Ciała policjantki Sylwii N. (†30 l.) i jej syna Wiktora (†9 l.) z Sulęcinka (woj. wielkopolskie) znaleziono w lesie z ranami postrzałowymi. Wszystko wskazywało na tzw. rozszerzone samobójstwo. Śledztwo jednak trwa, a niedawno biegli odkryli na odzieży i broni kobiety tajemnicze ślady chemiczne! Prokuratura nie wyklucza zabójstwa.
Tragedia rozegrała się we wrześniu ubiegłego roku pod Środą Wielkopolską. Kiedy Sylwia nie stawiła się w komisariacie na swoją zmianę, ruszyły poszukiwania. Ich finał był tragiczny. W lesie znaleziono dwa ciała: Sylwii i jej synka Wiktora. Oboje mieli rany postrzałowe. Wszystko wskazywało na to, że kobieta najpierw zastrzeliła dziecko, potem siebie. Okazuje się jednak, że prokuratura wcale nie jest tego pewna!
– Wciąż nie wykluczyliśmy udziału innych osób. Można to zrobić dopiero wtedy, gdy dokładnie zostaną zbadane wszystkie ślady – tłumaczy prok. Ewa Woźniak z prokuratury w Koninie.
Badany jest każdy szczegół
Śledztwo jest prowadzone bardzo drobiazgowo. – Jeden z biegłych przy okazji oględzin związanych z jego dziedziną wyizolował ślady chemiczne. Teraz czekamy na wyniki badań, by dowiedzieć, co to za substancja – tłumaczy Woźniak.
Nieoficjalnie mówi się, że ślady odkryto na odzieży i broni policjantki. Już teraz wiadomo, że na rozwiązanie zagadki śmierci kobiety i jej synka przyjdzie jeszcze poczekać.
– We wrześniu minie rok od zdarzenia i myślę, że śledztwo zostanie przedłużone. Po otrzymaniu wyników badań będziemy musieli jeszcze powołać biegłych z zakresu medycyny sądowej i genetyki – zapowiada prok. Woźniak.
Tajemnicza sprawa
Sylwia N. była wzorową policjantką. Samotnie wychowywała syna. Gdy nie stawiła się w pracy, wszczęto alarm i rozpoczęto poszukiwania. Ich finał okazał się tragiczny. W lesie pod Środą Wielkopolską znaleziono ciała 30-latki i jej synka. Oboje mieli rany postrzałowe głowy.
Sprawa jest wyjątkowo tajemnicza. Nikt nie zauważył, aby wcześniej z kobietą działo się coś złego.
– W ostatni weekend przed tragedią wnuczek spał u mnie. Wszystko było dobrze. Pamiętam tylko, że Wiktorek rozmawiał z jakimś kolegą mamy. Nie chciał mi powiedzieć o czym, ale nie był zdenerwowany. Gdy Sylwia po niego przyjechała, też zachowywała się normalnie. Co stało się w lesie? Zabrali tajemnicę do grobu – mówiła nam z trudem, powstrzymując łzy, pani Stanisława.
Źródło: fakt.pl