Polska

Nie zostanie ukarany za potrącenie autem kobiety na proteście? „Nie stwierdzono, by naruszył czyjeś prawa”

Wjechał w tłum protestujących kobiet w Warszawie. Jednej z nich przejechał po nodze, druga po potrąceniu upadła na ziemię. Kobieta doznała urazu ręki i potłuczeń. Okazuje się jednak, że sprawa prawdopodobnie zostanie umorzona. – Nie stwierdzono, żeby mężczyzna naruszył czyjeś prawa i popełnił przestępstwo – tłumaczy policja. – Jestem zszokowana tą decyzją – komentuje poszkodowana.

Nie zostanie ukarany za potrącenie autem kobiety na proteście? "Nie stwierdzono, by naruszył czyjeś prawa"

  • Z zeznań mężczyzny wynika, że nie chciał nikomu zrobić krzywdy, a przebijał się autem przez tłum protestujących, bo spieszył się, by odebrać dzieci z przedszkola
  • Choć na opublikowanym nagraniu widać, że kobieta przewraca się na ziemię po potrąceniu przez auto, mundurowi nie dopatrzyli się przestępstwa ani wykroczenia i chcą umorzyć sprawę
  • – Z decyzji policji wynika, że można na drodze dopuścić się każdego czynu, jeśli się jedzie po dzieci do przedszkola, można złamać kilka przepisów i tłumaczyć to pośpiechem, można też opowiedzieć alternatywną wersję zdarzeń w zeznaniach – komentuje pani Agata
  • Kobieta wciąż odczuwa skutki potrącenia i upadku. Zapowiada, że nie zostawi tak tej sprawy

Do tego zdarzenia doszło w poniedziałek, 26 października. Jak pisaliśmy w Onecie, publikując też film z jego przebiegu, miało to miejsce po godz. 16, na skrzyżowaniu ul. Gagarina i Parkowej na warszawskim Mokotowie. Uczestnicy trwającego tam protestu przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji zablokowali ruch, maszerując po przejściach dla pieszych. Nie spodobało się to jednemu z kierowców. Volkswagenem golfem wbił się w tłum i potrącił jedną z kobiet.

Kierowca auta próbował przebić się przez ludzi

– Kierowca auta wjechał na chodnik pomiędzy jezdniami i próbował przebić się przez ludzi. Najpierw kierował się prosto na rowerzystę, potem na moją koleżankę. Przejechał jej po nodze. Ludzie zaczęli krzyczeć, żeby się zatrzymał, ale nic to nie dało. Ja też krzyczałam: „człowieku, co robisz?”. Postanowiłam otworzyć przednie drzwi jego samochodu, bo to był – jak mi się wydawało – jedyny sposób, by go zatrzymać i by nikogo nie potrącił. Ale on ruszył i potrącił mnie. Upadłam na asfalt. Sprawca z piskiem opon odjechał – relacjonowała w rozmowie z Onetem Agata Pruchniewska, poszkodowana w tym zdarzeniu.

Kobieta doznała urazów rąk i nogi. Sprawę zgłosiła na policję. Jedna z osób nagrała telefonem komórkowy całe zdarzenie. Pani Agata przekazała film funkcjonariuszom. W trakcie zdarzenia z auta wypadły dwa telefony komórkowe. Je również kobieta przekazała mundurowym. Informację o zdarzeniu i filmik pani Agata zamieściła na Facebooku, prosząc o udostępnianie, by namierzyć mężczyznę.

Tak wyglądał przebieg zdarzenia na proteście w dniu 26 października:

Policja rozpoczęła poszukiwania kierowcy. – Sprawca jechał autem firmowym, leasingowym. Zwróciliśmy się już do tej firmy, by przekazała nam informację, który ich pracownik dysponował w tym czasie tym pojazdem. Ustalamy też okoliczności całego zdarzenia – mówił Onetowi pod koniec października podkom. Robert Koniuszy z Komendy Rejonowej Policji Warszawa II.

Policja: nie miał zamiaru doprowadzić do naruszenia zdrowia

Po pewnym czasie udało się ustalić tożsamość kierowcy volkswagena. Pomógł w tym m.in. fakt, że mężczyzna w innym wydziale policji złożył zawiadomienie o przywłaszczeniu dwóch telefonów, które wypadły z jego samochodu (przypomnijmy, pani Agata tego samego dnia odniosła je na komendę). Mężczyzna został już przesłuchany.

Początkowo policjanci deklarowali, że postępowanie prowadzone jest pod kątem narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Zgodnie z art. 160 kodeksu karnego, grozi za to do trzech lat więzienia. To się jednak zmieniło.

