Jak „Super Express” dowiedział się z nieoficjalnych źródeł, drewno opałowe, które sprzedają Lasy Państwowe, jest masowo wykupowane przez niemieckich przedsiębiorców. W efekcie brakuje opału dla Polaków, rosną ceny drewna, a w kolejce do zbierania chrustu trzeba swoje odczekać. Zapytaliśmy się eksperta, co powinien w takiej sytuacji zrobić rząd.
Jak niedawno pisał Murator, ceny drewna opałowego wzrosły o 100 proc. względem ubiegłego roku i za metr sześcienny drewna opałowego trzeba zapłacić średnio 400-500 zł. Ceny w Lasach Państwowych z reguły niższe i zależne od regionu. Rafał Zubkowicz z Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych w rozmowie z TOK FM stwierdził, że średnia cena gałęziówki wynosi 30 zł, nie wliczając w to transportu, pocięcia, rozładunku etc.
Wysoki popyt na drewno mierze to skutek kryzysu energetycznego i braku dostaw węgla (co z kolei spowodowało embargo na rosyjski węgiel po agresji Rosji na Ukrainę). Jednak po surowiec z polskich lasów sięgają nie tylko Polacy. Jak nieoficjalnie dowiedział się „SuperExpress”, niemieccy przedsiębiorcy chętnie kupują drewno od Lasów Państwowych. Tym samym dostępność drewna dla Polaków maleje, rośnie również cena surowca.
Jakie są tego skutki? Jeśli niemieccy przedsiębiorcy wykupują drewno od Lasów Państwowych, to w efekcie mniej surowca zostaje dla polskich konsumentów. Ponadto mniejsza dostępność drewna oznacza również jego wyższą cenę. Tymczasem Polacy muszą stać w kolejkach po chrust. Jak zdradził Jerzy Krefft, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku w rozmowie z Gazeta.pl, na listach osób oczekujących na zbieranie chrustu jest od 40 do 60 osób. Złożyliśmy zapytanie do Lasów Państwowych, czy faktycznie dochodzi do transakcji z niemieckimi przedsiębiorstwami i jak dużo osób czeka na pozwolenie do zbierania opału. Na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Dlaczego Niemcy kupują polskie drewno? Ekspert wyjaśnia
Zapytaliśmy dyrektora Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego (PIGPD) Rafała Szeflera, skąd duże zainteresowanie polskim drewnem ze strony naszego wschodniego sąsiada.
– Niemieccy konsumenci mają problem, bo się uzależnili od rosyjskiego gazu i w tej chwili szukają alternatyw, choćby w postaci drewna. Lasy Państwowe nie mogą powiedzieć same z siebie „tobie sprzedam, a tobie nie sprzedam”, mamy teoretycznie wolny rynek. Nie rozumiem jednak postawy polskiego rządu, który na to zezwala. To rząd powinien szukać rozwiązań, które ochronią rynek wewnętrzny – powiedział dla „SuperBiznesu” Rafał Szefler.
Jakie są tego skutki? Jeśli niemieccy przedsiębiorcy wykupują drewno od Lasów Państwowych, to w efekcie mniej surowca zostaje dla polskich konsumentów. Ponadto mniejsza dostępność drewna oznacza również jego wyższą cenę. Tymczasem Polacy muszą stać w kolejach po chrust. Jak zdradził Jerzy Krefft, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku w rozmowie z Gazeta.pl, na listach osób oczekujących na zbieranie chrustu jest od 40 do 60 osób. Złożyliśmy zapytanie do Lasów Państwowych, czy faktycznie dochodzi do transakcji z niemieckimi przedsiębiorstwami i jak dużo osób czeka na pozwolenie do zbierania opału. Na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Czy Polska powinna wprowadzić zakaz importu drewna?
Dyrektor PIGPD stwierdził, że jego zdaniem rząd powinien wprowadzić czasowy zakaz eksportu drewna. Takie rozwiązanie pozwoliłoby ochłodzić trochę sytuację rynkową, która jest niekorzystna dla polskich nabywców opału. Ponadto, nie zanosi się na to, żeby ceny spadły.
Źródło: se.pl