Polska

Nowe ustalenia ws. eksplozji rakiety w Przewodowie. Zniszczenia mogły być jeszcze większe

Zniszczenia po uderzeniu rakiety w Przewodowie mogłyby być znacznie większe, gdyby pocisk spadł kilkanaście metrów dalej – donosi Radio Zet. Jak ustalił nieoficjalnie reporter stacji Piotr Olejarz, betonowa konstrukcja wagi w suszarni zbóż w dużym stopniu pochłonęła falę uderzeniową.

Nowe ustalenia ws. eksplozji rakiety w Przewodowie. Zniszczenia mogły być jeszcze większe

Według informacji Radia Zet, wstępne ustalenia śledczych wskazują, że w momencie eksplozji w suszarni zbóż w Przewodowie żadnej z późniejszych ofiar śmiertelnych nie było bezpośrednio w ciągniku lub na przyczepie.

Z dotychczasowej rekonstrukcji zdarzeń wynika, że jeden z mężczyzn wjechał na wagę, po czym udał się do miejsca, gdzie wystawiane są dokumenty. Do uderzenia pocisku miało dojść, gdy razem z drugim mężczyzną wracali do ciągnika. Na naczepie znajdowała się kukurydza.

Informatorzy Radia Zet twierdzą, że gdyby ładunku nie było na wadze, to wsi zagrażałoby wiele niebezpiecznych odłamków ze zniszczonej konstrukcji przyczepy. Dodatkowo betonowa konstrukcja wagi w suszarni zbóż w dużym stopniu pochłonęła falę uderzeniową.

Andrzej Duda: Obrona przed rakietą nie była możliwa

Prezydent Andrzej Duda powiedział w piątek, że obrona przed rakietą, która spadła w Przewodowie nie była możliwa. Podczas Kongresu 590, który odbywa się w Rzeszowie, prezydent stwierdził, że wybuch był nieszczęśliwym wypadkiem, którego nie dało się uniknąć.

Duda podkreślił, że rakieta leciała krótko i nie była skierowania w obiekt o znaczeniu strategicznym, dlatego żaden system przeciwrakietowy nie zdążyłby jej przechwycić.

Mariusz Błaszczak o śledztwie w sprawie katastrofy w Przewodowie

Z kolei na antenie Programu 1. Polskiego Radia szef MON Mariusz Błaszczak przekazał, że sposób informowania opinii publicznej po tragicznym incydencie w Przewodowie był uzasadniony. Wicepremier podkreślił, że władze potrzebowały dokładnie ustalić przebieg wydarzeń.

Szef MON zaprzeczył, jakoby od początku wiedział od wojska, że chodzi o ukraińskie rakiety. Minister podkreślił, że rząd miał świadomość, iż sytuacja jest trudna, ponieważ zginęły dwie osoby. – Chodziło o to, żeby zabierać głos, przedstawiając informacje zweryfikowane i mieliśmy świadomość, że Rosja posługuje się dezinformacją, a my nie chcieliśmy wykonać żadnego fałszywego ruchu. Stąd czas, jaki został poświęcony, żeby sprawę wyjaśnić – relacjonował szef MON w Polskim Radiu.

Minister obrony pytany, czy na Lubelszczyznę spadła jedna, czy dwie rakiety powiedział, że jest to przedmiotem toczącego się śledztwa. Dodał, że wszelkie informacje na ten temat będą mogły być przekazane tylko po szczegółowym dochodzeniu.

Ukraińscy eksperci przyjechali do Przewodowa

W piątek około godz. 12 do Przewodowa dotarli ukraińscy eksperci, którzy mają pracować na miejscu wybuchu.

„Jestem wdzięczny stronie polskiej za udzielenie im dostępu. Będziemy kontynuować naszą współpracę w sposób otwarty i konstruktywny, tak, jak czynią to najbliżsi przyjaciele” – napisał na Twitterze, szef ukraińskiego MSZ Dmytro Kułeba.

W Przewodowie we wtorek po południu w wyniku uderzenia rakiety zginęły dwie osoby. Polskie władze od razu odbyły narady i konsultacje. Przekazano po nich, iż rakieta mogła być wystrzelona z terytorium Ukrainy. Miało to związek z działaniami kontrofensywnymi, jakie ukraińska obrona rakietowa i powietrzna przeprowadzała 15 listopada w związku ze zmasowanym atakiem Rosji na terytorium Ukrainy.

Źródło: gazeta.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close