– W trakcie prowadzonego postępowanie policjanci nie stwierdzili, żeby mężczyzna naruszył czyjeś prawa i popełnił przestępstwo, dlatego sprawa zostanie umorzona. Z zabezpieczonego materiału w postaci nagrań i zeznań świadków wynikało, że nie miał on zamiaru doprowadzić do naruszenia zdrowia kogokolwiek – mówi Onetowi podkom. Robert Koniuszy.

Tłumaczył, że musi odebrać dzieci z przedszkola

Jak ustaliliśmy nieoficjalnie, z zeznań mężczyzny wynika, że on nawet ideologicznie zgadza się z protestującymi, ale akurat wtedy spieszył się, by odebrać dzieci z przedszkola. Jak relacjonował, miał opuścić szybę w aucie i informować o tym uczestników demonstracji. Tłumaczył, żeby go puścili, bo musi jechać po dzieci. Z jego relacji wynika, że uczestniczki Strajku Kobiet uniemożliwiały mu przejazd przez kilkanaście minut, a kiedy próbował go wymusić, uderzały rękoma w karoserię jego auta, a jedna kładła się na jego maskę.

Jak zeznał kierowca volkswagena, kiedy zrobiło się trochę wolnego miejsca, ruszył autem „delikatnie”, z prędkością 2-4 km na godzinę. Natomiast kiedy już mógł normalnie jechać, przyspieszył i – według jego relacji – wtedy jedna z kobiet złapała za klamkę drzwi auta i się wywróciła.

Co ciekawe, nie jest wykluczone, że do dalszej odpowiedzialności może zostać pociągnięta… poszkodowana kobieta. Może odpowiedzieć np. za udział w nielegalnym zgromadzeniu czy bezprawnym blokowaniu drogi. To jednak prokurator zdecyduje, czy w tej sprawie zostanie wszczęte jakiekolwiek postępowanie.

„Jestem zszokowana decyzją policji”

Poprosiliśmy panią Agatę o odniesienie się do tych najnowszych informacji. – Jestem zaszokowana decyzją policji. Wynika z niej, że można na drodze dopuścić się każdego czynu, jeśli się jedzie po dzieci do przedszkola, można złamać kilka przepisów i tłumaczyć to pośpiechem, można wreszcie opowiedzieć alternatywną wersję zdarzeń w zeznaniach. Dlaczego policja daje wiarę słowom tego człowieka, a nie słowom świadków, tym bardziej, że żadna z przywołanych przez niego okoliczności nie ma odzwierciedlenia w filmie? Wiem, co zeznała moja znajoma i z całą pewnością nie potwierdza to słów tego człowieka – zaznacza pani Agata.

– Z decyzji policji wynika, że można wjechać na pas zieleni, jechać prosto na ludzi, potrącić rowerzystę, wjechać na chodnik pełen pieszych, spychać ich z chodnika, wjechać na pasy, przejechać komuś po stopie, potrącić osobę, a następnie odjechać z otwartymi drzwiami, nie udzielając jej pomocy, choć leży na ulicy. A wszystko to dlatego, że się nam spieszy. To bezcenna wiedza, policjo, dziękuję – dodaje ironicznie.

Pani Agata zapowiada, że nie zostawi tak tej sprawy. Zwłaszcza, że wciąż odczuwa skutki potrącenia i upadku na asfalt i ma dolegliwości z tym związane. – Tymczasem jednak pozwolę sobie w odruchu naiwności jednak odwołać się od tej decyzji, z resztką nadziei na zdrowy rozsądek wymiaru sprawiedliwości – deklaruje.

W podobnej sprawie agent ABW odpowie tylko za wykroczenie drogowe

Przypomnijmy, to kolejna taka sytuacja, do której doszło w trakcie protestów w Warszawie. Tego samego dnia, na skrzyżowaniu Puławskiej i Goworka na Mokotowie, 44-letni kierowca bmw wjechał w dwie kobiety i także uciekł z miejsca zdarzenia. Jak już pisaliśmy w Onecie, został zatrzymany. Jak ustalił portal tvn24.pl, sprawca jest czynnym funkcjonariuszem ABW. Sprawa trafiła do prokuratury.

On również początkowo miał usłyszeć zarzut bezpośredniego narażenia człowieka na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Sprawę przejęła jednak Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która zdecydowała, że będzie odpowiadał za wykroczenie w ruchu drogowym, ponieważ nie spowodował u rannej kobiety obrażeń, które wymagałyby hospitalizacji powyżej siedmiu dni.

Źródło: onet.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close