Polska

Ogromna drożyzna. Co zrobią pracownicy? Zandberg ostrzega: „Skąpstwo nie popłaca”

Adrian Zandberg w najnowszym felietonie napisał o drożyźnie. „Skąpstwo nie popłaca. Firmy zwykle tracą na strajku więcej, niż zyskały na duszeniu pensji. Tu na dodatek właściciel z gracją słonia oświadczył, że załoga nie dostanie w trakcie strajku ani grosza. Efekt jest taki, że ruszyła wielka, solidarnościowa zbiórka. Z całego kraju płyną pieniądze na fundusz strajkowy Solarisa. O firmie zrobiło się głośno, choć nie w taki sposób, jakby mogłaby sobie wymarzyć. Po tym, jak na teren strajku – pomimo naszej, poselskiej interwencji – nie wpuszczono prawników i liderów związku zawodowego, o Solarisie debatowano w polskim Sejmie. CAF usłyszał też sporo gorzkich słów w Hiszpanii. Z zachodnioeuropejskiej perspektywy to skąpstwo jest niezrozumiałe i nieuczciwe” – napisał.

Ogromna drożyzna. Co zrobią pracownicy? Zandberg ostrzega: "Skąpstwo nie popłaca"

Kto zapłaci za drożyznę?

To już nie tylko prąd i gaz. Drożeje wiele podstawowych artykułów. Część cen windują koszty gazu. Na inne wpłynęły problemy z dostawami z Chin. Wielu pośredników korzysta z okazji i wykorzystuje ogólną drożyznę jako pretekst, żeby zwiększyć marże. Sporo wskazuje na to, że benzyny do ognia dolały władze banku centralnego. Tak czy inaczej – jest drożej. Ta sama pensja jest warta odczuwalnie mniej niż w zeszłym roku. Dlatego w styczniu w wielu firmach pracownicy poszli po podwyżkę.

Większość biznesów ma z czego podnieść pensje. Kiedy wybuchła pandemia, państwo bardzo hojnie je dofinansowało. Grube miliardy pomocy popłynęły z budżetu, żeby pomóc przetrwać gospodarcze tąpnięcie. Tąpnięcie okazało się ostatecznie dużo słabsze, niż się wszyscy obawiali. Gospodarka rosła i rosły tez zyski. Oczywiście, są branże, w których było ciężej – ale wiele w trakcie pandemii ma złote żniwa.

Pracownicy widzą, że tam, gdzie kiedyś wyjeżdżało pięćdziesiąt tirów z produkcją, teraz wyjeżdza ich sto. Dlatego kilka miesięcy temu zobaczyliśmy coś, czego od dawna w Polsce nie było – strajki płacowe. Głośny protest wybuchł w Trzemesznie, gdzie robotnicy skutecznie zablokowali produkcję i w kilka dni wywalczyli poprawę warunków. Za ich przykładem idą kolejni. Ludzi napędza obawa, że pensje zjada drożyzna. Jeśli pensje nie wzrosną, to pracownicy w praktyce zbiednieją.

W tym tygodniu stanęły fabryki Solarisa. Ta, niegdyś polska firma, dziś należy do hiszpańskiego koncernu CAF. Ma się nieźle, wypracowała ponad sto milionów złotych zysku. Pracownicy chcieli mieć udział w tym sukcesie. Ich oczekiwania nie były wygórowane, chcieli dostać po kilkaset złotych. Właściciel postanowił jednak zaoszczędzić. Zaproponował groszowe podwyżki dla robotników, za to spore dla menedżerów. Przesadził. Upór zarządu doprowadził do tego, że wybuchł strajk. Stoi główna fabryka w Bolechowie i zakłady produkcyjne rozsiane po całej Wielkopolsce.

Skąpstwo nie popłaca. Firmy zwykle tracą na strajku więcej, niż zyskały na duszeniu pensji. Tu na dodatek właściciel z gracją słonia oświadczył, że załoga nie dostanie w trakcie strajku ani grosza. Efekt jest taki, że ruszyła wielka, solidarnościowa zbiórka. Z całego kraju płyną pieniądze na fundusz strajkowy Solarisa. O firmie zrobiło się głośno, choć nie w taki sposób, jakby mogłaby sobie wymarzyć. Po tym, jak na teren strajku – pomimo naszej, poselskiej interwencji – nie wpuszczono prawników i liderów związku zawodowego, o Solarisie debatowano w polskim Sejmie. CAF usłyszał też sporo gorzkich słów w Hiszpanii. Z zachodnioeuropejskiej perspektywy to skąpstwo jest niezrozumiałe i nieuczciwe.

Takich strajków będzie więcej. Gra idzie o to, kto zapłaci rachunek za drożyznę. Pracownicy czy akcjonariusze? Dotąd w tej grze wygrywali ci drudzy. Ale coś się właśnie zmienia. W Europie pracownicy mają wyższe płace, bo zrzeszyli się w związki zawodowe i umieli się postawić. Polscy pracownicy zawsze chcieli żyć i pracować jak Europejczycy. Teraz zaczynają iść tą samą drogą.

Źródło: se.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close