Niedawno warszawskie zoo ze smutkiem zawiadomiło o śmierci przepięknej pantery śnieżnej o imieniu Ayana, którą zabił koronawirus. „Jesteśmy w alercie. Mamy obsesję na punkcie kichnięć, kaszlnięć czy jakiś wycieków z nosa czy biegunek” – zapewnia lekarz weterynarii z placówki dr Anna Czujkowska. Zoo testuje kolejne zwierzęta, jednak wsadzenie patyczka do wymazu do nosa tygrysa lub lwa to wcale nie jest taka prosta sprawa!
Śmierć irbisa śnieżnego o imieniu Ayana była dla warszawskiego ogrodu zoologicznego dużą stratą. Urodzona w 2015 roku samica pantery mieszkała w stolicy od 2017 roku. Opiekunowie i lekarze weterynarii przez dwa miesiące walczyli o zdrowie i życie pięknego kota. Niestety wirus okazał się silniejszy.
Już wcześniej ogród zoologiczny był w stanie najwyższej gotowości i stawiał przede wszystkim na profilaktykę. „Opiekunowie noszą maseczki. Kontakt bezpośredni jest zminimalizowany, więc tutaj żadnego więcej postępowania nie wprowadzamy, bo nie ma ku temu wskazań” – podkreśliła lekarka dr Agnieszka Czujkowska z warszawskiego zoo. Dotąd przetestowało 4 zwierzęta pod kątem covid. „Dwa irbisy (krew dodatnia, PCR ujemne), gepard (krew i PCR negatywne) i przy okazji immobilizacji (unieruchomienia – przyp. red.) goralek, który padł z przyczyn naturalnych (PCR negatywny)”.
„W większości przypadków diagnostyka wymaga procesu immobilizacji, czyli pewnego znieczulenia, bo inaczej byśmy nie przeżyli np. podchodzenia do tygrysa i pobierania wymazu z nosa albo śliny” – powiedziała Czujkowska.
„Mamy obsesję na punkcie kichnięć, kaszlnięć…”
Dr Czujkowska wskazała, że „to nie jest tak, że my nad wszystkim panujemy tylko staramy się reagować jak najszybciej”. „Trzymamy rękę na pulsie” – zaznaczyła, a pracownicy dokładnie obserwują wszystkich podopiecznych ogrodu.
– Jesteśmy w alercie. Mamy obsesję na punkcie kichnięć, kaszlnięć czy jakiś wycieków z nosa czy biegunek – zapewniła. Dodała, że „każdy przypadek dziwnych objawów jelitowych, których nie dało się niczym wyjaśnić, a przede wszystkim objawów oddechowych, byłby traktowany jak podejrzenie covidu i to zwierzę byłoby testowane”.
Lekarz weterynarii opowiedziała o reakcji pracowników ogrodu na wieść o zakażeniu koronawirusem samicy irbisa śnieżnego Ayany w stołecznym ogrodzie zoologicznym. „Jak dowiedzieliśmy się, że Ayana jest chora to nic się nie zmieniło. Nadal wszystko działało dokładnie tak samo” – stwierdziła. „Procedury zadziałały, ponieważ wykryliśmy zakażenie, a także dowiedzieliśmy się, że Jamir miał kontakt z wirusem. Pod tym względem sytuacja w ZOO nie różni się od sytuacji obecnej – stawiamy na prewencję, testujemy podejrzane przypadki, pracujemy nad zabezpieczeniem zwierząt szczepionką” – dodała.
Pracownicy przebadali samca irbisa śnieżnego Jamira, który przebywał w tym samym budynku, co zakażona samica. Kota poddano znieczuleniu. Pobrano mu krew, zrobiono rentgen płuc, a także przeprowadzono testy na covid. „Chcieliśmy wiedzieć, czy za chwilę nie będziemy mieli dwóch chorych kotów i okazało się, że z Jamirem wszystko jest w porządku” – powiedziała lekarz weterynarii.
Źródło: fakt.pl