Polska

Pielęgniarka przeżyła koszmar w DPS-ie w Wierzbicy. Tygodniami dochodziła do siebie

Pod koniec kwietnia warszawska pielęgniarka została skierowana przez wojewodę do pracy w Wierzbicy pod Radomiem. Po upływie dwóch miesięcy Renata Kozioł wciąż uważa, że przeżyła tam koszmar, o którym trudno jej będzie zapomnieć. – Potraktowano mnie jak żołnierza, który dostał rozkaz i musiał go wypełnić. A przecież nie ma wojny, ani stanu wojennego. Stan epidemii to nie to samo – zwierza się Faktowi. Wróciła do Warszawy, jest zdrowa, ale nadal kiepsko sypia i wymaga pomocy psychologa.

To były najgorsze dwa tygodnie w życiu Renaty Kozioł. Pielęgniarka z Warszawy, która na co dzień pracuje w jednej z warszawskich przychodni, pod koniec kwietnia została skierowana do pracy w DPS-ie w Wierzbicy. Na miejscu okazało się, że jako jedyna nie jest zakażona koronawirusem. Tak jak pacjenci i personel placówki. Od tej pory zaczął się jej koszmar, którego do dziś nie jest w stanie wyrzucić z pamięci. Zdarza jej się nawet śnić o pracy w Wierzbicy. A przecież nie chodziło jej o samą pracę, tylko o warunki i traktowanie przez dyrekcję placówki. Poza tym jej stan zdrowia pozostawiał też wiele do życzenia.

– Jestem po operacji kręgosłupa. Jednak wcale się na to nie skarżę i staram się wykonywać swoje obowiązki najlepiej jak potrafię. Ale chciałabym mieć godne warunki, by po całym dniu pracy w kombinezonie, gdzie pot spływa po całym ciele, mogła się w normalnych warunkach wykąpać. I bez stresu, że zachoruję. A przecież wanna i prysznic są wspólne. Dla mnie i dla pacjentów z koronawirusem. Na tę chwilę jestem minusowa, ale jeśli będę korzystała ze wspólnych urządzeń sanitarnych, to z pewnością w każdej chwili może się to zmienić – mówiła nam wówczas Renata Kozioł.

Ale to nie wszystko. – Zdaję sobie sprawę doskonale, że pielęgniarka musi pomagać pacjentom niezależnie, czy jest „plusowa”, czy „minusowa”. Ale mam apel do naszych przełożonych: dajcie nam możliwość chwili odpoczynku i wykąpania się w ludzkich warunkach. Żebym też mogła mieć wiarę, że idąc pod prysznic nie zarażę się koronawirusem. Bo wirus jest wszędzie. Pracuję w swojej odzieży, w swoich skarpetkach i butach. O wszystko muszę się prosić i pytać. Dopiero wówczas jest szansa, że coś otrzymam, np. odzież ochronną. Jeśli ktoś mnie tu wysłał, to powinien mieć jakieś rozeznanie. Wiem też, że osoby, które przyjadą po mnie, też będą miała te same problemy, dlatego zdecydowałam się o tym opowiedzieć – żaliła się pielęgniarka z Warszawy.

Powrót do domu

Po dwóch tygodniach jej gehenna dobiegła końca. Mogła się spakować i wrócić do stolicy. Jak wyglądały jej pierwsze dni po powrocie do Warszawy? – Po siedmiu dniach kwarantanny miałam przeprowadzony test na obecność koronawirusa. Takie są procedury. Wyszedł on ujemny, co mnie bardzo zaskoczyło. Wyjeżdżając z Wierzbicy byłam na 100 proc. pewna, że jestem zakażona. Po dwóch tygodniach takiej pracy, w takim miejscu, i się nie zarazić? To był cud. A jednak stało się niemożliwe i jestem zdrowa. Okazuje się, że środki, które stosowałam w DPS-ie, okazały się wystarczająco skuteczne. Pomogła też moja determinacja i ostrożność – mówi nam Renata Kozioł.

Potraktowano ją jak żołnierza

Po zakończonej kwarantannie pielęgniarka umówiła się do lekarza. – Pragnęłam odpocząć psychicznie. Dostałam zwolnienie. Dopiero po trzech tygodniach od powrotu do stolicy, zameldowałam się w pracy w przychodni lekarskiej przy ul. Kartezjusza 2 w Warszawie. Tam jestem już od ponad miesiąca, ale nawet na chwilę nie zapomniałam o swoich doświadczeniach w DPS-ie. To we mnie zostanie jeszcze długo. To był horror i koszmar. Potraktowano mnie jak żołnierza, który dostał rozkaz i musiał go wypełnić. A przecież nie ma wojny, ani stanu wojennego. Stan epidemii to nie to samo. Szlag mnie trafia, jak o tym pomyślę – dodaje w Fakt24 Renata Kozioł.

Po powrocie do macierzystej placówki Kozioł została przyjęta z otwartymi ramionami przez koleżanki i kolegów. – Okazało się, że moje przejścia w Wierzbicy są wszystkim znane. Koleżanki i koledzy zapewnili mnie, że bardzo dobrze zrobiłam, że podzieliłam się swoim koszmarem, że sprawa ujrzała światło dzienne. Gratulowali mi odwagi. Byłam zaskoczona, że wszyscy wiedzieli o co chodzi (śmiech) (…) Tu w mojej przychodni mam komfort polegający na tym, że nie pracuję z pacjentami zakażonymi koronawirusem, a po pracy mogę spokojnie wrócić do domu i się zrelaksować – zauważa Kozioł.

