Stan ośmioletniego Kamila jest nadal ciężki, ale stabilny. Skatowany chłopiec trafił do szpitala na początku kwietnia. Miał rozległe poparzenia i liczne nieleczone złamania. Rzecznik placówki przekazał, że w kolejnych dniach dziecko ma przejść zabiegi chirurgiczne.
Obecnie ośmioletni Kamil przebywa na oddziale intensywnej opieki medycznej Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Rzecznik szpitala Wojciech Gumułka przekazał w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że w okresie świątecznym stan chłopca nie pogorszył się. – Nadal jest ciężki, ale stabilny – powiedział. – W kolejnych dniach dziecko przejdzie zabiegi chirurgiczne związane z doznanymi oparzeniami. Pierwszy z nich zaplanowano na dzisiaj [na wtorek – red.] – zaznaczył przedstawiciel placówki. Kamil jeszcze przez jakiś czas pozostanie w śpiączce. Jak podaje PAP, lekarze nie precyzują na razie, kiedy będzie możliwe wybudzenie ośmiolatka. Taki stan oszczędza chłopcu cierpienia związanego z obrażeniami, których doznał, a także ułatwia gojenie się ran.
Ośmioletni Kamil trafił do szpitala w ciężkim stanie
Na początku kwietnia ośmioletni Kamil z Częstochowy trafił do szpitala z rozległymi poparzeniami głowy, klatki piersiowej i kończyn, a także z licznymi nieleczonymi złamaniami. Dawid B., 27-letni ojczym chłopca, miał rzucać go na rozgrzany piec, polewać wrzątkiem i przypalać papierosami. On i 35-letnia matka dziecka, Magdalena B., zostali zatrzymani przez policję. Mężczyzna odpowie za usiłowanie zabójstwa chłopca; usłyszał również zarzuty bicia Kamila, przypalania go papierosami oraz doprowadzenia do złamań i ran oparzeniowych. Z kolei kobiecie postawiono zarzut narażenia swojego syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Stwierdzono również, że pomagała mężowi znęcać się nad chłopcem.
Artur Topól, biologiczny ojciec Kamila, w rozmowie z „Faktem” opowiedział, że chciał, aby jego synowie (Kamil i siedmioletni Fabian – obaj chłopcy mieszkali z matką) spędzili Wielkanoc z nim i jego żoną Ewą. Była partnerka zwlekała z decyzją. W końcu, 2 kwietnia, napisała mu w SMS-ie, że Fabian oparzył Kamila wodą. Mężczyzna myślał wówczas, że Magdalena B. skłamała, żeby nie oddawać mu dzieci na święta. Po zapewnieniach, że nie zgłosi sprawy do kuratorium czy MOPS-u, kobieta wysłała zdjęcie na dowód. „Było wstrząsające. Kamilek z ranami na twarzy i brudną od krwi bluzeczką siedział na dywanie” – czytamy w relacji „Faktu”. Ojciec dziecka wraz z partnerką pojechali do mieszkania Magdaleny B. – Weszliśmy do pokoju, gdzie leżał Kamil. Zaduch i smród niesamowity. Piec grzał na całego. Kamil leżał w stosie poduszek jak śmieć – podkreśliła w rozmowie z „Faktem” macocha ośmiolatka. Jak dodała, kiedy chcieli z mężem umyć chłopca, Magdalena B. podała im starą, brudną szmatę. – Mówię jej: daj czystą pieluchę. Namoczyła ją, myliśmy twarz dziecku, ono wyło z bólu – zrelacjonowała. – Gdy przyjechał lekarz, powiedział mi krótko: „panie Arturze, śmierdzi ropą…”. Moje dziecko śmierdziało gorzej niż trup. Do czego ona doprowadziła! Za to, co zrobiła, niech siedzi w więzieniu do końca życia! – zaznaczył Artur Topól.
Źródło: gazeta.pl