i mężczyzny. Jak się okazuje jednak, małżeństwo Katarzyny i Aleksandry jest zgodne z prawem. Pan Katarzyna urodził się jako mężczyzna, ale utrzymuje, że czuje się kobietą. Mimo to, do tej pory nie poddał się operacji zmiany płci i zgodnie z dokumentami jest mężczyzną.
Jego żona, Aleksandra Knapik-Gauza w rozmowie z Faktem tłumaczyła, jak to możliwe, że udało im się pobrać.
Właśnie dzięki dokumentom, które pozwalają na wzięcie w Polsce ślubu, mogłyśmy udać się do urzędu stanu cywilnego, żeby się zarejestrować. Urzędnik miał jednak wątpliwości, czy małżeństwo z osobą, której płeć psychiczna jest inna niż ta, która figuruje w dokumentach, może zostać uznane za ważne. Skierował sprawę do sądu rodzinnego.
Aby ślub dwójki „kobiet” mógł się odbyć oboje narzeczonych musiało zdobyć stosowną zgodę sądu rodzinnego. Spełnienie procedur trwało dwa lata. W końcu sąd wyraził zgodę.
Co na to ich dziecko?
Para młoda pojawiła się na ceremonii zaślubin w identycznych, białych sukienkach z bukietami kwiatów w dłoniach. Pani Aleksandra uważa, że ślub mógł się odbyć już wcześniej, ale ze względu na jej ciążę oraz pandemię koronawirusa wszystko się przeciągnęło.
W związku z tym, że Kasia posługuje się męskimi dokumentami, przysięgę musiała wypowiedzieć w formie męskiej. Było to pewne ustępstwo z naszej strony, ale też rozwiązanie, na które mogłyśmy się zgodzić.
Kobieta wyjaśnia, że sprawa była bardzo skomplikowana, ponieważ gdyby jej mąż chciał zmienić dokumenty na żeńskie, to musieliby się rozwieść.
To byłby absurd, bo kochamy się, mamy dziecko i tworzymy rodzinę. Nie po to brałyśmy ślub, żeby się rozwodzić. Z drugiej strony Kasia ma pełne prawo do tego, żeby żyć w zgodzie ze swoją tożsamością i mieć dokumenty, które są zgodne z rzeczywistością.
Młoda żona wspomina, że urzędnicy nie komentowali w żaden sposób nietypowej sytuacji, jaką jest ślub osób LGBTQ.
Nie było żadnego problemu ani przy rejestracji, ani podczas samego ślubu w momencie, kiedy obie pojawiłyśmy się w sukienkach.
Państwo młodzi są działaczami społecznymi. Od wielu lat angażują się w akcje mające na celu promowanie środowiska gejów, lesbijek, transwestytów, biseksualistów, osób interseksualnych, aseksualnych oraz panseksualnych. Z pewnością ich kontrowersyjny związek nie pozostanie bez wpływu na dziecko.
Źródło: popularne.pl