Dyrektor straciła pracę

Pielęgniarka z Warszawy jest jeszcze z jednego powodu pozytywnie zaskoczona. – Małgorzata Borcuch, nowa pani dyrektor DPS w Wierzbicy, do tej pory do mnie dzwoni i pyta się, jak się czuję. Jestem zszokowana tym zainteresowaniem, bo z poprzednią dyrektor miałam same problemy. Jak widać, jedno stanowisko, dwie różne osoby i dwa różne podejścia do ludzi. Już się nie boję, że ktoś złoży na mnie skargę, że ktoś będzie próbował mi zaszkodzić, że nagrałam filmik, który został opublikowany. Poprzednia pani dyrektor, już po moim powrocie do Warszawy, została zwolniona w trybie natychmiastowym. Koleżanki, z którymi tam pracowałam, a z którymi nadal mam kontakt, odetchnęły z ulgą. Zupełnie inaczej im się teraz pracuje. A nawet dostały podwyżki i premie. Cieszę się, bo dziewczynom się one należały. Mają serce i do pracy i do swoich pacjentów, którymi muszą się zajmować dzień i noc. A to nie jest łatwe – zauważa w rozmowie z nami Renata Kozioł.

Co do przyszłości epidemii koronawirusa, nie ma żadnych złudzeń. – Myślę, że ta pandemia tak szybko nas nie opuści i powinniśmy do obecności koronawirusa w naszym życiu przywyknąć i się przyzwyczaić. Uważam, że wszelkie zabezpieczenia działają i jestem zwolenniczką np. noszenia maseczek w miejscach publicznych. Jestem tego żywym przykładem. Gdybym w Wierzbicy sobie odpuściła, to na pewno bym się zaraziła. a przecież maseczkę w DPS-ie zdejmowałam tylko, gdy kładłam się spać. Natomiast na siebie mam też inny pomysł. Mam zamiar zrobić sobie przeciwciała. To dla mnie najlepszy sposób, by się więcej nie stresować koronawirusem – kończy Renata Kozioł.

To był horror!

Do 29 kwietnia życie pielęgniarki Renaty Kozioł było w miarę spokojne i uporządkowane. Pracowała w przychodni na Karezjusza 2 w Warszawie i opiekowała się swoimi rodzicami, którzy są już w podeszłym wieku – 82-letnią mamą i 94-letnim ojcem. Wszystko zmieniło się diametralnie, gdy dostała pismo z biura wojewody mazowieckiego z nakazem podjęcia pracy. Miała tylko 12 godzin, by się spakować, załatwić najpilniejsze sprawy i zjawić się w Domu Pomocy Społecznej w Wierzbicy pod Radomiem.

Pielęgniarka wiedziała, że w wyznaczonej placówce jest ok. 30 pacjentów z koronawirusem, ale nie była przygotowana na to, co zastanie na miejscu. Okazało się, np. że musiała korzystać z prysznica i wanny, które mieli też do dyspozycji zakażeni koronawirusem.

Skargi i prośby pielęgniarki z Warszawy nie traktowano poważnie. – Mówiłam o tym wszystkim pani dyrektor, ale ona mnie zbyła. Musiałam sama sobie radzić. Aby się nie zarazić od swoich koleżanek, z którymi pracuję, a które mają „plusa”, zdecydowałam się spać w składziku z czystą bielizną. Bo przecież nie miałam możliwości zakwaterowania zdrowego personelu poza oddziałem, na którym byłam 24 godziny. Ja w swoim pokoiku nie miałam nawet umywalki, a jedną toaletę na cztery osoby. – wyjaśniła nam Renata Kozioł.

Trudno się dziwić, że kobieta z dnia na dzień była coraz bardziej zdesperowana. Po powrocie do Warszawy okazało się, że jest zdrowa. Teraz ma nadzieję, że życie już nigdy nie zafunduje jej podobnych „atrakcji”.

1

Pielęgniarka przeżyła koszmar w DPS-ie w Wierzbicy. Tygodniami dochodziła do siebie
Renata Kozioł po powrocie do Warszawy znowu pracuje w przychodni lekarskiej mieszczącej się przy ul. Kartezjusza 2

2

Pielęgniarka przeżyła koszmar w DPS-ie w Wierzbicy. Tygodniami dochodziła do siebie
Przychodnia lekarska WAT przy ul. Kartezjusza 2

3

Pielęgniarka przeżyła koszmar w DPS-ie w Wierzbicy. Tygodniami dochodziła do siebie
DPS w Wierzbicy. W takich warunkach pracowała przez dwa tygodnie pracowała Renata Kozioł

4

Pielęgniarka przeżyła koszmar w DPS-ie w Wierzbicy. Tygodniami dochodziła do siebie
Wanna w DPS-ie w wierzbicy. Tak było w maju

5

Pielęgniarka przeżyła koszmar w DPS-ie w Wierzbicy. Tygodniami dochodziła do siebie
DPS w Wierzbicy w maju

6

Pielęgniarka przeżyła koszmar w DPS-ie w Wierzbicy. Tygodniami dochodziła do siebie
Wspólna toaleta w DPS-ie w Wierzbicy w maju

7

Pielęgniarka przeżyła koszmar w DPS-ie w Wierzbicy. Tygodniami dochodziła do siebie
Po powrocie do Warszawy Renata Kozioł dowiedziała się, że jest zdrowa

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close